123, 124...234...300
Bakugou odrzucił od siebie sztangę i wziął głęboki oddech. Jego klatka piersiową poruszała się w bardzo szybkim tempie.
Góra, dół, góra, dół.
Tik, tak, tik, tak.
Zerwał się gwałtownie z miejsca i podszedł do zegarka. Szybki ruchem wyjął z niego baterie i cisnął nimi o ziemię. Zamknął oczy i wziął głęboki wdech.
To był piąty dzień od kiedy Midoriya wylądował w szpitalu. Kiedy wyszedł stamtąd, zostawiając Urarakę samą w poczekalni (Kirishima także musiał iść) nie miał pojęcia, że powrót tam będzie taki trudny. Na myśl, że spotka tam Shinso, albo przytomnego Izuku, coś się w nim przewracało. Dlatego wziął wolne. Dlatego wywalił telefon przez okno. Dlatego nie wychodził.
Jedynie ćwiczył.
Usłyszał pukanie do drzwi. Warknął rozdrażniony i poszedł do przedpokoju. Kiedy otworzył, do środka wręcz wpadła Uraraka i Kirishima. Oboje zziajani i czerwoni.
- Bakugou! Jesteś, szybo, idziemy!
Brunetka złapała go za koszulkę i zaczęła ciągnąć na dwór. Chłopak odepchnął ją od siebie i spojrzał na dwójkę pytająco.
- Midoriya! Obudził się!
Katsuki wytrzeszczył oczy. Co jak co, ale miał ogromną ochotę pokrzyczeć na niego i zażądać wyjaśnień. Ubrał szybko buty i pobiegł do zaparkowanego na zewnątrz samochodu.
- No to szybko!
Kirishima dźwignął się z podłogi, na którą przed chwilą padł i usiadł za kółkiem. Drugi raz nie pozwoliłby Katsukiemu prowadzić. Przynajmniej nie, jeśli chodzi o Midoriye. Ochako szybko usiadła z tylu i Eijiro ruszył.
Na miejscu spotkali Shinso.
Bladego jak ściana.
- Już jesteś!
Brunetka podbiegła do niego pierwsza. Przez ostatnie dni pogodzili się w miarę i nawet raz wyszli na piwo. Kiedy jednak zobaczyła, w jakim chłopak jest stanie, momentalnie przestała się uśmiechać.
- Shinso?
Położyła mu niepewnie rękę na ramieniu. Hitoshi otrząsnął się z zadumy i spojrzał jej w oczy.
- Midoriyi tutaj nie ma.
Syknął i zacisnął pięścią. Bakugou podszedł do niego.
- Jak to kurwa nie ma!?
- Tak to! Przyszedłem, a sala gdzie powinien leżeć, jest pusta. Pytałem o co chodzi, ale nic mi nie mówią! Nic!
Katsuki wyminął ich i podszedł do pierwszej lepszej pielęgniarki. Kirishima patrzył przez chwilę, jak się z nią wykłóca, szybko jednak podszedł do przyjaciela i odciągnął go od zdenerwowanej kobiety.
- Uspokój się, może sobie poszedł?
- To by lekarze nam powiedzieli, że został wypisany! A on znowu kurna rozpłynął się w powietrzu! To pewnie ten sam typ, który go tym gazem nafaszerował!
- Jakim gazem?
Shinso spojrzał na chłopaka pytająco.
- Nie wiem, podczas tej akcji ten nerd do nas strzelał, rozwaliłem mu jakąś maskę na łbie, a on jakby się obudził.
Katsuki gestykulował żywo i chodził w kółko.
- Uspokój się, Bakubro.
Kirishima poklepał go po plecach i uśmiechnął się do niego wskazując kamery.
- Jesteśmy zawodowcami. Zdobądź pozwolenie, a przypominam, że mamy własną agencję, a pozwolą nam tam zerknąć.
Katsuki uśmiechnął się złowrogo.
- Niech ja was tylko znajdę, skurwysyny.
- Izuku...pora wstawać.
Szept rozniósł się po pokoju i już po chwili piegowaty uchylił powieki. Spróbował wstać, ale nadludzka siła trzymała go przykutego do łóżka. A nazywała się grawitacja. Nie miał siły choćby przekręcić głowę na bok. Wpatrywał się w ciemny sufit przez uchylone powieki.
- Oh, dobrze, że wstałes, Izuku.
Romero usiadł przy łóżku i zmusił Midoriye by na niego spojrzał.
- Posłuchaj mnie...przez kamerkę w twojej kamizelce doskonale widziałem coś się dzieje. Jestem pewny, że gdyby większa krzepa, powaliłbyś i zabił Bakugou Katsukiego. Wiesz co cię jednak powstrzymało? Bo to wcale nie była jedynie siła.
Mężczyzna wstał i podszedł do okna, splatając ręce za swoimi plecami.
- Powstrzymał cię twój idiotyzm. Gdybyś był chociaż odrobine prawdziwym facetem... Nie stoczyłbyś się. Ciągle miałbyś mięśnie, zdrowie, a może nawet matkę? Jednak nie. Ty musiałeś wszystko skrzanić. Powiem tak. Aktualnie pokazałeś, że jesteś całkowicie bezużyteczny. A pod wpływem tego gazu, to już całkowicie katastrofa. Zabrałem cię tutaj tylko dlatego, że zacząłbyś śpiewać. Ćwir...ćwir....
Romero zamikl i odwrócił się do Izuku. Zielonowłosy drżał. Starał się zacisnąć pięści na materacu, ale nie miał siły. Było mu słabo.
- Kiedy tylko zregenerujesz siły...
Spojrzał wymownie na kroplówki, w których nie były jedynie leki, ale także „jedzenie".
- ...będę miał dla ciebie ostatnie zadanie. Kiedy je wykonasz, zostaniesz zwolniony. Nie tylko z pracy, ale także z życia. Piękny urlop, prawda?
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko i klasnął w ręce. Wyszedł z pokoju i zamknął drzwi na klucz. Izuku znowu spróbował się podnieść. Udało mu się. Złapał się za łomoczą serce i ciężko dysząc rozejrzał się dookoła. Jedynie maszyny kontrolujące jego funkcje życiowe, kroplówki i jakaś komoda.
Piegowaty położył bose stopy na podłodze i opierając się o ramę łóżka, wstał. Wziął gwałtowny oddech, czując jak coś świszczy mu w płucach. Odłączył od siebie wszystkie kabelki i powoli podszedł do szafki. Otworzył ją i dostrzegł w niej waciki, bandaże, alkohol do odkażania, nożyczki, a także skalpel.Pewien pomysł narodził się w głowie chłopaka, ale jedynie szybko zamknął szufladę. Zacisnął w panice oczy i złapał się za głowę, znowu słysząc te cholerne głosy.
Strzał.
Krzyk.
Szloch.
Przeklęte słowo „dlaczego".
Strzał.
Krzyk.
Szloch.
I to cholerne słowo.
W kółko i w kółko. Jak zacięta płyta.
Midoriya upadł na ziemię i zamknął oczy. Podkulił nogi do klatki piersiowej i zaszlochał cicho.
- Pomocy...ktokolwiek...
![](https://img.wattpad.com/cover/218076581-288-k978218.jpg)
DU LIEST GERADE
And The End {BakuDeku}
FanfictionIzuku nigdy nie spełnił swojego marzenia. Brutalnie uświadomiony przez świat o swojej niemocy, został policjantem. Tam odkrył swój inny talent. Talent do zabijania. Talent, którego nie chciał. Talent, który go zniszczył. Nie tak to sobie wszystko w...