Rozdział 005

538 25 2
                                    

Maeve poszła do łazienki, a Jonathan poszedł zaraz za nią. Nancy była w środku, prawie śpiąc na stojąco. Maeve przeczytała jej myśli, żeby dowiedzieć się co się stało.

- Jasna cholera - westchnęła Maeve, wycierając nos. - Jonathan pomóż mi - rozkazała łapiąc Nancy pod ramię, a Jonathan chwycił ją z drugiej strony.

- Pomóc wam? - zapytała Ronnie, która czekała przed drzwiami. Ronnie nigdy nie zostawiła żadnej dziewczyny w potrzebie na imprezie, nawet jeśli jej koleżanki były obok. Sumienie jej nie pozwalało.

*

- Matka ją zabije - powiedziała Maeve, wyciągając Nancy z tylnego siedzenia. - Może jednak powinniśmy zabrać ją do mnie?

- Już jesteśmy na miejscu - westchnął Jonathan, dzwoniąc do drzwi.

Szczęśliwie, drzwi otworzył pan Wheeler. Spojrzał na nich i westchnął głęboko, wpuszczając ich do środka.

- Tylko bądźcie cicho - poprosił, zamykając drzwi, po czym wrócił do telewizora.

Jonathan i Maeve szybko zanieśli Nancy do jej pokoju. Maeve ściągnęła jej buty, a Jonathan nakrył ją kocem. Po wszystkim pożegnali się z panem Wheelerem, a Jonathan odwiózł Maeve do mieszkania.

Następnego dnia Maeve naprawdę nie chciało iść się do szkoły. Będzie musiała użerać się z Nancy. Nie to, że jej nie lubiła, tylko czasami, kiedy był z nimi Jonathan, Nancy była męcząca. Jakby robiła coś tylko po to, żeby Jonathan ją zauważył i jej przyklaskał. Maeve sprawdziła jej myśli i wiedziała dlaczego to robiła, a to nie sprawiło, że czuła się lepiej. Nancy miała chłopaka, a mimo wszystko chciała być zauważona przez Jonathan'a, który leciutko jej się podobał. Po za tym Maeve nie chciała, żeby Nancy spotykała się z Jonathan'em.

Podczas przerwy na lunch Maeve i Jonathan siedzieli na masce jego samochodu jedząc kanapki, kiedy przyszła do nich Nancy. Maeve przewróciła oczami w głowie, otrzepując ręce z okruszków.

- Co jest? - zapytała Maeve.

- Rozmawiałam ze Steve'm. Pokłóciliśmy się trochę. Chyba zerwaliśmy.

- Nie dziwię się po tym co mu powiedziałaś - mruknęła Maeve, biorąc gryza kanapki. Nancy spojrzała na nią ostrzegawczo. - Kanapeczkę? - zapytała Maeve nie wiedząc jak ją pocieszyć.

- Nie chce. Nawet nie wiem co mu powiedziałam wczoraj.

- Nie zgrywaj teraz ofiary. Powiedział ci przed chwilą - oznajmiła Maeve, a Nancy postanowiła się na nią obrazić.

- Chcę tylko żeby wszystko wróciło do normy. Jeszcze przed tym jak widziałam o innym wymiarze. Teraz czuję się jakbym dźwigała ten ciężar i on nie odejdzie. Chcę żeby odszedł.

- Ja też bym chciał, ale tak się nie stanie. Musimy nauczyć się z tym żyć - powiedział Jonathan.

- No ale twój jest inny. Will wrócił do domu.

- Tak, ale jest inny. Ja i Maeve staramy mu się jakoś pomóc, ale... Nie da się wrócić do tego jak było. Znowu jest spięty i nic nie może go rozluźnić.

- I to was nie denerwuje? Ci ludzie odpowiedzialni za to wszystko...

- Nie żyją, Nancy - oznajmiła Maeve.

- I ty w to wierzysz?

- Naprawdę chcę - Maeve przygryzła dolną wargę, z Jonathan spojrzał na nią pocieszająco. Nancy westchnęła, patrząc na typka, który włączył radio.

- Jonathan... Chłopak twojej mamy pracuje w RadioShack, tak? - zapytała Nancy.

- Tak, a co?

- Checie zerwać się z lekcji? - Nancy uśmiechnęła się delikatnie, a Maeve od razu zeskolczyła z maski samochodu, zabierając plecak.

Pink Roses |Jonathan ByersWhere stories live. Discover now