Rozdział 001

599 28 4
                                    

Maeve siedziała za kasą, obsługując jakąś kobietę. Minął rok od kiedy Maeve widziała Eleven. Zaprzestała swoje poszukiwania po pół roku, licząc się z goszkimi myślami. Oficjanie została również spadkobiercą mieszkania, kiedy pani Click miała zawał podczas surfingu ze swoim kolegą. Maeve często ją odwiedzała na Florydzie, żeby posłuchać jej historii.

Pierwszy chłopak Maeve był z Florydy, jeżeli można to tak nazwać. Maeve przyjechała wtedy na trzy tygodnie, a on był młodym pielęgniażem w domu seniora, w krórym mieszkała pani Click. Spotykali się co wieczór, a do tego się całowali. Nic wielkiego. 

Maeve nie poszła do szkoły, bo po przejrzeniu książek zobaczyła, że wszytko już to umie. Bez swoich mocy zdobyła prace jako kasjerka w piekarni i była z tego bardzo dumna.

Często spotykała się z Dustin'em, który uaktualniał ją w tym, co działo się u wszystkich. Jonathan wydawał przyjaźnić się z Nancy, a Nancy nadal spotykała się z tym dupkiem Steve'm, którego Maeve raz uderzyła w nos. Podobno był złamany, ale Dustin nie wiedział czy to od Jonathan'a, czy Maeve.

- Will ostatnio zachowuje się dziwnie - oznajmił Dustin, siedząc z Maeve za piekarnią. Była sobota, a Maeve miała przerwę. Oboje siedzieli na skrzyknach, zajadając się bułkami. 

- Co masz na myśli? - zapytała Maeve z pełną buzią. 

- Zbliża się rocznica jego porwania i cały czas chodzi zamyślony.

- Mogę mu pomóc - oznajmiła dziewczyna. - Nie długo terminowo, bo takiego czegoś nie umiem, ale na ten miesiąc powinno starczyć.

- Ale nie chciałaś nikomu nic mówić.

- Wiem, ale nie wszyscy muszą wiedzieć. Tylko Will, pani Byers i Hopper. 

- Naprawdę nie chcesz, żeby Jonathan wiedział, co?

- Miałam swoją szansę, żeby zostać na dłużej. Mogłam wtedy po prostu otworzyć oczy. Oni muszą o tym zapomnieć i ruszyć dalej. To nie jest możliwe ze mną obok. 

- Mike wciąż liczy, że El się odezwie. Nadal nie zdjął namiotu, w którym spała. 

- Myślałam, że zdjął go pół roku temu - westchnęła Maeve.

- Nie zdjemie go - Dustin pokiwał głową. 

- Nie zdejmie - powtórzyła Maeve. 

Dwa dni później Maeve krzątała się w tą i spowrotem po mieszkaniu. Dzisiaj Mieli przyjść Dustin, Will, Joyce i Hopper. Mieli być za pół godziny, a Maeve nie mogła się uspokoić od samego rana. Naprawdę za nimi wszystkimi tęskniła. 

Rozbrzmiał dzwonek do drzwi, wybijając Maeve z rytmu. Jeszcze pół godziny. Niepewnie podeszła do drzwi, uchylając je delikatnie. Jonathan stał przed drzwiami, więc Maeve szybko je zatrzasnęła.

- Widziałem cię - oznajmił Jonathan przez drzwi. - Dlaczego je zamknęłaś? To było bez sensu.

- Spanikowałam - powiedziała Maeve, opierając czoło o drzwi. 

- Wpuścisz mnie? 

- Chyba - westchnęła dziewczyna, otwierając drzwi. Jonathan stał w progu z bukietem różowych róż. 

- Cześć - uśmiechnął się. - W szpitalu nie zabrałaś ostatniego. - Maeve rzuciła sie na szyję Joanthan'a, przytulając go mocno. Jonathan schował głowę w zagłębieniu jej szyi i objął ją wolną ręką. - Nie będę pytał o tamten rok. Tęskniłem za tobą.

- Ja za tobą też. Było mi tak strasznie wstyd, że nie udało mi się uratować El, że nie mogłam na was spojrzeć. 

- Nikt cię nie wini. 

- Ile jeszcze? - zapytał Hopper sojąc na schodach. 

- Nie widzieli się przez rok - Joyce pacnęła Hoppera w ramię. - I jesteśmy piętnaście minut wcześniej.

- Cześć Maeve - pomachał Dustin. - To jest Will.

Pink Roses |Jonathan ByersWhere stories live. Discover now