54

1.8K 232 50
                                    

- Nie zostawiaj mnie tu!

Deku po raz kolejny odchodził w kierunku światła, a Izuku biegł w jego stronę. Miał wrażenie, że nie porusza się do przodu, więc z całą mocą wyskoczył w kierunku swojego sobowtóra. Powalił go na ziemię i szczelnie zacisnął ręce wokół jego chudego ciała.

Usłyszał trzaśnięcie i przez moment przeraził się, że złamał mu żebra. Kiedy uchylił oczy, okazało się, że to posadzka zaczęła pękać. Przez szczeliny wiał lodowaty wiatr i świszczał z tak ludzkim bólem w dźwięku, że Midoriya po raz kolejny zacisnął oczy.

Deku spiął się jeszcze bardziej i z całą mocą odepchnął Izuku, który odleciał na bok. Szkło pod nimi pękło jeszcze bardziej, a żadne z nich nie było w stanie się podnieść. Podłoga zdawała się ich przyciągać, a wszechogarniający mróz całkiem zamroczył ich mięśnie.

- Kurwa!

Deku dyszał ciężko, próbując się podnieść. Prawie mu się udawało.

Midoriya leżał skulony, zakrywając głowę w przerażeniu. Łzy leciały strumieniami po jego twarzy, a uczucie strachu było potęgowane przerażeniem Deku.

- Nie rycz! Tak bardzo cię nienawidzę! Nie rycz, do cholery! Zarżnę cię jak psa, jak nic z tym nie zrobisz!

Wychudzony chłopak złapał piegowatego za koszulkę i z siłą kompletnie nie pasującą do jego wyglądu, uderzył go w twarz.

- Co mam zrobić!?

Wykrzyczał przez łzy, uchylając się przed kolejnym ciosem. Opadł do tyłu wessany przez chłód i nie był w stanie nawet objąć się ramionami.

- Uwięziłeś mnie tu, w tym chorym więzieniu! Zostawiłeś na lata! Na cholerne lata samotności! Teraz to wszystko się wali i ja mam coś z tym zrobić!? Ja!?

Midoriya krzyczał przez łzy, łapiąc łapczywie powietrze, a szkło kruszyło się z każdym jego słowem.

- To ty je kurwa stworzyłeś! Tak samo jak mnie!

Deku doczołgał się do niego i złapał go jedną ręka za szczękę, zmuszając tym samym, żeby patrzył mu w twarz.

- Jesteś tak ogromną porażką, że sam ciągnąłeś się na dno. Nie sądziłem, że da się upaść jeszcze niżej, ale spójrz-

Piegowaty pociągnął go i złapał za włosy, trzymając jego głowę przy jednej z dziur w podłodze. Ze środka dobiegał smród zgnilizny, a na dnie dobijały się fale czarnej mazi.

- Tam nas kurwa zabierasz.

- Skąd niby możesz to wiedzieć!

Izuku usilnie starał się w to nie wierzyć. Zaciskał oczy, a po jego twarzy spływały łzy. Wiatr nasilił się jeszcze bardziej.

- Bo się tutaj urodziłem! Ktoś stworzył mnie z twoich koszmarów, z twoich wspomnień, twoich wyobrażeń własnej osoby i całej nienawiści do wszystkiego, którą tak ukrywałeś! Jestem całym złem tego świata, do cholery! Żyłem tutaj, kiedy ty coraz bardziej tworzyłeś więzienie z własnej głowy! To ty nas tutaj więzisz! Ty!

Deku zamachnął się i uderzył głową Izuku o szkło, które pękło i zapadło się pod nimi.

- Nie chciałem!

Zaczęli spadać w dół.

- Mam to w dupie! Nie mam zamiaru zniknąć tutaj razem z takim ścierwem i nieudacznikiem, więc coś zrób!

- Jeśli zginę, ty też umrzesz?

Izuku uchylił oczy. Zrobiło się cicho, ale ciągle z zawrotną prędkością lecieli w dół. Deku chyba nawet go nie usłyszał, ale Midoriya nie potrzebował odpowiedzi. Skoro czuli to samo, a Deku był ucieleśnieniem jego najgorszych cech, był częścią jego umysłu.

Midoriya objął się ramionami, patrząc w górę przez łzy. Nicość zamieniła się w szklaną mozaikę, odbijającą światło, biorące się znikąd. Serce Izuku waliło jak oszalałe, a on sam drżał z przerażenia.

- Jest okej. Już wszystko w porządku.

Zaczął cicho drżącym tonem.

- Bądźcie wszyscy lepsi, niż ja byłem.

Wyciągnął rękę, a w szkle był w stanie dostrzec czerwone oczy.

Uśmiechnął się delikatnie i z mocą uderzył w twardą taflę ciemnej wody. Lodowate fale po chwili pochłonęły ich oboje.

And The End {BakuDeku}Where stories live. Discover now