Rozdział 40

1.1K 128 23
                                    

Następnego dnia wedle planu zawitałyśmy do domu, w którym moja rodzicielka spędziła dzieciństwo. Droga nie należała do krótkich z uwagi na daleką lokalizację babcinego domostwa. Mimo wielu ofert mieszkalnych w bardziej cywilizowanej okolicy, padających od jej własnych dzieci uparcie obwieściła, iż wraz z mężem budowała ten budynek cegła po cegiełce, więc zamierza właśnie w nim spędzić resztę swojego życia. Zważywszy na zdrowie staruszki, prędzej ta chałupa się rozpadnie, aniżeli ona ją opuści.

Rodzinne spotkanie przebiegało w identyczny sposób, jak za każdym razem. Większość członków rodziny pomyślnie dotarła do gmachu babci. Z jej pomarszczonej twarzy nie znikał uśmiech, ukazujący szereg sztucznych zębów. Był to jedyny dzień w roku, kiedy zbierali się praktycznie wszyscy z rodu Griffin porozrzucani po Ameryce Północnej. Staruszkę niebywale cieszył ten fakt.

Po ilości pożywienia obecnego na stole łatwo było można stwierdzić, że spędziła w kuchni co najmniej kilka ostatnich dni. Nikt nie chciał, aby się przemęczała, dlatego każdy postanowił przygotować coś swojego i przywieść jedno naczynie zapełnione prowiantem. Wraz z mamą przygotowałyśmy zapiekankę z zielonej fasolki. Jednak jak przystało na rzetelną gospodynię, babcia zwyczajnie nie mogła się powstrzymać przed nie przygotowaniem jedzenia. A skoro potrawy były już przygotowane nie mogły się zmarnować, dlatego podała gościom własne przysmaki, których przepisy sięgały nawet dwa wieki wstecz.

Po modlitwie oraz złożeniu sobie nawzajem życzeń bożonarodzeniowych, które zdawały się nie mieć końca zasiedliśmy do posiłku, w głównej mierze przygotowanego przez gospodynię. Gdy na półmiskach bądź talerzach nie pozostał ani jeden okruszek, żołądki były zapełnione, a jamy ustne przybyszy wreszcie były puste zaczęły się przeróżne konwersacje. Większość z nich była nieco nudnawa.

Dosłyszałam dźwięk dochodzącej wiadomości tekstowej z torebki, który był niczym wybawienie. Znałam opinie starszych na temat używania urządzeń elektronicznych przy stole, dlatego chwyciłam kopertówkę i udałam się w stronę pobliskiej łazienki. Przekręciłam zamek od wewnętrznej strony, po czym wyciągnęłam komórkę. Na ekranie wyświetlała się wiadomość od Woods, która zaowocowała uśmiechem na mojej twarzy, choć treść nie była wielce specjalna. Ucieszyłam się faktem, że pomimo natłoku znalazła chwilę dla mnie.

Clarke: Również za Tobą tęsknię, baaardzo. Nie jestem pewna jak wytrzymam następne trzy dni.

Lexa: Odliczam godziny do naszego spotkania, odkąd ostatni raz Twoje usta przywarły do moich.

Przegryzłam dolną wargę na samą myśl o malinowych ustach. W lustrze nad umywalką spostrzegłam delikatne zaczerwienienia w okolicy policzków. Zaśmiałam się cicho pod nosem, krążąc wspomnieniami wokół jej osoby. Rzeczy jakie ze mną wyprawiała, nawet nie będąc w pobliżu mojej osoby były niewiarygodne.

Niektórzy ludzie w związkach potrzebują przerwy, aby spostrzec jak bardzo im na sobie zależy lub w gorszym przypadku zrozumieć, że nie potrzebują siebie nawzajem. My nie zaliczałyśmy się do żadnej z wcześniej wymienionych grup. Nie musiałyśmy być daleko od siebie, by pojąc intensywność uczuć jakimi siebie darzyłyśmy. Złapałam się na całkowitym rozmyślaniu nad dziewczyną. Stałam na środku pomieszczenia, nie zważając na hałas dochodzący z salonu. Zaczęłam stukać palcami w ekran. Gdyby temat pozostał przy jej zmysłowych wargach mogłoby to się źle dla mnie skończyć, więc zdecydowałam zadać inne pytanie.

Clarke: Jak spotkanie rodzinne?

Miałam nadzieję, że Titus nie będzie zakłócał jej spokoju przynajmniej w okresie świątecznym.

Clarke: U mnie nudy, ale miło ich widzieć, choćby raz do roku.

Lexa: Dopiero, kiedy ich zobaczyłam zdałam sobie sprawę jak bardzo za nimi tęskniłam. Atmosfera jest przyjemna, sympatyczna. Ledwo poznaję Łysola, lecz z życzliwością mu nie do twarzy. Zdecydowałam się o nim nie myśleć, to tylko wszystko psuje. Powtórnie przyzwyczajam się do rodzinnych klimatów.

Nie rozpoznajesz mnie? | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz