Rozdział 023

497 31 2
                                    

Maeve siedziała na kanapie dekorując pierniczki w świątecznym sweterku, który kupiła jej Joyce. W tle leciało Jingle bells rock, a Joyce uczyła Will'a jak tańczyć. Jonthan skierował kamerę na Maeve, która uniosła wzrok.

- Nie filmuj mnie tylko Will'a - rozkazała wracając do dekorowania. 

- Nie rób tego - zaprzeczył Will, Maeve uniosła na niego wzrok.

- Zrób. Za jego komentarze na temat swetra.

- Jest po prostu zazdrosny, że takiego nie ma - zaśmiał się Jonathan.

- Serio? - westchnął Will, patrząc jak Jonathan wraca do niego z kamerą. - Musisz wszystko filmować? 

- Tylko dobre rzeczy - oznajmił Jonathan z uśmiechem.

- A to jest złoto - parsknęła Maeve. - Nie! Lukier! Teraz jest wielką plamą! - oznajmiła zawiedziona Maeve, patrząc na pierniczka, który miał wielką czewoną plamę, tam gdzie powinna być głowa. 

- Rudolf wszedł mu za mocno - Jonathan wzruszył ramionami, filmując pierniczka przez kilka sekund.

- Nie pokazuj mojej porażki życiowej - Maeve pokręciła głową zawiedziona. - Odłóż już kamerę, musimy iść się przebrać, żeby zdążyć do szkoły.

- Jak chcesz.

Jonathan wyłączył nagrywanie, odkładając kamerę na stół. Maeve poszła do jego pokoju, zgarniając z łóżka ciemnoniebieską sukienkę z długim rękawem, sięgającą do kolan w małe śnieżynki na końcach. 

Kiedy oboje byli gotowi, wyszli z domu. Musieli jeszcze zajechać po Nancy, która zgłosiła się do nalewania dzieciom ponczu. Jonathan miał zająć się robieniem zdjęć, a Maeve miała pilnować dzieciaków bawiących się na sali. Byli to głównie nauczyciele i rodzice, ale Maeve się nudziło i przy pomocy zawatwiła sobie miejsce, zamiast Karen Rodgers. 

- Co tak długo? - zapytała Nancy, wsiadając na tylne siedzenie.

- Zdaj na prawko jak ci się nie podoba - parsknęła Maeve, przewracając oczami. Odkąd Maeve zaczęła chodzić z Jonathan'em stosunki pomiędzy nimi nie były za dobre. Nancy uśmiechnęła się zirytowana, zapinając pasy.

- Próbuję - oznajmiła. Maeve pokręciła głową, opierając się o szybę znudzona. 

Kilka dzieci było już na sali, ale nikt nie tańczył, muzyka zaczęła grać, kiedy Mason z ostatniej klasy liceum wszystko podłączył. Zaczęło przychodzić co raz więcej dzieci, ale wszyscy wciąż podpierali ściany.

- Cześć Maeve - przywitała się Max idąc do swojego stolika, gdzie byli już Lucas i Mike.

- Cześć - Maeve machnęła głową, nadal obserwując dzieci.

- Nie przejmuj się nimi, zawsze tak robią na początku - uśmiechnęła się jakaś mama. - Pewnie też tak robiłaś w ich wieku.

- Pewnie - Maeve odwzajemniła uśmiech, potajemnie układając ręce w trójkąt. - Zaraz się rozruszają.

- Już zaczynają - uśmiechnęła się kolejna mama, widząc dzieci wychodzące na parkiet. - Oh, mój mały Tim tam jest - kobieta złapała się za serce rozczulona. - Tańczy ze swoją koleżanką.

- Oh! To moja Chelsea! - ucieszyła się inna mama. 

Kobiety zaczęły mówić coś o związku, a Maeve przecisnęła się pomiędzy nimi, idąc do Jonathan'a. 

- Mamusie mnie wykończą - powiedziała Maeve, kiedy dotarła na miejsce. Jonathan kazał jej zaczekać i zrobił zdjęcie jakiejś grupie, która odeszła chwilę później.

- Mówiłaś - powiedział, odwracając się w jej stronę. 

- Jakieś dzieciaki zaczęły tańczyć, a one już mówiły o rozmiarze sali i ile gości zaproszą na wesele. Nie wytrzymam całego wieczoru.

- To dlaczego kazałaś się zapisać? - zaśmiał się chłopak.

- Żeby spędzić z tobą trochę czasu - Maeve dźgnęła go w bok. - Szkoła jest nudna, Jonathan - oznajmiła dziewczyna, czytając jego myśli. Jonathan parsknął, robiąc zdjęcia kolejnym osobom. Maeve przekręciła głowę w bok i poczekała, aż pójdą.

- To ta parka, o której mówiłam.

Pink Roses |Jonathan ByersWhere stories live. Discover now