Rozdział 51

1.7K 113 36
                                    

Lexa POV

Z mojego gardła wydobył się dziwny dźwięk, który można zakwalifikować do prychnięcia. Tymczasem na twarzy chował się uśmiech. Nie należał on do tych klasycznych, sympatycznych i szerokich. Był ledwo zauważalny, albowiem tylko jeden kącik ust powędrował ku górze, gdy spoglądałam na półnagie odbicie w wielkim lustrze.

Wskutek jasnego tła, które stanowiły białe kafelki niewielkie, czerwone zabarwienia umiejscowione na skórze w okolicach szyi oraz dekoltu znacznie bardziej przykuwały wzrok. Dojrzenie równie artystycznie przyozdobionego grzbietu wymagało ode mnie nieco gimnastyki. Clarke dość często okazywała werbalne uznanie dla tatuażu, mieszczącego się na moim karku. Współcześnie byłam w stanie zarejestrować wzrokiem jej fascynację wytatuowanym znakiem nieskończoności.

Zakrycie podkładem wszelkich śladów obecności blondynki w widocznych miejscach było czasochłonne. Aczkolwiek nie potrafiłam się na nią złościć, z pewnością nie w takiej sprawie. Nie mogłam również zaprzeczyć, że sama tego pragnęłam – obudzić się pokryta dowodami jej pożądania wobec mojej osoby. Sytuacja niczym wyrwana z obrazów bujnej wyobraźni oraz najskrytszych snów. Pierwsza pojedyncza malinka została przez nią stworzona przed naszym nieudanym pierwszym razem. Wówczas wszystko zdawało się takie niewinne. Aktualnie można śmiało rzec, iż Griffin nabrała wprawy.

Wtedy zdenerwowałam się własnym zachowaniem. Zezwoliłam, aby wydarzenia, które nadarzyły się w niedalekiej przeszłości przejęły kontrolę nad teraźniejszością oraz przyszłością. Byłam przygotowana na odtrącenie ze strony niebieskookiej. Przysporzyłam jej wystarczająco dużo problemów, a sama byłam bezkonkurencyjnie skomplikowana. Gdy na wierzch wyszedł fakt, że nie jestem zdolna do bliższego zbliżenia, nawet z jedyną osobą, w której pokładałam bezwzględne zaufanie, pokornie czekałam, aż stwierdzi, iż taki związek ją przerasta. Nic takiego nie nastąpiło. Pomogła mi się wyleczyć z ran pozostawionych przez minione lata.

Ogólny stan rzeczy uległ zmianie w piątkową noc dwa tygodnie temu. Wydawałam się gotowa do stosunku z dziewczyną, lecz owego dnia zbyt wiele wypiłam, podobnie jak ona. Dlatego odłożyłyśmy to na kolejny wolny wieczór. Niemniej jednak coś musiało pójść nie po naszej myśli. Wszak wszechświat obraziłby się, gdybyśmy bez przeszkód wylądowały razem w łóżku z zamiarem innym aniżeli pogrążenie się w śnie.

Omówiłyśmy wygłup Bellamy'ego, obyło się bez wycieku łez i zmarnowanych chusteczek. Griffin poleciła mi zapomnieć o wybryku Blake'a, sama postąpiła wedle własnej rady.

Miałam nadzieję, że niebieskooka ucieszy się z mojego szybszego powrotu. Spodziewałam się zastać ją leżącą przed telewizorem, lecz widok jaki zastałam, wchodząc do jej domu był niczym siarczysty cios otwartą dłonią wymierzony w policzek oraz seria kopniaków wycelowanych w jamę brzuszną. Moja pamięć gwałtownie powróciła do czasów, gdy wielokrotnie wbrew woli byłam przygwożdżona do ściany bądź materaca przez znacznie cięższego oraz większego osobnika płci przeciwnej.

Oczywiście nie mogłam pozwolić, żeby podobne zdarzenia przytrafiły się Clarke. Ona absolutnie w żaden sposób nie zasłużyła na takie okropieństwo. Nie posiadałam wątpliwość natury moralnej w odniesieniu do własnego postępowania. Bez zawahania bądź cienia wątpliwości uderzyłam zaciśniętą pięścią w twarz rzekomego przyjaciela. Moim następnym priorytetem było sprawdzenie stanu zdrowia blondynki. Ciało niekontrolowanie drżało, w oczach łatwo dostrzegalna była trwoga, a po policzkach spływały gorzkie łzy. Nie zdążył wyrządzić jej najgorszej możliwej krzywdy, choć nie było to równoznaczne z tym, że zwyczajnie mu odpuściłam. Własnoręcznie naprostowałam jego spaczony kręgosłup moralny.

Podnosząc się z podłogi sam poprosił o kolejne spotkanie z moimi pięściami. Jego stan wyłącznie ułatwił mi powtórne powalenie go na łopatki. Jak mogłam nie traktować tego osobiście? Nadzwyczaj znałam to wstrętne uczucie, które sprawia, że czujesz wstręt do siebie samej, choć nie byłaś niczemu winna. On chciał skrzywdzić ją w identyczny sposób. Na początku nie darzyłam chłopaka sympatią, moja awersja jego względem nigdy nie uległa zmianie. Clarke wielokrotnie stawała w jego obronie zawzięcie twierdząc, że kiedy się go lepiej pozna można z łatwością dostrzec pozytywne cechy charakteru bruneta. Nie skończyło się to dla niej dobrze.

Nie rozpoznajesz mnie? | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz