Rozdział 2

1.9K 161 7
                                    

Rysowałam widelcem po pustym talerzu, przez co brunetka rzuciła mi złowrogie spojrzenie.

- Daruj sobie, serio. - powiedziała wkurzona wyrywając mi sztuciec z dłoni. Potem przybliżyła mi swoje brudne naczynia i puściła do mnie oczko. - Ja zrobiłam śniadanie, ty zmywasz. - uśmiechnęła się i czekała, aż wezmę jej talerz.

Obracając oczami, leniwie wstałam zabierając ze stołu wszystkie brudne naczynia i sztućce. Następnie włożyłam wszystko do zlewu i zaczęłam zmywać. Kiedy już kończyłam obok mnie zjawiła się rozweselona Raven.

- Jak powiesz, że zrobiłaś sama ciasto i wygląda tak jak na zdjęciu w książce kucharskiej, a ze środka nie wylewa się zielona, nieznanego pochodzenia maź to zadzwonię do wiadomości ogłosić, iż na moich oczach zdarzył się cud. - uśmiechnęłam się do niej sarkastycznie, patrząc w jej brązowe, świecące się tęczówki.

- Wiem, że mnie uwielbiasz i jestem dla ciebie wzorem do naśladowania, ale nie ma ludzi idealnych. - wzruszyła ramionami. - Mam do ciebie sprawę, a właściwie to chciałam ci coś oznajmić. - uśmiechnęła się głupkowato.

- Co tym razem: znalazłaś, zniszczyłaś, zgubiłaś? - zapytałam od razu, gdy tylko usłyszałam słowo „oznajmić" z jej ust. To zawsze oznaczało, że coś zrobiła i ma zamiar mi o tym powiedzieć po fakcie. Nie będę już wspominać o tym, iż takowy fakt zapewne mi się nie spodoba.

- Nie spinaj się tak. Obdzwoniłam już wszystkich. Nasza ekipa idzie dzisiaj wieczorem poszaleć do klubu. - zaczęła kołysać biodrami i wymachiwać rękami.

Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć Raven już tańczyła w salonie. Szczerze, nie miałam zbytniej ochoty na imprezę, ale z uwagi na to, że jest ostatni wakacyjny weekend - zgodziłam się.

Przejrzałam szafę i szybko stwierdziłam, że przydałby mi się jakiś nowy ciuch. Na co brązowooka stwierdziła, iż czas wybrać się na małe zakupy. Przebrałyśmy się w bardziej wyjściowe ciuchy i pojechałyśmy samochodem brunetki do centrum handlowego. Bieganie po sklepach mnie nie kręci, ale dobre ubrania same się nie znajdą, trzeba się trochę poświęcić. To nie tak, że nie lubię dobrze wyglądać, w końcu jestem kobietą. Tylko nie przepadam za procesem, który zwykle trwa od kilkudziesięciu minut do kilku godzin, zanim znajdzie się ta odpowiednia sukienka, bluzka itd.

Chodziłyśmy po sklepikach ponad godzinę. Podczas gdy Raven nosiła ze sobą trzy torby z ciuchami różnych marek, ja nadal nic nie miałam. Byłam trochę wkurzona, ponieważ chciałam znaleźć odpowiednie ubrania na ten wieczór. Tak dawno nie widziałam się z Finnem, strasznie za nim tęsknie.

Wchodząc do ostatniego sklepu, moją uwagę przykuła czarna, zwiewna i elegancka sukienka. Od razu powędrowałam z nią do przymierzalni.

- Bierzemy to! - krzyknęła brunetka, jak tylko wyszłam z małego pomieszczenia.

Obejrzałam się w lustrze i skinęłam głową na potwierdzenie słów przyjaciółki. Energicznym chodem podeszłam do kasy i zapłaciłam za odzież. Wychodząc z centrum handlowego kupiłyśmy sobie po lemoniadzie. Następnie Reyes odwiozła mnie z powrotem do swojego mieszkania.

- Pamiętaj, że do niedzieli musisz się stąd wynieść. - powiedziała sarkastycznie zamykając za sobą drzwi.

- Dobrze wiedzieć, że mnie już tutaj nie chcesz. - prychnęłam.

- Gdyby to zależało ode mnie, mogłabyś zostać. Nigdy nie było tutaj tak czysto. - weszła w głąb pomieszczenia. - Ale obiecałam twojej mamie, że oddam cię przed końcem wakacji.

- Tylko nie zaczynaj kolejnych sucharów o mojej mamie. - ostrzegłam ją. - Zaraz zacznę się pakować, ponieważ zakładam, iż w sobotę nie będę w stanie.

- Mądra dziewczynka. - zaśmiała się ze swojego pokoju.

Jak powiedziałam, tak też zrobiłam. Zdążyłam się rozgościć przez te dwa miesiące w jej małym, ale przytulnym mieszkanku. Było dużo zabawy i odpoczynku, pomijając moje koszmary. Jednak dzięki niej potrafiłam zapomnieć o tym, co mnie dręczy po nocach. Na poduszce leżał, nie do końca przeczytany przeze mnie kryminał. Zostało mi tylko czterdzieści stron więc uznałam, że szybko przeczytam i wezmę się za pakowanie.

Kiedy skończyłam czytać książkę oraz umieszczać swoje rzeczy w walizce zegar wskazywał godzinę osiemnastą. Zostawiłam szczoteczkę, strój na jutro oraz piżamę na wierzchu i poszłam przygotowywać się na imprezę.

Doprowadziłam swoje blond loki do porządku. Założyłam nową, czarną sukienkę. Na twarz nałożyłam lekki, naturalny makijaż, podkreślający moje niebieskie oczy.

- Skończyłam. - powiedziałam wychodząc z łazienki.

- No nareszcie, nie śpieszyłaś się. - odpowiedziała Raven wymijając mnie w drzwiach - Finnowi na pewno się spodoba. - dodała klepiąc mnie w tyłek. Chciałam jej za to oddać, ale zdążyła zamknąć drzwi.

Wróciłam na chwilę do pokoju, aby odłożyć zegarek, który dostałam od ojca. Usiadłam na fotelu w salonie i zaczęłam przeglądać media społecznościowe. Szybko jednak skończyłam tą czynność, ponieważ ktoś zadzwonił. Na ekranie telefonu wyświetliło się imię - Bellamy. Przyłożyłam urządzenie do ucha i zaczęłam rozmowę:

- Cześć. - rzuciłam od niechcenia.

- Hej, księżniczko. - błyskawicznie odpowiedział. - Jak tam końcówka wakacji?

- Spędzam je z Raven więc odpowiedź jest oczywista. A co słychać u ciebie?

- Właściwie to spoko. Szkoda tylko, że to już koniec, no i nie mieliśmy się okazji spotkać, aż do dzisiaj. - usłyszałam jakiś hałas. - Wybacz, ale musze kończyć. Widzimy się później.

- Tak. Do zobaczenia. - chłopak momentalnie się rozłączył. Lekko zaniepokoił mnie huk podczas rozmowy, ale nie zaprzątałam sobie tym długo myśli.

Rozłożyłam się na kanapie i próbowałam odpocząć przed tym, co będzie mnie czekało za kilkadziesiąt minut. Spokój szybko przerwała Reyes, która klaskała mi przed twarzą.

- Wstawaj Griffin. - krzyknęła ciągnąc mnie za ręce, abym szybciej stanęła na nogi. - No i co myślisz? - zapozowała przede mną niczym modelka z kolorowego magazynu.

Jej brązowe włosy były lekko pofalowane. Makijaż podobnie jak mój lekki i naturalny, z tym wyjątkiem, że ona podkreśliła usta czerwoną szminką. Na sobie miała białą spódniczkę sięgającą przed kolana oraz czerwony, bezramiączkowy top, który odkrywał częściowo jej płaski brzuch. Natomiast w dłoni trzymała kopertówkę w kolorze jej pomalowanych warg.

- Mocne dwa na dziesięć. - udzieliłam żartobliwej odpowiedzi.

- Hej! To mój tekst. - szturchnęła mnie delikatnie w ramię. - Chodźmy już, musimy wszystkich odebrać. - wzięła kluczyki oraz dokumenty ze stołu i w podskokach poszła w stronę drzwi wyjściowych. Ubrałam czarne szpilki i wyszłam z budynku. Na zewnątrz wciąż było jasno i ciepło. Sekundę później z klatki schodowej wybiegła brunetka otwierając kluczykiem samochód.

- Tak właściwie to gdzie jedziemy? - spytałam wsiadając do auta.

- Do baru, którego współwłaścicielem jest chłopak Octavi. Nie przestawała mówić o tym miejscu. Dniami jest to bar/kawiarnia, a nocami klub. Nazwy nie pamiętam. Po szczegóły zapraszam do O. - odpowiadając zapięła pasy i odpaliła silnik.

Pojechałyśmy po wszystkich, zaczynając od Bellamyego i Octavi. Następnie odebrałyśmy Finna, którego przywitałam całusem w policzek. Jako ostatnich wzieliśmy Montyego oraz Jaspera. Na szczęście ja siedziałam z przodu i nie musiałam się ściskać na tylnych siedzeniach. W końcu wspólne mieszkanie z brunetką się opłaciło.

- Panienki jesteśmy na miejscu. Samochód pilotowała wspaniała i niezwykle skromna Raven Reyes. W ramach podziękowania możecie postawić jej drinka lub dwa, a najlepiej pięć. - typowa Raven.

Wysiadłam z samochodu i skierowałam wzrok na budynek znajdujący się przed nami. Powoli zachodził zmrok, dzięki czemu oświetlony obiekt był bardzo dobrze widoczny i przykuwał uwagę.

Nad drzwiami widniał wielki napis - Polis.

Od autorki: To tyle jeśli chodzi o wstęp. Mam nadzieję, że nie zniechęciłam was do dalszego czytania.

Nie rozpoznajesz mnie? | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz