Rozdział 002

571 26 8
                                    

Will zasnął na kanapie, a Joyce przykryła go kocykiem. Maeve rozluźniła jego stres, sprawiając, że od razu zasnął. Biedny był pod wielkim ciśnieniem. Teraz trzeba było czekać, aż się obudzi.

Maeve poszła do kuchni, wyciągając kubki na kawy i herbatę.

- To co robiłaś przez ten rok Maeve? - zapytała Joyce siadając przy stole.

- Pomogłam starszej pani dostać się na Florydę, a ona przepisała na mnie swoje mieszkanie. Szukałam El, ale nigdzie jej nie ma. - oznajmiła Maeve krzywiąc się, zanim wsypała cukier do kawy.

- A jakaś szkoła? - zapytał Hopper, zanim wziął łyka swojej kawy.

- Pacuje w piekarni na końcu miasta - powiedziała dziewczyna. 

- Więc jednak zostałaś w mieście - Jonathan uniósł bwi urażony. 

- Nie. Nie było mnie pół roku - skłamała dziewczyna. - Szukałam El w pobliskich miastach, ale ona po prostu zniknęła.

- A jak w pracy? - zapytała Joyce, mocno chcąc ominąć wspominanie zeszłego roku.

- Dobrze, pacuje tam z dziewczyną, którą poznałam w szkole Jonathan'a. Pokazała mi wszystko co robią nastolatki. Jest nawet fajnie.

- I cała pensja wystarcza ci na utrzymanie wszystkiego? - zapytał wątpiąco Hopper. Maeve uśmiechnęła się pod nosem, biorąc łyka kawy. - Jasne. 

- O daj spokój, nikogo tym nie krzywdzę. 

- Tylko ich portfele - parsknął Dustin.

- Dokładnie. Nie chce, żeby jacyś biali, starzy, mężczyźni się na mnie wzbogacali - parsknęła Maeve. - Zwłaszcza, że większość z nich cały czas prawi mi ''komplementy''. - dziewczyna zrobiła nawias w powietrzu. Joyce pokiwała głową w zrozumieniu, ukyrwając rozbawienie za kubkiem. 

- Mądre - Jonathan pokiwał głową, krzywiąc się od tego jak jego kawa była gorzka.

- Mleka? - zapytała Maeve. Jonathan pokiwał głową zawstydzony, a Maeve podała mu mleko z lodówki. 

Maeve, Jonathan, Joyce i Hopper zormwiali jeszcze przez pół godziny, a Dustin słuchał przez większość czasu, czsami zadając jakieś pytania. Will zaczął się budzić, więc wszyscy odwrócili się w stronę kanapy.

- Jak się czujesz? - zapytała Maeve, drapiąc się po szyi. 

- Dobrze - powiedział Will. - Dużo lepiej. Dziękuję. 

- Nie ma problemu dzieciaku. Tylko nie stresuj się teraz za mocno. Okej?

- Jasne - uśmiechnął się Will. - Też mogę herbatę.

- Pewnie - Maeve wzruszyła ramionami.

Will i Dustin przenieśli się do swojej rozmowy na kanapę, dyskutując o komiksach i jakiejś grze. Maeve usiadła spowrotem do stołu, uśmiechając się delikatnie.

- Dlaczego nie poszłaś do liceum? - zapytał Jonathan.

- Chciałam, ale później przejżałam książki i zobaczyłam, że wszystko już umiem. Tylko bym się tak nudziła.

- A nie chcesz iść chociaż dla papierka? - zapytała Joyce. 

- Nie bardzo. Sama mogę sobie załatwić pracę gdzie chcę. Nie potrzebuję do tego nawet podstawówki. 

- Może powinnaś chociaż mieć liceum - zaproponował Hopper. - Możesz iść jako senior i będziesz w szkole tylko rok. 

- A ile lat jeszcze zostało tobie? - Maeve odwróciła się do Jonathan'a.

- Ten i następny - oznajmił chłopak. 

- A moglibyśmy być razem w klasie - westchnęła Maeve. - Dobra. Ale jako senior. Nie chce mi sie czekać dwóch lat. 

- Będzie trzeba cię jakoś wbić w system - oznajmił Hopper.

- Nie... - zaczęła Maeve.

- Nie możesz przeżyć całego życia na mocy.

- Tak po prostu będzie bezpieczniej. Nie wiem dokładnie, czy planują coś na mnie w labolatorium, a kiedy nie ma mnie w systemie, to trudniej mnie złapać.

- Ale ty się nawet nie chowasz - powiedział Jonathan.

- Ukrywam na widoku. Mam pracę i wszyscy mnie widzą, możliwe, że mawet obsłurzyłam pracowników labolatorium, ale obydwoje byliśmy tak zajęci własnymi sprawami, że nas to nie obchodziło. W szkole zmyję z całą chmarą, ale wcale nie muszę być wbita w system. - wyjaśniła Maeve.

- Imponujące - Hopper pokiwał głową.

Pink Roses |Jonathan ByersWhere stories live. Discover now