Rozdział 005

645 32 3
                                    

Maeve wychyliła głowę przez okno, a jej włosy zaczęły falować do tyłu z wiatrem. Zrobiło się słonecznie i przyjemnie. Zupełnie inaczej od tego jak było rano. 

- Lubię tą piosenkę - oznajmiła, wracając do środka. 

- To od The Clash - oznajmił Jonathan z uśmiechem. 

- Nazwę też mają fajną - parsknęła. Jonathan zaśmiał się cicho. Maeve zaczęła wystukiwać rytm piosenki o kolano 

Jakiś czas poźniej, nastolatkowie dojechali na miejsce. Jonathan westchnął, wysiadając z samochodu, a Maeve podreptała za nim. Na dworze padało, więc dziewczyna założyła kaptur od swojej bluzy. Szybko przeszli na werandę, Maeve ściągnęła okrycie z głowy. Jonathan zaglądnął do środka, zanim mocno zapukał do drzwi. Jakaś kobieta otworzyła im drzwi.

- Mogę w czymś pomóc? - zptała zirytowna. 

- Lonnie w domu? - zapytał Jonathan. 

- Za domem. O co chodzi?

- Chcę się rozejrzeć - oznajmił Jonathan, wchodząc do środka. Maeve zesknowała kobietę wzrokiem, mijając ją w drzwiach.

- Co wy wyrabiacie!? - krzyknęła za nimi. 

- Będziemy się streszczać - oznajmił Jonathan. - Will? Will? Jesteś tutaj? - zapytał pukając w zamknięte drzwi. 

Maeve weszła do jakiegoś pokoju, zaglądając pod łóżko. Mieli wychodzić, kiedy Lonnie przyszpilił Jonathan'a do ściany.

- O mój Boże! - Maeve zakryła twarz dłońmi, zdziwiona nagłym atakiem mężczyzny. Jonathan szybko go odepchnął ze zdegustowną miną. 

- Zrobiłeś się silny - Lonnie uderzył Jonthana w bok z uśmiechem. 

- Wyjaśni mi ktoś co się dzieje - zapytała kobieta, patrząc na trójkę. 

- Jonathan, Cynthia, Cynthia, to jest Jonathan, mój najstarszy. Jego dziewczyna nazywa się... - Lonnie pstryknął palcami, próbując sobie przypomnieć.

- Nigdy się nie poznaliście, nie udawaj - prychnął zirytowany Jonathan. - To jest Maeve.

- Maeve - powtórzył Lonnie. - Miło cię poznać Maeve. - Maeve spojrzała na niego zimno, więc mężczyzna odwrócił wzrok. - Może pójdziemy do tyłu? - zapytał Jonathan'a. 

Jonathan wzruszył ramionami, od razu podchodząc do samochodu i sprawdzając bagażnik. 

- Tyłek też mi sprawdzisz? - zapytał Lonnie. - Powiem wam to samo co glinom. Nie ma go tu i nigdy nie było. 

- To czemu nie oddzwoniłeś do mamy? - zirytował się Jonathan.

- Nie wiem - Lonnie wzruszył ramionami. - Założyłem, że zapomniała gdzie on jest. Albo, że on zapomniał drogi do domu. Chłopak nigdy nie umiał o siebie zadbać.

- To nie jest żart - powiedziała Maeve poważnie, a Lonnie odwócił od niej wzrok, czując się niekomfortowo.

- Hopper wciąż jest komendantem? - zapytał mężczyzna, a Jonathan westchnął. - Powiedz matce, żeby wyniosła cię z tej dziury. Niech zamieszka w mieście, ludzie są tutaj normalniejsi. Mógłbym was częściej widywać. - Jonathan przewrócił oczami. - Co? Myślisz, że nie chcę?

- Wiem, że nie chcesz - powiedział Jonthan. 

- To gadanie twojej matki. Wie w ogóle, że tu jesteś? - Jonathan nie odpowiedział. - Świetnie, jeden znika, a drugi szwenda się z dziewczyną. Wzór opieki rodzicielskiej. Chodzi o to, że może to nie ja jestem dupkiem. 

Jonathan wziął głeboki oddech, zabrał od Maeve jedną kartkę ogłaszjącą zaginięcie Will'a i agresywnie wcisnął ją Lonnie'mu do ręki.

- Gdybyś zapomniał jak wygląda. 

Maeve spojrzała na Lonnie'go krytycznie, zanim odeszła za Jonathn'em.

- Urocza parka, nie sądzisz? - Maeve usłyszała jeszczę Cynthię, zanim weszła do środka.  

- Teraz co? - zapytała, kiedy znowu byli w samochodzie.

- Teraz czas na twoją siostrę - oznajmił Jonathan. - Gdzie powinniśmy szukać.

- W lesie - oznajmiła Maeve, a Jonathan spojrzał na nią zdezorientowany, zanim odjechał.

Pink Roses |Jonathan ByersOù les histoires vivent. Découvrez maintenant