Rozdział 002

477 24 0
                                    

Maeve położyła się na biurku, czekając na Nancy. Dziewczyna powiedziała jej wczoraj o telefonie od pani Driscol. Uważała, że mogła rozwiązać tą sprawę, tylko będzie potrzebować małej pomocy. Chciała pomocy od Maeve, ale dziewczyna nie lubiła jej aż tak mocno, ani nie chciało jej się iść samej. Więc Nancy postanowiła zabrać Jonathan'a, który nie umiał jej odmówić, ale to nie spodobało się Maeve. Nie ufała Nancy. 

- Masz? - zapytała Maeve, słysząc kroki Nancy. Dziewczyna kiwnęła głową z uśmiechem, więc Maeve podniosła się z krzesła. Dziewczyna poszła do ciemnicy po Jonathan'a, delikatnie otwierając drzwi i wślizgując się do środka. - Jonathan - powiedziała, dźgając go w bok. Jonarhan podskoczył lekko, zanim odwrócił się w stronę Maeve.

- Co jest? - zapytał z uśmiechem. 

- Nancy ma zgodę. Idziemy - uśmiechnęła się Maeve. 

- Wciąż nie jestem pewien, czy to taki dobry pomysł - Jonathan pokręcił głową. 

- Będzie dobrze, przecież nas nie zwolnią - Nancy machnęła ręką. 

- A co jest złego w zapytaniu się - westchnął Jonathan, kiedy wyszli na zewnątrz. 

- To, że Tom odmówi. Będziemy prosić o wybaczenie, nie pozwolenie - powiedziała Nancy. Maeve parsknęła, otwierając drzwi od samochodu. Nancy usiadła z tyłu, a Jonathan odpalił samochód. - A jeśli temat wypali, to Tom nie będzie  się przejmować. Może nawet nam podziękuje. 

- Albo starsza pani jest walnięta, będzie z tego afera, a Tom nas wyrzuci. 

- Wtedy po prostu nie będziemy musieli tam więcej pracować - Nancy wzruszyła ramionami, a Maeve przewróciła oczami. Ona wiedziała, że Jonathan potrzebował tej pracy, Nancy nie zdawała się tym przejmować.

Nancy zapukała do drzwi, niecierpliwie czekając, aż ktoś otworzy. Maeve zgarbiła się lekko, chowając ręce w kieszenie spódnicy. Drzwi powoli się otworzyły, więc Maeve wyprostowała się. Starsza kobieta otworzyła drzwi.

- Pani Driscoll? - zapytała podekscytowana Nancy.

- Tak? - zapytała kobieta.

- Dzień dobry, jestem Nancy. Nancy Wheeler, rozmawiałyśmy wczoraj przez telefon.

- Jesteśmy z gazety - uśmiechnęła się Maeve, a Jonathan przytaknął. 

- Ah, no tak! - uśmiechnęła się kobieta. - Boże drogi. Wyglądacie za młodo na dziennikarzy.

- Często nam to mówią - uśmiechnął się Jonathan. 

- No to chodźcie za mną.

- Mieszka tu pani sama? - zapytała Nancy, rozglądając się po miejscu.

- Tak, mój mąż zmarł jakieś dziesięć lat temu.

- Nieźle Nancy - Maeve szepnęła, przewracając oczami. - Bardzo nam przykro. - powiedziała kobiecie.

- Oh, to nic. Bardzo lubię ciszę, a przynajmniej lubiłam. Za mną - kobieta machnęła ręką, prowadząc ich do piwnicy. - To tam - pani Driscoll pokazała ręką w stronę rozwalonego nawozu, kiedy byli już na dole. Maeve uklęknęła przy nich, marsząc brwi, a Jonathan zrobił zdjecie.

- Te małe ślady zębów są... - zaczęła dziewczyna niedowierzając. - Powinny leżeć martwe.

- Też tak myśle, dlatego powiedziałam sobie ''Doris, musisz zadzwonić do gazety, niech ludzie wiedzą co się dzieje''. 

- A jest pani pewna, że szczury to zrobiły? - zapytała sceptycznie Nancy. - To szalone.

- Skarbie wiem, ale z nimi jest coś nie tak. Nawet udało mi się jednego złapać. 

- Może nam pani pokazać? - zapytała Maeve, wsatjąc z ziemi, przy pomocy Jonathan'a.

Pink Roses |Jonathan ByersWhere stories live. Discover now