Rozdział 003

442 33 3
                                    

Wesołych świąt wszystkim! Mam nadzieję że wasze święta idą dobrze

Zapomniałam napisać wam dodatek świąteczny tak jak do reszty ale dajcie mi czas do 26 😂

*

- Chodźcie tutaj - pani Driscoll machnęła ręką. 

Cała trójka poszła z nią za szafki, skąd można było usłyszeć stukanie metalu. Coś było przykryte starym, białym prześcieradłem i miotało się wściekle. Pani Driscoll odsłoniła prześcieradło, ukazując szczura skaczącego po klatce, próbując się wydostać. 

- Mogę skorzystać z telefonu? - zapytała Nancy. 

- Oczywiście, chodź za mną - uśmiechnęła się pani Driscoll. Maeve uśmiechnęła się do niej, klękając przed klatką szczura. 

- Czym ty jesteś? - wyszeptała, nie będąc pewna co do prawdziwości szczura. Zwierze uderzyło w ściankę przy której dziewczyna miała głowę, więc Maeve odskoczyła, przewracając się. 

- Okej? - zapytał Jonatan, próbując się nie zaśmiać.

- Nie śmieszne - Maeve pokiwała głową, otrzepując spódnicę. - Rób zdjęcia i idziemy. Jest okropny.

- Powinnaś zobaczyć szczury w Nowym Jorku jeśli myślisz, że ten jest okropny - zaśmiał się chłopak.

- Ronnie już mi mówiła - Maeve otrzepała się z nieprzyjemnego wspomnienia. 

- Chcę iść na studia w Nowym Jorku, przyzwyczaj się - zaśmiał się chłopak, robiąc zdjęcia.

- Jakbyś nie mógł jechać na Florydę - zaśmiała się Maeve, chociaż bardzo wspierała mażenia Jonathan'a. W zasadzie to chciała się tam przenieść razem z nim, skoro El była całkowicie bezpieczna. 

Jonathan odszedł od klatki, żeby zmienić pamięć, a szczur przestał się miotać. Oboje Maeve i Jonathan spojrzeli dziwnie w jego stronę. Zwierzę było zwinięte w kulkę i oddychało szybko, wydając z siebie ciche popiskiwania. 

- Ej wy! - Nancy zbiegła szybko po schodach. Maeve i Jonathan szybko odwócili się w jej stronę, a Maeve złapała się za serce. - Mam trop.

- Dobra, ale z tym szczurem jest coś nie tak - oznajmił Jonathan,

- No nie chrzań - Nancy przewróciła oczami. - Chodźcie - rozkazała wracając na górę, Maeve przewróciła oczami, biegnąc za nią. 

- Czekajcie! - zawował Jonathan, zbierając swoje rzeczy. 

Następnego dnia Nancy miała wszystko uszykowane do pokazania. Przyszła po zdjęcia do Jonathan'a, z którym siedziała Maeve. Jonathan cicho przywitał się z Nancy, a Maeve skinęła jej głową. Jonathan uszykował zdjęcia dla Nancy, która stała obok niego niecierpliwie.

- Jesteś tego pewna? - zapytał Jonathan, podając jej zdjęcia.

- Naprawdę jesteś synem swojej matki - uśmiechnęła się Nancy. Maeve uniosła brew pytająco w kierunku Nancy.

- Co to ma znaczyć? - zapytał Jonathan zdezorientowany, delikatnie odsuwając się od Nancy, ale dziewczyna zrobiła jeszcze jeden krok bliżej, kładąc dłoń na jego przedramieniu.

- To znaczy, że za dużo się martwisz - uśmiechnęła się. Maeve spojrzała na nią widocznie zirytowana, żałując, że nie może użyć swoich mocy. - Poradzę sobie - pokiwała lekko głową, prawie szepcząc. Maeve chrząknęła, zeskajując z biurka po boku Jonathan'a. Nancy spojrzała na nią i szybko wyszła. 

- Zazdrosna? - uśmiechnął się Jonathan. 

- Proszę - zaśmiała się Maeve. - To smutne.

Jonathan przewrócił oczami z uśmiechem, przyciągając Maeve za krawat. 

- Jesteś trochę zazdrosna - Jonathan lekko zmarsczył nos z uśmiechem. Maeve pstryknęła go w nos.

- Nie - uśmiechnęła się wywyższająco. Jonathan ją pocałował schylając się delikatnie na dół. - Może tylko trochę - Maeve wzruszyła ramionami. Jonathan uśmiechnął się, chowając kosmyki jej włosów za ucho.

Pink Roses |Jonathan ByersWhere stories live. Discover now