Rozdział 005

386 23 0
                                    

- To koniec - Jonathan schował twarz w dłonie, siadając na kanapie.

- Mogę ci pomóc - oznajmiła Maeve, kładąc głowę na jego ramię.

- Nie możesz. Normalni ludzie nie mogą tak zatrzymać pracy. - westchnął Jonathan. Maeve skrzywiła się delikatnie na słowo normalny, ale nic nie powiedziała, nie chcąc zaczynać żadnej kłótni.

Następnego dnia Nancy, Maeve i Jonathan czekali na rozmowę z Tom'em. Meve spojrzała przed siebie, widząc Bruce'a, który uniósł swój krawat i wystawił język, pokazując jej, że jest martwa. Maeve uniósła swój krawat z kamienną twarzą i wskazała na Bruce'a palcem. Mężczyzna odwrócił się i odszedł do swojego biurka. Nancy była blisko płaczu, a Jonathan nerwowo tupał nogą. W końcu policjant wyszedł z biura Tom'a.

- Nancy - powiedział Tom, wychodząc na korytarz. - Maeve. Jonathan.

Maeve westchnęła głęboko, idąc do biura ze spuszczoną głową. Dziewczyna stanęła za Nancy i Jonathan'em, ponieważ nie było trzeciego krzesła.

- Pracuje w tej gazecie od dwudziestu pięciu lat. Jesteśmy z małego miasteczka, ale mamy zaufanie, czyli coś, czym gazety z dużych miast nie mogą się pochwalić.

- Tom... - zaczęła Nancy.

- Wiecie z czego się to wzięło? Bo wierzę w coś w co wy nie wierzycie. W fakty. Teraz je omówimy. Fakt pierwszy, zlekceważyliście polecenie i nie porzuciliście tematu. Drugi, udawaliście dziennikarzy wielokrotnie okłamując starszą kobietę. Trzeci, bezprawnie wtargnęliście do jej domu. Czwarty, prawie zmarła w drodze do szpitala!

- Umarłaby bez nas! - uniosła się Nancy. - Szczur musiał ją czymś zarazić.

- Pięć! - zdenerwował się Tom. - Pani Driscoll choruje na schizofrenię paranoidalną! Tego nie wiedzieliscie, co? To wszystko co mi opowiadaliście brzmi jak wymysły chorej staruszki. Jej rodzina jest tak wściekła, że grożą nam pozwem.

- Pozwem? - przejęli się Maeve i Jonathan.

- To szaleństwo - zirytowała się Nancy.

- Tu masz rację Nancy. Ale mam nadzieję, że wyciągnięcie z tego lekcję, że za swoje czyny ponosi się konsekwencje - Tom usiadł za biurkiem. - I tak doszliśmy do ostatniego faktu. Zwalniam was. Całą trójkę. 

Maeve spakowała swoje rzeczy w ciszy, będąc bacznie obserwowana przez Bruce'a. Kiedy na jej biurku została tylko doniczka z katkusem, strąciła ją pudłem, a ta rozbiła się Bruce'owi pod nogami.

- Musisz to postrzątać! - zdnerwował się mężczyzna. 

- Nie pracuje już tutaj - oznajmiła Maeve wystawiając mu środkowego palca, kiedy wychodziła. 

Maeve podała swoje pudło Jonathan'owi, który z westchnięciem wpakował je do bagażnika. Maeve potargała mu włosy i pocałowała w policzek na pocieszenie, chociaż wiedziała, że nie bardzo mu to teraz pomoże. 

- To wszystko gówno prawda! - para usłyszała jak Nancy wyszła z biura. Maeve zacisnęła usta w cienką linię, żeby niepowiedzieć nic niemiłego. - Czyli według Tom'a szczur to tylko szczur, a Driscoll ma schizofrenię? Ja myślę, że Tom był naćpany - oznajmiła, ładując swój karton do bagażnika. Maeve wyprostowała się zaskoczona, patrząc na nią i na jej pudło. 

- Co? - zapytał zdzorienotwany Jonathan, również patrząc na pudło w bagażniku. Nancy pomyśłała, że chodzi im o jej teorię, więc mówiła dalej.

- Pocił się jak szalony i miał klejące łapy. Ochyda. - oznajmiła, a Jonathan parsknął śmiechem. - To niby jest zabawne? 

- To po prostu niesamowite, jak próbujesz się pezekonać, że masz rację - wyjaśnił Jonathan, a Maeve spojrzała na niego zaskoczona, że w końcu coś powiedział. - Tyle razy mówiłem, że masz przestać, ale odmówiłaś i mi się obwrwało.

- To tylko wakacyjna praca, świat się nie zawalił - Nancy przewróciła oczami.

Pink Roses |Jonathan ByersWhere stories live. Discover now