Rozdział 003

566 29 1
                                    

Maeve jęknęła ponosząc się z łóżka, kiedy usłyszała dzwonek telefonu. Zaczęła szkołę przy pomocy Hoppera i radziła sobie najlepiej że swojego rocznika, co było oczywiste. Zaczęła zadawać się z Jonathan'em i Nancy, która poprawnie przedstawiła ją Steve'owi. Nie było taki zły, prawie jak golden retriever.

- Czego? - warknęła nieprzyjemnie, przeczesując swoje włosy.

- Nie zabijaj mnie - Jonathan parsknął po drugiej stronie słuchawki.

- Co jest? - zapytała dziewczyna.

- Sprawdzam czy nie spóźnisz się na lekcję - oznajmił chłopak.

- Okej to był tylko jeden raz... - Maeve zaczęła się tłumaczyć.

- Jeden tydzień. W tym miesiącu.

- Ja nawet nie chciałam iść do szkoły. Zmusiłeś mnie.

- Żebyś mogła spędzić czas z normalnymi nastolatkami.

- Ty nie jesteś normalny?

- Nie - Jonathan parsknął śmiechem, zanim się rozłączył. Maeve pokiwała głową rozbawiona, odkładając słuchawkę.

Zaczęła się ubierać i ruszyła w drogę, łapiąc swojego walkmana w ręce. Kiedy była już na parkingu, prawie została potrącona przez niebieski samochód. Ze środka wyszedł blondyn i ruda dziewczyna, która szybko odjechała w stronę gimnazjum.

- Posrało cię!? - krzyknęła dziewczyna. Chłopak tylko zeskanował ją wzrokiem, zanim wyrzucił peta pod jej nogi i odszedł.

- Wszystko dobrze? - zapytała Nancy, wychylając się z samochodu Steve'a.

- Dobrze - Maeve machnęła ręką idąc na lekcję. - Tutaj jesteś - uśmiechnęła się Maeve, doganiając Jonathan'a przy wejściu. Razem weszli do środka prawie stykając się koniuszkami palców.

- Maeve powinnaś przyjść na imprezę - uśmiechnęła się Tina, podając jej pomarańczową ulotkę. Maeve uniósła brew zmuszając Tinę, żeby dała drugą dla Jonathan'a.

- Nie musisz tego robić - Jonathan pokręcił głową.

- Daj spokój - Maeve machnęła ręką. - Przebierzemy się jako wampiry i będziemy spijać krwisty pącz.

- Brzmi dobrze ale nie wiem czy dam radę przyjść. Muszę pilnować Will'a w Halloween.

- Cholera - westchnęła - Może chociaż o tym pomyśl proszę. Zawsze możesz przyjść jak już go odstawisz.

- Pomyślę. Widzimy się na lunchu.

- Jasne.

Po szkole Maeve pojechała z Jonathan'em do niego do domu, żeby się pouczyć.

- To jest nudne, ja to umiem - powiedziała Maeve, uderzając czołem o stół. - Mogę iść oglądać?

- Maeve - powiedział Jonathan, nie podnosząc wzroku znad książki, a dziewczyna fuknęła obrażona, wracając do zadań. - Tak po za tym to Bob dzisiaj przyjeżdża. Zostaniesz na film?

- Będzie popcorn?

- Jasne - Jonathan wzruszył ramionami.

- No to będę.

Jakiś czas później nastolatkowie skończyli swoje zadania. Jonathan poszedł do Will'a, a Maeve została z Joyce, dopóki nie zadzwonił dzwonek do drzwi.

- Jak tam dziwaki? - zapytała wchodząc do pokoju Will'a.

- Maeve wolałabyś się przyjaźnić z Bowiem czy Kenny Rogersem? - zapytał Jonathan.

- Bowie, oczywiście - oznajmiła dziewczyna, kładąc się na łóżko. - O czym rozmawiacie, że jest tak poważnie?

- Will myśli, że jest dziwakiem - oznajmił Jonathan.

- Jasne, że jesteś - prychnęła Maeve, poprawiając się na łóżku, a Will spojrzał na nią urażony. - Ja też jestem dziwakiem, bo mam moce. Jonathan jest dziwakiem, bo się ze mną zadaje, a ty jesteś jego bratem, co również czyni cię dziwakiem, Will'u Byersie. Przynajmniej nie lubisz Kenny'ego Rogersa - parsknęła dziewczyna, rozbawiając braci.

- Kenny Rogers? - zapytał Bob, wchodząc do pokoju - Uwielbiam go! Miło cię widzieć Maeve.

- Cześć Bob - Maeve uśmiechnęła się delikatnie. - Co co dzisiaj oglądamy?

- Pan mamuśka - oznajmił rozradowany Bob, wychodząc z pokoju. Trio spojrzało na siebie rozbawione, zanim wyszli do salonu.

Pink Roses |Jonathan ByersWhere stories live. Discover now