Rozdział 012

600 29 5
                                    

Następnego dnia był pogrzeb Will'a Byersa. Maeve została poinformowana przez Jonathan'a, że musi ubrać się na czarno, więc wzięła jakąś jego koszule i swoje spodnie. Nie podwijała dzisiaj nogawek, więc prawie nie było widać jej butów.

Jonathan od kilku minut męczył się z krawatem przed lustem, ostatecznie rzucając go w kąt pokoju. Był zbyt dumny, żeby poprosić Lonnie'go i pomoc.

Maeve nie poszła na pogrzeb Will'a. Wiedziała, że go znajdą. Zamiast tego stanęła przed swoim grobem z rękami w kieszeniach. Marcia Montgomery, Dylan Montgomery i Maeve Montgomery. Trzy dary, które bóg zabrał za szybko. Maeve parsknęła odwracając wzrok. Usiadła po turecku na ziemi, bawiąc się swoimi palcami.

- W sumie to zastanawiam się czy kiedykolwiek czuliście się źle - parsknęła, zakładając kosmyk włosów za ucho. - Chyba nie. Pewnie dostaliście tyle kasy, że mogliście ją wyrzucać przez okno - powiedziała zdegustowana, skubiąc kawałki trawy wyrastające z ziemi. - Jesteście głupi - pociągnęła nosem. - Nie lubię was. - spojrzała na kończący się pogrzeb Will'a, więc szybko wytarła łzy i wstała.

Maeve położyła rękę na ramieniu Jonathan'a z delikatnym uśmiechem. Nancy podeszła do nich, więc odeszli z nią na bok. Usiedli na ziemi za jakimiś kratami.

- Zrobiłam rozpiskę gdzie był ten potwór - oznajmiła Wheeler.

- Ma swój obszar - powiedział Jonathan, patrząc na trzy x. - To nie daleko od siebie.

- Pewnie tylko tam poluje - powiedziała Maeve.

- Checie tam iść? - zapytała Nancy.

-Pewnie nic nie znajdziemy - Jonathan pokiwał głową.

- Ja znalazłam. A jeśli znajdziemy tego potwora co to?

- Zabije go - Maeve wzruszyła ramionami. - Musi mieć mózg.

- A co jak nie ma? - zapytała Nancy.

- To jest głupi - Maeve wzruszyła ramionami, bawiąc się swoimi włosami. 

Jonathan wstał z ziemi, idąc w stonę samochodu. Maaeve zarzuciła włosy do tyłu, idąc za nim, a Nancy spojrzała na swoich rodziców, którzy rozmawiali z Lonnie'm i ruszyła za parą. Jonathan otworzył samochód Lonnie'go, a Maeve oparła się o maskę, patrząc czy mężczyna nie podejdzie. Jonathan wyjął ze schowka pisotolet i naboje. Nancy spojrzała na niego przestraszona. 

- A po co to? - zapytała.

- Gdyby potwór był głupi - Jonathan parsknął, chowając pisotet do środka marynarki. 

- To okropny pomysł - westchnęła Nancy. 

- A co innego chcesz zrobić? Możesz komuś powiedzieć, ale nikt ci nie uwierzy. 

- Twoja mama uwierzy. 

- Już jej wystaczy tego wszystkiego - oznajmiła twardo Maeve, a Jonathan kiwnął głową.

- I tak myślę, że zasługuje na prawdę - oznajmiła Wheeler.

- Powiem jej jak ten potwór będzie martwy - odparł Jonathan. Nancy westchnęła, pochylając głowę. 

- To co robimy teraz? 

- Przebierzemy się i pójdziemy gdzieś do lasu potrenować strzelanie - Jonathan wzruszył ramionami. 

- Brzmi dobrze - Maeve pokiwała głową.

- W lesie na polanie - powiedział Jonathan, zanim on i Maeve zaczęli odchodzić. Nancy spojrzała na ich plecy, a bardziej na Jonathan'a. 

- Strzelałeś już kiedyś? - zapytała Maeve. 

Ona i Jonathan byli teraz u niego w pokoju, przebierając się plecami do siebie. 

- Nie od kiedy skończyłem dziesięć lat. Lonnie zabrał mnie na polowanie w urodziny. Kazał mi zabić królika.

- Królika? - dopytała Maeve.

- Miałem dzięki temu stać się mężczyną. Płakałem przez tydzień.

- Moj Boże... 

- No co? Lubiłem Tuptusia.

- Chodziło mi o twojego ojca - westchnęła Maeve - To chyba nie jest tajemnica, że go nie lubię. Brenner też kiedyś podstawił mi królika, żeby zobaczyć, czy mogę kontrolować zwierzęta. Nie mogę, ale Dylan miał zawał na moich oczach.

- Dylan? - parsknął Jonathan.

- Ja nie śmiałam się z Tuptusia - ostrzegła Maeve. - Po za tym... - dziewczyna odwróciła się z uśmiechem. Jonathan zarzucił kurtkę na plecy, patrząc na nią zdezorientowany. - Jesteś lepszym mężczyzną niż twój ojciec.

-

✨Trauma bonding✨

Pink Roses |Jonathan ByersWhere stories live. Discover now