Kojarzycie ten widok, gdy w teledysku z piosenki o niespełnionych marzeniach, postać idzie środkiem więziennego korytarza? Po dwóch stronach stoją dwaj rośli faceci i trzymają więźnia za ramiona. On sam idzie, rozglądając się w zwolnionym tempie na boki, patrząc po innych osobach, które biją żywo w kraty, krzycząc zbereźne i chamskie rzeczy. Po chwili więzień spuszcza wzrok na swoje nogi i idzie dalej.
Bardzo podobnie wyglądał teraz Izuku. Z tym, że nie rozglądał się na boki. No i nie szedł w zwolnionym tępie. Jak już możecie się domyślać, ani rada Shinso, ani żadne tłumaczenia nie pomogły piegowatemu uwolnić się, a przynajmniej złagodzić oskarżeń. Ciągle był w ciemnej, zimnej i smutnej dupie.
Zastanawiał się, co może sobie o nim myśleć Uraraka. Czuł bolesny uścisk w sercu na myśl, jak bardzo wszystkich zawiódł. Pamiętał dobrze reakcję brunetki na wieść, że jest mordercą. Przyjęła to najgorzej i już w tamtej chwili był pewny, że nie będzie chciała mieć z nim nic wspólnego. Był w szoku, że jednak go nie nienawidzi.
Teraz...teraz też nie widział w jej oczach obrzydzenia. Dostrzegł tam przerażenie i żal. Szalejące emocje, zgrabnie ukrywane za maską profesjonalizmu, obijały się o jej czekoladowe tęczówki. Świdrowała Izuku tak intensywnym spojrzeniem, że chłopak nie był w stanie wydusić z siebie słowa.
- Co to jest?
Kobieta położyła na stół pistolet w foliowym worku. Dokładnie ten sam, który Midoriya otrzymał od Romero. Dokładnie ten sam, którym go zabił. Piegowaty przełknął ślinę, a jego dłoń zaczęła niekontrolowanie drżeć. Złapał ją między palce drugiej ręki, oddychając ciężko. W głowie znowu zaświszczały mu miliony odgłosów, krzyków, strzałów i szlochów. Zacisnął oczy.
- Zamknijcie się.
Szepnął, nie mogąc przez to wszystko zebrać myśli. Zimny supeł zacisnął się dookoła jego żołądka i już po chwili zwymiotował, gwałtownie odchylając się w bok.
- Zamknijcie cię!
Krzyknął nieco płaczliwym tonem. Musiał być w pełni skoncentrowany, żeby jakoś się z tego wywinąć, ale nie mógł nic zrobić, kiedy jego umysł bawił się w symulację odgłosów wojennych. Zielonowłosy w akcie rozpaczy, chwycił pistolet, rozrywając folię i zaczął strzelać we wszystkie strony. W środku nie było naboi, co jedynie jeszcze bardziej wytrąciło go z równowagi. Rzucił bronią o ścianę, a po jego policzkach potoczyły się łzy. Dyszał ciężko i przez cały szum w jego głowie, ledwo przebił się głos Uraraki.
- Oszalałeś?
Wychrypiała słabo, wstając od stołu. Spojrzała zszokowana na roztrzęsioną posturę Midoriyi i skierowała się pospiesznie do wyjścia. Zrobiła to instynktownie. Izuku nie był już w pełni jej przyjacielem. Nie był tym samym człowiekiem i ewidentnie miał problemy o podłożu psychicznym. W tamtej chwili najzwyczajniej w świecie się go po prostu bała. Wyszła z sali przesłuchań, oddychając głęboko. Wygładzili drżącymi dłońmi swój garnitur i skierowała się do recepcji. Nie miała już na nic siły. Piegowaty był winny i to nawet nie podlegało dyskusji. Nie to, że nie chciała mu pomóc, albo że życzyła mu źle...taka była jej praca. No i po tym, co dzisiaj zobaczyła, może Izuku faktycznie potrzebuje pomocy specjalisty. Jakiegokolwiek.
Deku po tym, jak został w sali dosłownie na chwilę, zdążył wcisnąć się w kąt, zaciskając kurczowo uszy. Musieli wywlekać go ze środka siłą i żadne słowo zdawało się do niego nie docierać. Został zamknięty w celi i poinformowany, że jeszcze dzisiaj odbędzie się kolejne przesłuchanie, ale w sprawie innych zarzutów. Policjant, który to mówił, był tym samym, który wcześniej pluł w niego jadem. Teraz jednak widać było w jego oczach żal. Żal spowodowany świadomością, że tem człowiek naprawdę się boi i że jest to strach skierowany nie tylko w kierunku długiego wyroku, czy czynów których dokonał. Ten strach był skierowany w kierunku własnej osoby.
Jeśli nawet Uraraka uciekła, jak Midoriya miał wytrzymać sam ze sobą w celi?
CZYTASZ
And The End {BakuDeku}
FanfictionIzuku nigdy nie spełnił swojego marzenia. Brutalnie uświadomiony przez świat o swojej niemocy, został policjantem. Tam odkrył swój inny talent. Talent do zabijania. Talent, którego nie chciał. Talent, który go zniszczył. Nie tak to sobie wszystko w...