Rozdział 017

561 27 3
                                    

Hopper zaparkował samochód na pagórku, skąd mogli obserwować dom Wheelerów, wszedzie chodzili ludzie z labolatorium, więc Maeve skuliła się w swoim siedzeniu i osunęła na dół. Nancy i Hopper szybko wrócili do śodka. 

- Wiesz gdzie może przebywać Mike? - zapytał Hopper, odwracając się do Nancy.

- Nie wiem - odpowiedziała dziewczyna spanikowana. - Nie rozmawiamy ostatnio. 

- Może jakieś miejsce, o którym wasi rodzice nie wiedzą - zasugerowała Joyce.

- Ja wiem - powiedział Jonathan. - Nie wiem gdzie to jest, ale wiem jak możemy się ich zapytać. 

Hopper podjechał pod dom Byersów, a wszyscy szybko pobiegli do domu. Jonathan wbiegł do pokoju Will'a w poszukiwaniu krótkofalówki, którą w końcu znalazł. 

- Kto mówi? - zapytała Nancy.

- Ty - powiedziała Maeve, rzucając jej którkofalówkę. 

- Okej - westchnęła zestresowana dziewczyna. - Mike słyszysz mnie? - zapytała. - Mike odbierz, to nagły wypadek. 

Hopper odebrał Nancy słuchawkę, po czym on próbował namówić Mike'a do odezwania się.

- To nie działa. Daj mi to. Jeśli Eleven z nimi jest to odpowie - oznajmiła Maeve, wyciągając rękę po którkofalówkę. - Eleven - powiedziała zdecydowanym głosem. - Tutaj Maeve. Wiem, że jesteś ze swoimi przyjaciółmi, jestem z komendantem, siostrą Mike'a i bratem Will'a chłopaki. Chcemy wam pomóc się wydostać, więc musimy wiedzieć gdzie jesteście. Powiedz mi. Proszę powidzcie coś - powiedziała Maeve płaczliwym głosem. Zaciskała ręce na urządzeniu ze stresu, modląc się o odpowiedź. Przez kilka sekund było cicho.

- Tutaj Mike. Jesteśmy tutaj.

- Dzięki Bogu - westchnęła Maeve. - Wasza pozycja? 

- Jesteśmy na złomowisku. Reszta powinna wiedzieć gdzie to jest, będziemy czekać w ukryciu. 

- I nigdzie się nie ruszajcie. Będziemy najszybciej jak to możliwe. Bez odbioru. Jedziemy.

- Ja jadę - zaprzeczył Hopper. 

- Jadę i nie każ mi używać mocy.

- Maeve musisz przestać grozić ludziom - Jonathan pokiwał głową.

- Mogę robić co chcę - Maeve wzruszyła ramionami, idąc do wyjścia. 

Hopper zaparkował gdzieś w lesie, ale złomowisko było widać z daleka. Maeve pobiegła przodem, z daleka pozbywając się kilku pracowników labolatorium, którzy chodzili po złomowisku z bronią. Jeden próbował wejść do autobusu. Maeve obróciła go w swoją stronę, uderzając go z pięści w nos, zaraz po tym przejął go Hopper, a Maeve weszła do autobusu.

- Jesteście tutaj? - zapytała zmęczona, oddychając cieżko. Jeszcze nigdy nie biegła tak szybko i długo. - Zaraz umrę - wysapała opierając się o siedzenie ręką. 

Dzieciaki ostrożnie wychyliły się zza siedzeń, sprawiając, że Maeve natychmiast się wyprostowała. Eleven stała delikatnie za Mike'm, miała na sobie różową sukienkę i ciemnoniebieską kurtkę.

- Nie wracam - powiedziała cicho.

- Ja też nie - Maeve pokiwała głową. - Obiecuję, że będziesz bezpieczna, a teraz musimy iść proszę. 

Czwórka podeszła do niej uważnie, obserwując jej ruchy. Przed autobusem czekał Hopper, a na ziemi leżało kilka ciał pracowników labolatorium. 

- Sama to zrobiłaś? - zapytał Dustin, zachwycony.

- Hopper zajął się ostatnim - Maeve wruszyła ramionami. - Wszystko okej Eleven?

- El - odpowiedziała dziewczyna.

- El - powtórzyła Maeve. - Wolisz, żeby tak cię nazywać? - zapytała, a El pokiwała głową.

- W porzątku. Ale wszystko dobrze, tak? 

- Tak. 

Pink Roses |Jonathan ByersWhere stories live. Discover now