Rozdział 004

427 24 1
                                    

Nancy weszła spowrotem do ciemnicy, Maeve odwróciła się w jej stronę, opierając się o Jonathan'a. 

- I jak poszło? - zapytała, bawiąc się swoimi włosami. 

- Wyśmiali mnie - warga Nancy zaczęła drgać, więc Maeve odsunęła się na bok, pozwalając, żeby Jonathan przejął Nancy.

- Wszystko będzie dobrze...? - powiedział niepewnie Jonathan, kładąc rękę na jej ramieniu. Nancy przytuliła go, a Jonathan spojrzał zdezorientowany na Maeve, która przewróciła oczami i wzruszyła ramionami. - Dlaczego? - Jonathan poruszył bezgłośnie ustami.

- Trochę przesadza - Maeve odpowiedziała w ten sam sposób, a Jonathan kiwnął głową, zgadzając się z nią. - No już Nancy - chrząknęła Maeve, kiedy przytulas zrobił się za długi. 

- Racja. Przepraszam - Nancy kiwnęła głową, robiąc krok do tyłu. - Zajęty, głupia - wymamrotała pod nosem, ale tylko Jonathan to usłyszał. - Muszę iść zrobić kawę - oznajmiła, zanim wyszła z pomieszczenia.

- Muszę jej kogoś znaleźć - Maeve zmarszczyła brwi. - Ronnie pewnie kogoś dla niej ma.

- Ronnie ma kogoś dla każdego - Jonathan wzruszył ramionami, zgarniając kluczyki z biurka. - Idziemy na lunch? 

- Ej wy! - Nancy weszła do pomieszczenia. Maeve odchyliła głowę do tyłu, powstrzymując zirytowane westchnęcie.

- O co chodzi Nancy? - zapytał Jonathan. Nancy rzuciła w ich stronę gumowego szczura, którego złapała Maeve. - Co to ma być? 

- Oni chcą dowodu, to im go pokażemy - oznajmiła Nancy nakręcając się od nowa. Maeve pokręciła głową, nidowierzając. - Przyniesiemy im szczura Driscoll. Zabierzemy go do weterynarza, przebadają go, sprawdzą co z nim jest..

- Oni nie chcą dowodu, Nancy - oznajmił Jonathan. - Powiedział, że mamy odpuścić temat.

- Bo nam nie wierzą! - oznajmiła Nancy. - Ja mam rację.

- No i co z tego - zapytała lekko zirytowana Maeve. - Powinnaś o tym wszystkim pomyśleć zanim do nich poszłaś.

- To tylko głupia historyjka - Jonathan pokręcił głową.

- Głupia? - zirytowała się Nancy.

- Głupio byłoby przez nią wylecieć.

- Nikt nas nie zwolni, a nawet jeśli, to Maeve może coś na to poradzić.

- Jakbym miała coś takiego zrobić dla kogoś - wymamrotała Maeve pod nosem.

- Jak nie chcecie iść to okej, tylko pożycz kluczyki - Nancy wystawiła rękę do Jonathan'a. Maeve parsknęła zgarniając klucze i wychodząc z pomieszczenia.

- No chodźcie - machnęła ręką.

Trójka szybko podbiegła do drzwi pani Driscoll, chowając się przed deszczem. Nancy zapukała kilka razy do drzwi, wołając kobietę, ale nikt nie odpowiadał.

- Chyba wyszła - zasugerował Jonathan.

- W taką pogodę? - Maeve uniósła pytająco brew, luzując swój krawat. Nancy otworzyła drzwi, ale Maeve szybko je zamknęła. - Co ty do cholery robisz?

- Może upadła - powiedziała Nancy, ponownie otwierając drzwi.

Cała trójka ostrożnie weszła do środka, zamykając za sobą drzwi. Poszli w stronę piwnicy, idąc na dół. Wszędzie było cicho, a szczura nie było słychać. Chwilę później można było usłyszeć odgłosy mielenia, więc wszyscy poszli w tamtą stronę. Pani Driscoll jadła nawóz do roślin.

- Proszę pani? - Maeve zmarszczyła brwi zaniepokojona. Driscoll odwróciła się w jej stronę z krzykiem, a cała jej twarz była ubrudzona od ziemi. - O mój Boże.

- Zabierz ją z tamtąd - powiedziała Nancy do Jonathan'a, zanim wybiegła z piwnicy. Maeve użyła swoich mocy, żeby usadowić kobietę.

Nancy zadzwoniła na pogotowie i po policję, która przyjechała po około piętnastu minutach. Pani Driscoll zachowywała się spokojnie, dopóki ratownik nie chciał jej zabrać. Musieli przypiąć ją pasami do łoży, a kiedy wyjeżdżała z domu cały czas powtarzała, że musi wrócić. Nikt nie wiedział o co chodziło.

- Które z was wytłumaczy mi o co chodzi? - zapytał zaszokowany policjant, stojąc przed domem z Maeve, Jonathan'em i Nancy.

Maeve oddychała głęboko ze zdenerwowania, była zła. Na siebie, że pozwoliła, żeby zirytowanie zachowaniem Nancy dopuściło do takiej sytuacji. Teraz na pewno wyrzucą ich z pracy.

Pink Roses |Jonathan ByersWhere stories live. Discover now