Rozdział 010

520 27 3
                                    

Dziękuję za ponad tysiąc wyświetleń ♥️

*

Maeve obudziła się z ogromnym bólem szyi. Łóżko było niewygodne, a po za tym musieli się na nim cisnąć we trójkę. Ani Maeve, ani Nancy nie wróciły już do swojego pokoju. 

- Wstałaś? - zapytał Jonathan, wychodząc z łazienki. 

- Mhm - Maeve przewróciła oczami. - Gdzie Nancy? 

- Na podłodze. W nocy spadła z łóżka i oznajmiła, że podłoga jest dużo wygoniejsza. Zabrała nam poduszki i teraz tak śpi.

Jonathan wskazał głową na Nancy, która leżała na podłodze jak rozjechana żaba z jedną poduszką na brzuchu, a drugą pod głową. Maeve wychyliła się, żeby to zobaczyć i zacząła się śmiać.

- Obudź ją - rozkazała chichocząc, zabrała z torby potrzebne rzeczy i poszła przebrać się do łazienki.

Kiedy oddawali klucze do recepcji, Maeve zmusiła kobietę, żeby oddała im pieniądze za pokoje. Nie miała zamiaru płacić za niewygodne łóżko i pająki w wannie. Resztę drogi przebyli bez żadnych stopów.

- Jesteś pewna, że to tutaj? - zapytał Jonathan, odwracając się do Nancy. Dziewczyna pokiwała głową pewna siebie. Maeve i Jonathan spojrzeli na siebie nieprzekonani, wychodząc z samochodu. 

Jonathan zadzwonił dzwonkiem, czekając, aż ktoś otworzy drzwi. 

- Spójrzcie w kamerę - rozkazał mężczyzna przez głośnik. 

Maeve odwróciła głowę w prawo i spojrzała w górę, salutując prześmiewczo. Jonathan i Nancy zaczęli rozglądać się na boki, ale w końcu spojrzeli tam gdzie Maeve. Murray otworzył drzwi, wyglądał na lekko rozdrażnionego, więc Maeve nie powiedziała nic o jego wyglądzie, mimo, że na usta cisnęło jej się ''Niezłe wdzianko''.

- Nancy Wheeler, Maeve Montgomery, Jonathan Byers. Jesteście daleko od domu, zapraszam. Mam tylko nadzieję, że nie przyjechaliście tylko po to, żeby powiedzieć mi o niedźwiedziu w ogródku Harringtona. To już słyszałem. - mężczyzna przesunął drzwi, pokazując pokój pełen tropów porozwieszanych na ścianach. - Prześledziłem dwieście tropów, większość fałszywa, ale tak to bywa. 

- Chronologia jest zła - oznajmiła Nancy. - Godziny się nie zgadzają. 

- Dziewczyna z ogoloną głową to nie rosjanka. Jest z mojego labolatorium. Ma na imię El - oznajmiła Maeve. - Krótko od Eleven. 

- Przepraszam, twojego labolatorium? - zapytał Murray.

- Lepiej usiądź - poradził Jonathan. 

Nancy zatrzumała kasetę, a Murray spojrzał na całą trójkę w szoku. Właśnie skończyli mu wszystko tłumaczyć. 

- Czy ta kaseta wystarczy jako dowód obiążający? - zapytała Nancy. 

Murray wstał z kanapy, wychodząc z pokoju. Maeve zmarszczyła brwi, idąc za nim razem z Jonathan'em i Nancy. Murray wszedł do kuchni, nalewając sobie wódki z lodem. 

- Co ty robisz? - zapytała Nancy.

- Myślę - oznajmił Murray.

- Z wódką? - Maeve uśmiechnęła się rozbawiona. 

- Owszem, bo uspokaja system nerwowy. 

- A teraz co? Muzyka? - zapytała zirytowana Nancy. - Ile jeszcze potrwa to twoje myślenie? Zadałam ci proste pytanie. - Murray zaśmiał się głośno. 

- Wcale nie jest proste. Tak jak wszystko co mi powiedzieliście. Ona ma supermoce - Murray wskazał szklanką na Maeve. - Ale nie w tym rzecz. To nie ja mam wam uwierzyć tylko oni. Nie potwierdzisz tego i nie mów o niej, bo jeśli użyje na tym kogo zna to jej nie uwierzą, a jak podstawią jej obcą osobę i się uda, to ktoś inny znowu ją zamknie, a tego chyba nie chcecie. Zwłaszcza ten kochaś - mężczyzna machnął niechlujnie ręką na Jonathan'a. - Oni wszyscy muszą uwierzyć. Listonosz, ksiądz, nauczyciel, cały świat. Oni w nic nie uwierzą. 

Pink Roses |Jonathan ByersWhere stories live. Discover now