Rozdział 11

1.4K 153 16
                                    

Stałam z niecierpliwością wpatrzona we właz, który służył jako drzwi do Mount Weather. Ludzie stojący za mną również nie byli uradowani. Według mnie trwało to zdecydowanie zbyt długo, lecz Lexa uspokajała mnie mówiąc, że trwa to tyle ile powinno.

"Co zrobisz kiedy to się skończy?"

"Nie mam pojęcia."

"A więc, czego chcesz?"

"Niczego."

Gapiłam się na sufit, wyrównując oddech. Tabletki nasenne nie pomogły nawet w małym stopniu. Nie ukrywam, iż liczyłam na ich działanie. Chciałabym chociaż raz pospać osiem godzin oraz obudzić się jak każdy normalny człowiek – bez konieczności uspokajania się i przyspieszonego tętna. To chyba nie tak dużo.

Zaczęłam poranny rytuał przygotowania się do szkoły. Weekend zbliżał się wielkimi krokami, wystarczyło tylko przeżyć piątek. Dzisiaj Lexa wraca do szkoły. Nie mogę się doczekać, aż ją zobaczę. Mimo, że nie widziałam jej zaledwie jeden dzień. Wyszykowana wyszłam z domu.

Z lenistwa postanowiłam pojechać, po raz kolejny w tym tygodniu autobusem. Kilka przystanków później do autokaru wsiadła Octavia, a zaraz za nią jej brat. Nie widziałam go od czasu imprezy w Polis. Przywitałam obojga uściskiem.

- Ten cudny uśmiech wywołała moja osoba? – zapytał pokazując swoje białe zęby.

- Oczywiście. – chłopak najwyraźniej nie dosłyszał sarkazmu w mojej wypowiedzi, bo uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Co tam u ciebie i Lincolna, O? – spytałam przenosząc wzrok na dziewczynę, która praktycznie jeszcze spała. Wyglądała na niewyspaną, jak ja. Z tą różnicą, iż ona całą noc przesiedziała przed komputerem. – Dawno o nim nie wspominałaś, co jest, aż nazbyt dziwne. – dodałam, kiedy po dłuższym czasie nie otrzymałam odpowiedzi.

- Mamy ciche dni. – odburknęła przenosząc ciężar ciała z nogi na nogę.

- Dacie radę. Nawet w najlepszych związkach zdarzają się sprzeczki. – pocieszyłam ją. Oni są idealną parą. Moim zdaniem, inni mogliby brać z nich przykład. Ja również.

Wysiadłam z brunetką na przystanku, który znajdował się niedaleko szkoły. Pomachałam Bellamyemu na pożegnanie i ruszyłam w stronę znienawidzonego przez wszystkich nastolatków budynku.

- Wiesz dlaczego Finn przestał chodzić do szkoły? – zapytała, powracając powoli do świata żywych.

- Raven mówiła mi, że jego tata dostał awans w pracy. Na początku tygodnia wyprowadzili się do Waszyngtonu. – odpowiedziałam niewzruszona.

- Nie będzie mi go brakować. – kiedyś  nawet się dogadywali. Potem Finn zrobił jej głupi kawał na stołówce, a ona nie pozostała mu dłużna i tak w kółko. Z czasem niewinne żarty stawały się coraz bardziej zacięte.

- Lexa dzisiaj wraca. – zmieniłam temat. Nie miałam zamiaru więcej rozmawiać o brunecie. To przeszłość.

- Super. Pójdziesz z nami na fajkę podczas długiej przerwy? – zaproponowała ożywiona.

- Jasne, czemu nie. – rzuciłam.

- Tak właściwie to, co jest między wami? – spuściłam wzrok na ziemie. – W środę mi nie odpowiedziałaś, a wczoraj myślami byłaś zupełnie gdzie indziej. – wyjaśniła i czekała na moją odpowiedź.

Zadawałam sobie podobne pytania przez cały czwartek. Po godzinach zażerania się z myślami doszłam do wniosku, iż między nami jest tylko przyjaźń. Nic więcej. Fakt, iż Lexa mi się podoba tego nie zmienia. Nie zmienia rzeczywistości.

Nie rozpoznajesz mnie? | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz