Rozdział 006

409 23 3
                                    

Maeve spojrzała na Nancy zirytowana, próbując opanować chęć rzucenia się na nią. Spokojnie sięgnęła do bagarznika i wepchnęła Nancy jej pudło w ręce z taką siłą, że dziewczyna się zachwiała. 

- Nancy pojedziesz dzisiaj autobusem - oznjamiła Maeve, luzując karawat.

- Dlaczego? - zapytała Nancy zdezorientowana.

- Żebyś mogła zrozumieć jakie przywileje masz ze swoją rodziną mieszkającą na Maple Street. Nie musisz się martwić o nic, o co Jonathan musi. Wiesz, że życie kosztuje? - zapytała zdenerwowana Maeve. - Nie wytrzymałabyś tygodnia w jego skórze! Więc nie przewrcaj na niego oczami! 

- Jesteś po prostu o mnie zazdrosna - oznajmiła Nancy. - Że moi rodzice mnie nie sprzali i mnie kochają. 

- Nancy! - zdenerwował się Jonathan. 

- Wiesz jaki jest twój problem, Maeve? - zapytała Nancy, odkładając pudło na ziemię. - Zawsze będziesz o mnie myśleć. Nie ważne czy będziesz z Jonathan'em, czy nie. Ja mam wszystko, czego ty nie masz i właśnie tego mi zazdrościsz. 

- Myślę, że masz autobus za dwie minuty - oznjamiła Maeve, nie dając się sprowokować. - Twoje rzeczy - uśmiechnęła się, podnosząc pudełko. Nancy szybko wystawiła po to ręce, ale Maeve upuściła to na ziemię. Rzeczy ze środka wypadły na chodnik, a Nancy musiała się schylić żeby je podnieść. Po tym szybko odeszła, znikając za zakrętem.

- To było niepotrzebe - oznjamił Jonathan, przypominając sobie, co stało się z jego aparatem dwa lata temu. - I upokażające.

- A to co powiedziała nie było? - zirytowała się Maeve. 

- Nie aż tak. 

- Nie aż tak!? 

- Słowa działają tylko wtedy, kiedy na to pozwolisz. 

- Czy ty się za nią wstawiasz? - zapytała dziewczyna.

- Nie - Jonathan zamknął bagażnik. Maeve westchnęła zirytowana, idąc do samochodu. - Właściwie, to pojadę sam, muszę pomyśleć. 

- Co? - Maeve spojrzała na niego zdezorientowana. 

- Twój blok jest bardzo blisko stąd, chyba możesz się przejść - Jonathan wyjaśnił zirytowany, wsiadając do samochodu. Maeve spojrzała zraniona jak odjeżdża. 

Maeve wróciła do mieszkania, wycierając oczy, żeby nie płakać. Była bardziej zdenerwowana, niż smutna. Mocno rzuciła kluczami o ziemię i kopnęła stojak z butami. 

Następnego dnia Maeve obudziła się skulona w fotelu z bólem w kręgosłupie i mrowieniem w lewej nodze. Powoli otworzyła oczy, nie do końca rozumiejąc, co się dzieje na około niej. Dziewczyna przetarła oczy, po czym westchnęła, pamiętając, że nie zmyła wczoraj makijażu. Kiedy była odświerzona zaczęła pić kawę, cały czas wpatrując się w telefon miażdżaąco. 

Wczoraj miała swoją pierwszą któtnię z Jonathan'em, jeżeli możnabyło to tak nawzać i nie wiedziała co zrobić. Myślała, że raczej Jonathan powinien ją przeprosić i zadzwonić, za zosawienie jej na chodniku i zabranie jej rzezczy. Jednak martwiła się czy nie zrobił niczego głupiego, kiedy pojechał i chciała zadzwonić czy wszystko wporządku. Może jego mamy by odebrała. Jak na zawołanie zaczął dzwonić telefon, więc dziewczyna szybko odłożyła kubek i do niego podbiegła.

- Tak? - zapytała szybko.

- Musisz przyjechać - oznajmił szybko Mike. - To pilne.

- Coś z El? - zapytała dziewczyna, szybko chwytając buty.

- To nie na telefon. Chodzi o nasze życia. Pospiesz się - rozkazał, po czym się rozłączył.

- Cholera - przeklęła Maeve, szybko szukając kluczy. Kiedy je znalazła, szybko wybiegła z domu i trzasnęła drzwiami. Chwyciła czyiś rower spod bloku i odjechała do Wheelerów.

- Zajęło ci trochę - oznajmił Mike wpuszczając ją do środka.

- Właśnie nauczyłam się jeździć na rowerze - oznajmiła zasapana Maeve. - Co się stało? Dlaczego tutaj jesteś? - zapytała zdezorientowana, patrząc na Jonathan'a.

- Przywiózł mnie - oznajmiła Nancy.

- To twój dom - Maeve przewróciła oczami, a jej myśli zaczęły świrować. - A teraz... Czy ktoś mi powie po co tutaj jestem?

Pink Roses |Jonathan ByersWhere stories live. Discover now