Rozdział 021

495 27 7
                                    

Jonathan zapakował przed domem zmęczony. Nancy spała, oparta o szybę samochodu, a jego mama i Will spali przytuleni do siebie na tylnym siedzeniu. Chłopak westchnął, wiedząc, że będzie musiał ich obudzić.

Wyszedł z samochodu i delikatnie przymknął drzwi. Otworzył tylne drzwi, delikatnie szturchając swoją mamę w ramię. Joyce obudziła się dość szybko i bez słowa wyszła z samochodu, przytulając swoje ramiona od nagłej zmiany temperatury. Jonathan delikatnie wyciągnął Will'a i zaniósł go do jego pokoju.

- Zawiozę Nancy i będę spowrotem - oznajmił Jonathan. - Mam klucze, możesz iść spać - delikatnie uśmiechnął się w stronę swojej mamy. Joyce pokiwała głową, idąc do łóżka.

Jonathan szybko wrócił do samochodu i szybko zamknął za sobą drzwi, otrzepując się z zimna. Nancy już nie spała i posłała Jonathan'owi zaspany uśmiech, rozciągając się.

- Zawiozę cię do domu, okej? - zapytał, a Nancy pokiwała głową.

Cała droga minęła cicho. Na dworze nie było żywego ducha, który mógł by to przerwać. Auto Jonathan'a było jedynym pojazdem, który poruszał się po drodze. Było spokojnie.

Jonathan zatrzymał się przed podjazdem Wheelerów, spoglądając na Nancy. Dziewczyna przygryzła policzki od środka, nie będąc pewna co dokładnie chciała powiedzieć. Spojrzała w oczy Jonathan'a, zanim przeniosła wzrok na jego usta. Zdezorientowany i zaspany Jonathan zrobił to samo co ona, więc Nancy zaczęła nachylać się w jego kierunku.

- Wow, wow, Nancy - Jonathan odsunął się do tyłu, nagle rozbudzony. - Przepraszam... - powiedział marszcząc brwi - Nie jestem zainteresowany.

- Oh... - Nancy pochyliła głowę. - Nie masz za co przepraszać - dziewczyna uśmiechnęła się niezręcznie. - Chyba już pójdę. Dzięki za podwózkę - Nancy kiwnęła głową, zanim wyszła z samochodu.

Jonathan westchnął, zanim ponownie odpalił samochód z westchnięciem. Nie czuł się na siłach, żeby teraz prowadzić, więc po prostu odjechał z podjazdu Wheelerów, żeby nie zastawić samochodu pana Wheelera.

Na dworze zaczęło się rozjaśniać, kiedy Maeve zaczęła usypiać. Musiało być przed siódmą. Całą noc dziewczyna spędziła na bezmyślnym patrzeniu się w gwiazdy i księżyc przez jakiś czas, dopóki się nie przemieścił.

Maeve widziała, że Nancy miała w planach pocałować Jonathan'a i nie mogła przełknąć myśli, że za kilka dni zobaczy ich razem. Dziewczyna przewróciła się na plecy rozkładając ręce i nogi na boki, przez jej nagłą myśl, nagle nie była śpiąca.

Jonathan obudził się w samochodzie wczesnym rankiem. Niebo było szare, ale za drzewami było widać pomarańczowy kolor wchodzącego słońca. Chłopak rozmasował swoją szyję, zanim odpalił samochód.

Powoli jechał przez miasto, kiedy zauważył, że światło świeciło się u Maeve w salonie. Gwałtownie zahamował przez kwiaciarnią, która była blisko jej bloku i wybiegł z samochodu. Właścicielka właśnie otworzyła.

Maeve rozciągnęła się, zanim usiadła na kanapę. Włączyła telewizję dla jakiegoś szumu w tle i zaczęła pić swoją kawę. Przez okno zaczęły wlatywać pierwsze promienie świata, więc Maeve szybko zasłoniła rolety, żeby nie świeciło jej w twarz.

Po kawie dziewczyna przebrała się w coś sportowego i chwyciła klucze z podłogi. Z rozmachem otworzyła drzwi i zobaczyła Jonathan'a na schodach z różowymi różami w ręce, kiedy miał wziąć kolejny krok. Oboje zastygli w bezruchu, patrząc na siebie.

- Dzień dobry - powiedziała zdezorientowana Maeve, marszcząc brwi.

Jonathan zacisnął usta w wąską linię, zanim zdecydowanym krokiem podszedł do Maeve. Dłoń z bukietem w ręce położył na jej plecach, a drugą na jej policzku. Maeve położyła ręce na jego ramionach, czekając na jego następny ruch.

- Nie chcę żadnej Nancy - Jonathan zmarszczył brwi, wypierając obawy Maeve.

- Po prostu mnie już pocałuj - wyszeptała Maeve.

Pink Roses |Jonathan ByersWhere stories live. Discover now