25

3.4K 376 117
                                    

Zanim zaczniemy jechać z tą patologią, chciałam wam, kochani czytelnicy, serdecznie podziękować za taką aktywność i ciepły odbiór. Często nie odpisuję na wasze komentarze, ale chcę, żebyście wiedzieli, że staram się je wszystkie przeczytać i za każdym razem poprawiają mi one dzień.
Ta książka powstaje dzięki wam, przesyłam miłość~

A teraz zapraszam ;)



Katsuki stał wyczekująco pod galerią czyli w miejscu, gdzie umówił się z Midoriyą. Był naprawdę ciekawy, co ma mu do powiedzenia piegowaty, po tym jak chamsko się nim zabawił. Ale oczywiście ten niski kretyn się spóźniał. I to nie pięć, czy dziesięć minut. Dokładnie trzydzieści sześć i czterdzieści sekund. Czterdzieści jeden. Czterdzieści dwa.

Bakugou przeklnął pod nosem i pomaszerował do zaparkowanego nieopodal samochodu. Nie miał zamiaru tracić godności jeszcze bardziej. Wpakował się do auta i zacisnął ręce na kierownicy. Zastanawiał się, czy nie pojechać do zielonowłosego i sprawdzić osobiście, co go tak zatrzymało.

Westchnął głośno i ruszył z parkingu, kierując się do domu Deku. Czerwonooki miał wielką nadzieję, że chłopak nie robi nic konkretnego, bo ma ochotę ostro go zjechać i nawet się z nim pobić.

Bakugou miał szacunek do własnej osoby i naprawdę nienawidził, gdy ktoś chociażby w minimalnym stopniu go ranił. Jakkolwiek. Schował dumę w kieszeń, kiedy Izuku poprosił go o spotkanie dwa dni temu i łaskawie się zgodził. Dlatego teraz, gdy był olewany i wystawiany, miał prawo go zniszczyć.

Znaczy nie miał, ale miał przynajmniej pretekst.

Dojechał szybko pod blok zielonowłosego i niedbale zaparkował samochód. Skierował się do mieszkania chłopaka i nie pukając, wparował do środka. Powitała go cisza.

- Deku!

Krzyknął, ale nie doczekał się odpowiedzi. Pierwszym pomieszczeniem jakie sprawdził, była oczywiście łazienka. Co jak co, ale naprawdę nie chciał zastać Midoriyi po raz kolejny podczas próby samobójczej. Z ulgą stwierdził, że nie było go w toalecie. Pomaszerował do kuchni, potem do salonu. Wszystko było uporządkowane. Praktycznie nietknięte. Jakby niedawno sprzątane.
Z rosnącym niepokojem, ale ciągle z gniewem wypisanym na twarzy, wtargnął do sypialni. Pusto.

Uśmiechnął się pod nosem, bo zostało ostatnie pomieszczenie, w jakim mógł być Deku. Katsuki szybko przekroczył próg gabinetu i go zmurowało. Tutaj także nikogo nie było. Bakugou zacisnął pięści i uderzył w ścianę. Jego złość urosła jeszcze bardziej. Nie dość, że go wystawił, to jeszcze gdzieś się szlajał. Odwrócił się na pięcie, ledwo powstrzymując się od rozwalenia czegoś, ale do jego uszu dobiegł cichy dźwięk przychodzącego powiadomienia.

Rozejrzał się i ze zdziwieniem zobaczył telefon leżący pod biurkiem. Podniósł go i obejrzał dokładnie. Szybka była zbita, a małe drobinki szkła spadły na podłogę, kiedy blondyn obrócił urządzenie w dłoni. Czerwonooki włączył komórkę.

- Icy-hot do niego pisze? Czego chce ten walony okład na debilizm?

Burknął do siebie i wszedł w powiadomienia, prychają pod nosem na brak blokady. Przeczytał szybko wiadomości. Zmieszał się. Były dziwne. Jedynie jakieś znaki zapytania, kretyńskie teksty „naprawdę?" „Midoriya, dlaczego?". Katsuki nic z tego nie rozumiał. Wszedł w połączenia i zobaczył masę nieodebranych połączeń do Shinsou i jedno od Uraraki.

Bakugou odłożył telefon, mając w głowie jeszcze większy mętlik niż wcześniej. Przypomniał sobie jednak o kamerach, które wcześniej zamontowali w mieszkaniu piegowatego. Dziękował w duchu Kirishimie, za zadawanie pytań, a potem dzieleniem się odpowiedziami z nim. Gdyby nie to, teraz nie wiedziałby, gdzie są te kamery i jak sprawdza się nagrania z nich. Szybko znalazł malutkie urządzenia i wyjął z nich kartę pamięci. Przerzucił nagrania na komputer Izuku.

Odpalił i oglądał.

Strzelił sobie z otwartej dłoni w czoło.

- Jak ten debil nie znika, to go porywają, jak go nie porywają, to go aresztują, a jak go nie aresztują to co!? Znowu będzie kurwa znikał!? Ooo, panna zjawa, hoho!

Blondyn uderzył pare razy w blat biurka, ale szybko się opanował.

- W takim razie Icy-Hot o tym wiedział... Pieprzona mrożonka.

Burknął pod nosem i wstał z krzesła. Był wściekły, że znowu musiał ratować tego knypka. Jest na niego do cholery jasnej zły! Zły! To Deku powinien się do niego fatygować, nie odwrotnie!

A może to tylko plan Midoriyi, żeby Bakugou zrobiło się go żal?

Katsuki szybko potrząsnął głową, odganiając takie kretyńskie myśli. To było...no kretyńskie.

- Deku, jesteś debilem, jak można mieć porachunki z policją, będąc policjantem, powinieneś się leczyć...

Mruknął ostatni raz oglądając się na mieszkanie i wyszedł, zamykając gwałtownie drzwi. Wpadł na sąsiadkę Izuku. Kobieta miała zaczerwienione oczy i trzymała w dłoniach słoik z...z jakimś jedzeniem.

- Oh, Katsuki, jest już może Izuku?

- Nie ma.

Odparł krótko i otaksował kobietę spojrzeniem. Ta jedynie kiwnęła głową. Katsuki już miał odchodzić, ale staruszka złapała go za rękaw.

- Proszę, znajdź go.

Bakugou nic nie odpowiedział.

And The End {BakuDeku}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz