Rozdział 24

1.6K 154 18
                                    

Clarke POV

Nieprzerwanie przetwarzałam sobie wydarzenia, mające miejsce w przeciągu ostatniego miesiąca. Szkolne obowiązki, których nie mogłam zwyczajnie zignorować z uwagi na to, że znajduję się w klasie maturalnej. Równocześnie starałam się nie pozwolić mojemu poza szkolnemu życiu obumrzeć.

Mojej rodzicielce ostatnio zaczął dopisywać dobry humor, częściej się uśmiechała, było mi nawet dane usłyszeć jej śmiech. Nawet nie potrafię przybliżyć kiedy ostatnio miałam okazję go posłuchać. Od kilku tygodni, nie bierze dodatkowych dyżurów w szpitalu, aby częściej bywać w domu i spędzić ze mną więcej czasu.

Odczuwam wrażenie, że ostatnimi czasy miałyśmy okazję, powtórnie się do siebie zbliżyć. To nie tak, iż miałyśmy wcześniej zły kontakt. Jednak po śmierci ojca zawsze kogoś brakowało. Nie rozmawiałyśmy tak jak kiedyś, do teraz. Nie znam przyczyny, tej niespodziewanej zmiany nastawienia ze strony mojej matki, lecz chyba nie powinnam się doszukiwać we wszystkim przyczyn i skutków, a po prostu cieszyć się tym.

Koszmary jak były tak są. Jednak zaistniały w nich dwie zmiany. Pierwsza dotyczy tempa akcji - przesadnie zwolniła. Z uwagi na przypadłość snów do odzwierciedlania się w rzeczywistości, skojarzyłam ten fakt właśnie z nią.

Być może wartkość działań mających miejsce w mych zmorach, zależy od zajść w świecie realnym. Miałam świadomość, że sny działają w pewien sposób na zdarzenia obecne w moim życiu, lecz nie wiedziałam, iż może to działać również na odwrót.

Natomiast druga modyfikacja, tyczy się specyficznej sceny, która śni mi się od dokładnie trzech nocy. Nad tym także długo myślałam. Rozwinęłam kilka teorii na temat odosobnionego przypadku koszmaru, ale ostatecznie nie doszłam do żadnego sensownego wniosku. Chociaż najtrafniejsze oraz najbardziej logiczne jest przypuszczenie, mówiące o pewnego rodzaju przestrodze, ten specyficzny koszmar ma mi na celu coś ukazać lub uświadomić.

Zdążyłam zapamiętać każdy, choćby najmniejszy szczegół. Nawet teraz, gdy przymykam powieki, jestem w stanie ujrzeć ten cykliczny incydent.

Pomimo spoczęcia na łóżku, wszelkie moje mięśnie bez wyjątku był nadmiernie napięte. W dłoniach dzierżyłam zaostrzony nóż, otrzymany w prezencie od Roana. Dostrzegłam w przedmiocie swoje niewyraźne oraz zniekształcone odbicie.

Analizowałam każdorazowy przyszły ruch, każdą możliwą opcje, która mogła zaistnieć za chwilę. Jakikolwiek dalszoplanowy mój czyn by nie był, niezaprzeczalnie będzie niósł za sobą konsekwencje. Czekałam bliżej nieokreślony czas na brunetkę.

Zacisnęłam szczękę, wyobrażając sobie sztylet przy jej bijącym ciepłem organizmie. Jeden energiczny i bezbolesny dla ofiary cios, a może kilka powierzchownych ran, aby mogła chociaż w niewielkim segmencie skosztować cierpienia, którym uprzednio obdarzyła moją osobę. Lecz przy bólu psychicznym, który odczuwałam od dłuższego czasu, naskórkowa rana cięta jest niczym łaskotki lub muśnięcie piórkiem ptaka.

Po kolejnych minutach spędzonych na obmyślaniu przyszłych czynów, drzwi otworzyły się. Schowawszy przyszłe narzędzie zbrodni, odwróciłam się plecami do wysoce szanowanej Komandor. Nie mogłam spojrzeć w jej oblicze, ponieważ przypomniałoby mi ono o najgorszych, a zarazem najlepszych momentach, mojego krótkotrwałego pobytu na Ziemi.

Nigdy nie wypowiedziałam tego na głos, lecz żałowałam, iż wszystko potoczyło się w tym kierunku. Uczciwie przyznam, że widziałam dla nas przyszłość, nie odległą oraz daleką od ideałów, ale nawet taka wizja mnie cieszyła. Mogłyśmy razem tyle zdziałać...

A obecnie, stałyśmy po przeciwnych stronach. Zacisnęłam mocno palce na rękojeści, aby odgonić od siebie wyobrażenia, które nie dostały nawet najmniejszej szansy na zrealizowanie. Knykcie przybrały siny odcień.

Nie rozpoznajesz mnie? | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz