Rozdział 013

569 30 0
                                    

Jonathan i Maeve podeszli na polanę. Byli szybciej od Nancy.

- Ja nie będę strzelać - oznajmiła Maeve, kładąc się na ziemi.

- To co będziesz robić? - zapytał Jonathan.

- Leżeć. Poszukam Eleven - powiedziała, zamykając oczy.

Maeve nie miała takiego samego przeszukiwania jak Eleven, ale mogła przeszukać jakiś teren. Usiadła po turecku z zamkniętymi oczami, dotykając ziemi koniuszkami palców. Od razu wyłapała myśli Jonathan'a, który rozładowywał stres w strzelaniu. Był trochę zirytowany, że mu nie wychodziło. Kiedy Nancy przyszła, Maeve od razu wyciszyła się na ich rozmowę, poszerzając szukanie dużo dalej.

Eleven chodziła po lesie, otoczona przez trzy inne osoby i była bezpiecza. Rozmawiała z jakimś chłopcem o jego zadrapaniu na brodzie.

Maeve westchnęła z uśmiechem, wycierając krew z nosa. Była bezpieczna i znalazła przyjaciół.

- Wszystko dobrze Maeve? Wyglądasz na wyczerpaną - powiedziała Nancy, podchodząc bliżej.

- Zwykle nie używam tak mojej mocy, to nic - Maeve machnęła ręką.

- To coś o twojej siostrze? - zapytał Jonathan. - Wiesz już gdzie jest?

- Nie. Przepraszam. Mogłam tylko się dowiedzieć jak daleko jest.

- I daleko? - zapytał Jonathan. Gdyby była blisko mogłaby od razu pomóc odzyskać Will'a.

- Bardzo - skłamała dziewczyna. Naprawdę nie chciała jeszcze zostawiać Jonathan'a. Mogli najpierw zająć się potworem. Jonathan pokiwał głową w zrozumieniu, podając jej rękę, żeby wstała. - Ale jest bezpieczna.

Cała trójka zaczęła chodzić po lesie. Maeve lekko za Jonathan'em i Nancy. Oboje zaczynali się do siebie ocieplać, sprawiając, że Maeve czuła się niepotrzebna. Być może Jonathan wcale jej nie potrzebował. Nie wiedziała tego. Nie przeczytała jego myśli o niej, bo była przestraszona rezultatów. Może Nancy mogła ją zastąpić. Była normalną dziewczyną, z normalną rodziną.

Niespodziewanie Nancy i Jonathan zaczęli się kłócić o to kto ma gorzej w swoich stereotypach. Maeve przewróciła oczami, przechodząc obok nich niezainteresowana. Nancy jednak nie mogła być zastępcą i dało jej to dziwną satysfakcję. Jonathan szybko dołączył do Maeve.

Słońce powoli zaczęło zachodzić, ale Jonathan, Maeve i Nancy nadal chodzili po lesie.

- Nie mam kurtki i teraz mi zimno - Maeve pociągnęła nosem, skacząc obok Jonathan'a.

- Chcesz moją bluzę z podspodu? - zapytała Nancy.

- Dzięki, ale mogę się nie zmieścić tutaj - Maeve zaznaczyła palcem swoją klatkę piersiową. - Zaraz mi przejdzie, jeszcze nigdy nie byłam na dworze jak było tak zimno.

- Okej - Nancy pokiwała głową. Maeve uśmiechnęła się do niej. Czasami Nancy była okej. - Słyszeliście to? Maeve i Jonathan poszli za Nancy, żeby znaleźć ranną sarnę. - O mój Boże. - jej oczy się załzawiły. Cała trójka uklęknęła przy nim, żeby zobaczyć jak bardzo był ranny. - Ktoś go potrącił. Nie możemy go tak zostawić.

- To co chcesz zrobić? - skrzywiła się Maeve, odwracając głowę w bok.

Nancy chwyciła pistolet, celując w głową zwierzęcia. Zaczęła płakać, a Jonathan odwrócił wzrok.

- Daj mi ten pistolet - powiedziała Maeve, patrząc na nich. - Zrobię to.

Trójka wstała a Maeve wycelowała pistolet w stronę jelenia. Zwierzę uniosło delikatnie głowę, a Maeve nacisnęła spust. W tej samej chwili coś pociągnęło go w krzaki. Pocisk trafił w ziemię.

- Co to było? - zapytała przestraszona Nancy.

- Nie wiem - Maeve trzęsącą się ręką, podała pistolet Jonathan'owi.

Zaczęli iść po śladach krwi, szukając zwierzęcia.

- Gdzie on zniknął?

- Nie wiem. Widzisz gdzieś więcej krwi? - zapytał Jonathan.

- Nie - Nancy pokiwała głową, odchodząc dalej.

Maeve i Jonathan rozglądali się niepewnie po otoczeniu, szukając sarny. Nagle oboje usłyszeli zdeformowany krzyk Nancy. Szybko pobiegli w stronę, gdzie poszła. Przy drzwie były jej rzeczy, ale Nancy nigdzie nie było. Maeve chwyciła torbę i razem z Jonathan'em pobiegli jej szukać.

Pink Roses |Jonathan ByersWhere stories live. Discover now