Rozdział 14

1.3K 147 31
                                    

Następne lekcje niemiłosiernie się dłużyły. W końcu, zadzwonił dzwonek na długą przerwę. Leniwie spakowałam książki, jako ostatnia opuściłam pomieszczenie zapełnione porysowanymi ławkami.

Nie spieszyło mi się za bardzo na spotkanie z małpą, pospolicie zwaną Ontari. To nie tak, iż chciałam aby blondynka została wyśmiana przez całą szkołę. Do tego bez wątpienia nie dopuszczę. Najzwyczajniej nie miałam ochoty po raz kolejny oglądać jej krzywej mordy.

Byłam w połowie drogi. Szłam blisko ściany, żeby nie wpadać na innych uczniów, którzy nie zwracali szczególnej uwagi na pozostałych, otaczających ich ludzi. Niewzruszona brnęłam przed siebie.

Ostatnia prosta przed małą salą gimnastyczną. Nie wiedziałam, czego powinnam się spodziewać. Zastanawiało mnie, co takiego mógł wymyślić jej nie grzeszący sprytem móżdżek.

Nieoczekiwanie poczułam szarpnięcie. Ktoś pociągnął mnie gwałtownie za plecak i wepchnął do pobliskiego schowka. Gdyby nie efekt zaskoczenia, nie dałabym się tak łatwo zaciągnąć. W pomieszczeniu panowała całkowita ciemność, przez co nie byłam w stanie dostrzec twarzy oprawcy.

- Co jest do cholery? – krzyknęłam zdenerwowana, odzyskując równowagę. Poczułam czyjąś dłoń na ustach. Nieznajomy bezczelnie mnie uciszył. Moja duma znacznie na tym ucierpiała. Chciałam się wyrwać, ale byłam przywarta do ściany, do tego moje nadgarstki były ściśnięte w drugiej dłoni tajemniczej osoby.

Nieznajomy zapalił żarówkę, która początkowo mnie oślepiła. Moje oczy dość długo przyzwyczajały się do natężenia światła. Kiedy odkryłam tożsamość napastnika, moje zdziwienie sięgnęło zenitu. Długo przyglądałam się dziewczynie, zanim cokolwiek z siebie wykrztusiłam.

- Clarke? – dopytałam z niedowierzaniem. – Co ty tutaj robisz?

- Wybacz. Mam nadzieje, że nie zrobiłam ci krzywdy. – uśmiechnęła się szeroko, poprawiając włosy. – Usłyszałam plotki, iż jakieś laski planują zrobić ci głupi kawał. A dokładniej mówiąc, miały zamiar wylać na ciebie pokaźne ilości farby. Dziecinada. – prychnęła, opierając się o drzwi. – Nie mogłam na to zezwolić.

- Rzeczywiście, zamysł mało inteligentny. – potwierdziłam. – Ale czemu zatrzymałaś mnie w taki sposób?

- Obie wiemy, iż jesteś ode mnie nieznacznie silniejsza. – specjalnie podkreśliła przedostatnie słowo. – Bez efektu zaskoczenia, nie miałabym szans. – zaśmiała się cicho. Gdyby tylko wiedziała, że zamierzałam się tam pojawić z jej powodu. A skoro teraz jestem tam nieobecna, stanie się obiektem żartów. Wiem, że nie zależy jej na opiniach reszty uczniów, jednak nie chciałabym, aby stała jej się jakakolwiek przykrość.

- Tak, był to niezły szok. – odparłam drapiąc się po szyi.

- Przepraszam, ale gdybym powiedziała, abyś tam nie szła, najpewniej nie posłuchałabyś. – pokiwałam twierdząco głową.

Blondynka przybliżyła się do mnie i zamknęła w swoich ramionach. Odwzajemniłam uścisk, zapominając przy tym całkowicie o Ontari.

Wyszłyśmy ze schowka woźnego. Kolejny dzwonek. Ostatecznie, nie pojawiłam się w sali gimnastycznej. Szkoda, że nie mogę podziwiać aktualnie wkurzonej małpy. Niech tylko spróbuje dotknąć Clarke, a tak ją urządzę, że nie rozpozna swojego odbicia w lustrze. Wtedy żaden chirurg plastyczny nie będzie w stanie jej pomóc.

Kolejna lekcja minęła spokojnie. Postanowiłam, że porozmawiam z blondynką po lekcjach. Chciałabym mieć to już za sobą. Jednak nadal nie byłam pewna jak zareaguje na moje słowa.

Na przedostatniej lekcji Griffin gorzej się poczuła i wyszła do toalety. Chciałam pójść za nią, jednak nauczycielka wybiłam mi ten pomysł z głowy. Dziewczyna wróciła po upływie niemalże dziesięciu minut. Była blada, twarz znowu przyjęła smutny wyraz, a w jej oczach dostrzegłam przygnębienie.

Nie rozpoznajesz mnie? | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz