Rozdział 006

535 27 3
                                    

Jonathan, Nancy i Maeve weszli do domu Wheelerów jak najciszej się dało. Chcieli cicho przejść do pokoju Nancy, ale zostali zatrzymani przez panią Wheeler.

- Jonathan? Maeve? Co tutaj robicie? - zapytała.

- Przyszliśmy się pouczyć na test - powiedziała Nancy.

- Byliście na zakupach? - zapytała kobieta.

- Mój Walkman się zepsuł. Kupiliśmy nowy - skłamała Nancy. - Musimy już iść się pouczyć. Ten test jest mega trudny.

- Bardzo - Jonathan pokiwał głową.

- Ale Maeve... - pani Wheeler zmarszczyła brwi. - Nie jesteś klasę wyżej?

- Jestem... Ale przyszłam im pomóc - powiedziała powoli Maeve.

- To my idziemy - powiedziała Nancy i szybko pociągnęła parę do swojego pokoju.

Maeve usiadła na łóżku obok Nancy, a Jonathan zaczął chodzić po pokoju.

- Na pewno chcesz to zrobić? - zapytał Jonathan patrząc na Maeve.

- Nic mi nie będzie - oznajmiła Maeve. - Weź ten telefon Nancy. 

Nancy pokiwała głową, biorąc telefon z szfaki nocnej. Wykręciła numer i nerwowo zaczęła czekać na to, aż mama Barb odbierze. 

- Halo? - zapytała kobieta, podnosząc telefon, a Nancy zamarła. Maeve uszczypnęła ją w ramię.

- Pani Holland? Tu Nancy - otrząsnęła się dziewczyna. Ja... Muszę pani powiedzieć coś na temat Barb. I tamtej nocy. Nie powiedziałam pani prawdy, ale to nie jest rozmowa na telefon. Będę jutro o dziewiątej w parku Forrest Hill. Proszę nikomu nie mówić i nie oddzwaniać. To niebezpieczne. 

- Co to ma znaczyć? - zapytała pani Holland.

- Po prostu musi mi pani zaufać. Proszę. 

Nancy szybko się rozłączyła. Niepewnie spojrzała na Maeve, która siedziała pogrążona w swoich myślach, nieświadomie szczypiąc się w przedramię. Nie miała tatuażu, ale żeby pokazać El, że nie tylko ona na jakieś znamie, wypaliła sobie kawałek skóry, kiedy miała dwanaście lat. Brutalne, ale El przestała martwić się tatuażem. Teraz była tam tylko stara blizna. 

- Na pewno będziesz okej Maeve? - zapytał zmartwiony Jonathan.

- Już ci mówiłam. Przestańcie się tak pytać.

- Jasne, tylko, że dopiero co do nas wróciłaś, a już pakujemy cię w kłopoty.

- Nic nie zrobiliście. Sama chciałam tu przyjść. Przestań. 

- Dobra - westchnął Jonathan. - To co robimy teraz?

- Ja muszę ochłonąć przed jutrem - powiedziała Nancy. - Przyjedziecie po mnie jutro? - zapytała. 

- Okej - Jonathan pokiwał głową. - Idziemy Maeve?

- Idę do ciebie - oznajmiła Maeve. - Chce posiedzieć z Bob'em. - uśmiechnęła się. 

- Nie wiem czy dzisiaj przychodzi - powiedział Joanthan, otwierając drzwi i przepuszczając w nich Maeve. 

- To nic, może po prostu szukam pretekstu, żeby z tobą posiedzieć - Maeve wzruszyła ramionami. - Do jutra Nancy - machnęła ręką.

- Pa - pomachała Nancy, patrząc jak Maeve i Jonathan wychodzą z pokoju. Była delikatnie zazdrosna o ich relację, ale nie mogła nic na to poradzić. Nie chciała zabierać chłopaka Maeve, kiedy już go zaklepała, nawet o tym nie wiedząc. 

- ...Gdybym powiedziała, ej mogę z tobą posiedzieć? Ty byś powiedział tak, a później byłoby cicho i niezręcznie - wyjaśniła Maeve, kiedy zamknęła drzwi. Jonathan zaśmiał się, schodząc po schodach. 

- Już wychodzicie? - zapytała pani Wheeler, wychylając się z kuchni.

- Nancy jest zbyt zmęczona, żeby się uczyć - skłamała Maeve. - Ale jestem pewna, że pójdzie jej bardzo dobrze. Dużo się uczyła po za dzisiaj.

- Biedna, musi się bardzo stresować - pani Wheeler założyła ręce na piersi. - A zostaniecie chociaż na ciasteczka? Zaczęłam je robić, żebyście mieli przekąski do uczenia się.

Maeve i Jonathan popatrzyli na siebie, Jonathan wykonał malutki krok w tył, ale Maeve pociągnęła go do stołu. Nikt nie zrobił dla niej nigdy ciasteczek.

Pink Roses |Jonathan ByersWhere stories live. Discover now