Rozdział 015

487 30 9
                                    

Maeve zaczerpnęła powietrza i spojrzała spanikowana na swoje położenie. Była cała obolała, a naokoło było głośno i świtała mrugały co chwilę. Można było usłyszeć głośne ryczenie i krzyki.

Maeve zatkała uszy trzęsącymi się dłoni i spojrzała prosto przed siebie, starając się uspokoić.

Czas zdawał się zwolnić, kiedy macka wbiła się w jej stopę a Maeve krzyknęła z bólu. Maeve nadal znajdowała się w Starcourt, mrugające, głośne światła to fajerwerki, a osobą która krzyczała był Billy. Łupieżca pociągnął Maeve w swoją stronę, robiąc dziury w koszuli i rany na jej plecach. Spanikowana dziewczyna próbowała się czegoś złapać, raniąc sobie ręce od szkła. Maeve minęła El, która starała się ją złapać ze łzami w oczach.

Maeve uniosła się kilka metrów nad ziemię, zamknęła mocno oczy, a kilka łez spłynęło jej po twarzy i upadło na ziemię. W kolejnej sekundzie, Maeve uderzyła barierkę wyższego piętra z krzykiem z bólu. Maeve runęła na ziemię upadając na ten sam bok, którym uderzyła w barierkę. Dziewczyna odwróciła się na plecy starając się złapać oddech, co było ekstremalnie trudne w tej sytuacji i spowodowało panikę. Widok Maeve stracił ostrość, a jej klatka piersiowa okropnie bolała.

Jonathan szybko podbiegł do Maeve i podniósł ją do siadu. Jonathan złożył swoje dłonie i przyłożył je do twarzy Maeve. Dziewczyna spojrzała na niego spanikowana, a Jonathan wziął głęboki wdech i wydech. Maeve patrzyła na to co robi i powoli zaczęła powtarzać.

Kiedy Maeve się uspokoiła Jonathan pomógł jej wstać z podłogi. Razem wyszli przed galerię, gdzie wylądował helikopter i podjechało kilka karetek. Jonathan od razu zabrał Maeve do jednej z nich, gdzie opatrzyli jej rany na plecach i dłoniach. Były to tylko powierzchowne zacięcia. Gorzej było z lewym bokiem Maeve, gdzie formował się wielki siniak na pół uda i ramienia, a jej noga została zabandażowana.

- Maeve! - krzyknęła El ze łzami w oczach. - Maeve!

El wpadała w ramiona Maeve, która szybko ją objęła. Maeve zacisnęła mocno oczy i wzięła głęboki oddech. Hopper był martwy.

Jonathan odwiózł Maeve i El do mieszkania Maeve, gdzie spędziły kolejne dwa tygodnie. Maeve oddała El swój pokój i przeniosła się na kanapę w salonie.

Maeve zajmowała się El najlepiej jak potrafiła, ale było to ciężkie. Musiała gotować, chodzić do pracy, dbać, żeby El była zadbana i jednocześnie znaleźć czas dla Jonathan'a i jego rodziny, Joyce, która również źle znosiła śmierć Hoppera.

- Maeve myślę, że będzie lepiej jeśli się przeniesiemy. - powiedziała jej Joyce któregoś razu.

- Do centrum? - zapytała Maeve, wstawiając wodę na kawę.

- Do Kalifornii. - powiedziała Joyce. Maeve odwróciła się gwałtownie, żeby spojrzeć na Joyce.

- Nie zgadzam się. - powiedziała Maeve i wytarła krew z nosa.

- Myślę, że tak będzie dla niej lepiej. - Joyce próbowała argumentować.

- A ja myślę, że nie masz racji. El ma tutaj przyjaciół i mnie i ma...

- Pojedź z nami. - przerwała Joyce. Maeve spojrzała w szoku na Joyce i powoli usiadła naprzeciwko niej . - Zacznij studia, pożyj trochę. Ja się wszystkim zajmę. Odpocznij.

- Ty powinnaś odpocząć i wszystko przemyśleć. Hopper...

- Hopper nie żyje. Chciałby, żebym o tym nie myślała, a tutaj nie mogę przestać. Potrzebuje tego. - Joyce wyglądała na zdesperowaną. Maeve schowała twarz w dłonie i westchnęła.

- Chłopaki już wiedzą? - zapytała Maeve. - Jonathan nie będzie zadowolony, kiedy się dowie, że musi zmienić szkołę na ostatni rok.

- Wszystko się ułóży. - Joyce zapewniła Maeve, która pokiwała głową, zgadzając się na przeprowadzkę.

****

To był ostatni rozdział, więc widzimy się dopiero w maju

Nie mogę się doczekać 4 sezonu kddkdkkxck

Pink Roses |Jonathan ByersWhere stories live. Discover now