Rozdział 46

1.1K 116 24
                                    

Zegarek uświadomił mi, że przyszłam na miejsce spotkania z Lexą kilkanaście minut przed czasem. Zdecydowałam się usiąść na ławce przy wybrukowanej dróżce nieopodal stawu, gdzie stale obecne liczne grono aczek służyło za jedną z atrakcji parku. Zamknęłam oczy, by móc skoncentrować się na dźwiękach charakterystycznych dla początku pory wiosennej. Wsłuchiwałam się w grupowy śpiew ptaków, odpoczywających na gałęziach drzew. Trochę dalej dało się dosłyszeć śmiech dzieci, grających w piłkę nożną. Słońce bytowało samotnie na błękitnym nieboskłonie, dzięki absencji obłoków promienie ogrzewały moją twarz. Całe otoczenie wydawało się pobudzone do życia... zwyczajnie szczęśliwe. Od kiedy pamiętam, wiosna była moją faworytką spośród czterech pór roku.

Niespodziewanie czyjeś dłonie znalazły się na moich przymkniętych powiekach. Zesztywniałam nieprzygotowana na takiego rodzaju gest, jednak powtórnie rozluźniłam się, rozpoznając właścicielkę rąk. Pomimo braku charakterystycznych ozdobników w postaci pierścionków bądź bransoletki wystarczyło mi parę sekund na identyfikację osobnika skorego do kontaktu fizycznego z okolicami moich oczodołów.

- Wiem, że to ty, Lex - odezwałam się nim zdążyła kazać mi zgadywać kto odważył się przysłonić mi oczy. Odchyliłam głowę do tyłu, aby zaobserwować wzrokiem jej osobę. Przywitała mnie onieśmielającym półuśmiechem, potrafiącym ściąć z nóg każdego człowieka wrażliwego na punkcie piękna. Fartownie znajdowałam się w pozycji siedzącej, dzięki czemu uniknęłam upadku na glebę.

- Coraz ciężej cię zaskoczyć. - Westchnęła nieco zawiedziona, wzruszając ramionami. Humor dopisywał jej niebywale tego dnia. Szczęście Woods było moim szczęściem, dlatego odwzajemniłam uśmiech. Zasłużyłyśmy na chwilę spokoju po ostatnich zdarzeniu mającym niedawno miejsce.

- Idziemy? - Obeszła mebel ogrodowy i wyciągnęła otwartą dłoń w moją stronę. Chwyciłam rękę, która pomogła mi podnieść się z ławki.

Z uwagi na wczesną godzinę szłyśmy do miejsca docelowego nieśpiesznym krokiem. Podziwiałam otaczający nas krajobraz, aż zdałam sobie sprawę, iż zielone tęczówki są we mnie nieprzerwanie wpatrzone od chwili przywitania. Co chwilę nasze dłonie ocierały się o siebie. Było to miłe uczucie. Moje policzki nieprzewidzianie przybrały różowy odcień. Zmiana zabarwienia skóry nie umknęła dziewczynie. Zdecydowała się jako pierwsza na wykonanie ruchu.

Dyskretnie chwyciła mój mały palec lewej dłoni swoim. Zapragnęłam spojrzeć jej prosto w oczy, w celu odszukania czegoś, lecz uniemożliwiła mi to przenosząc wzrok na drogę. Po przejściu przynajmniej połowy ustalonej wspólnie trasy, zdecydowałam się na pewne uściśnięcie jej dłoni. Wymieniłyśmy się spojrzeniami, po czym kontynuowałyśmy stawianie kroków, nie podejmując dalszej wymiany zdań. Obydwie uśmiechałyśmy się niepostrzeżenie pod nosami.

Pobyt sporej liczby osób na przedmieściach tłumaczyła przepiękna pogoda, idealna na spacer czy też inne aktywności możliwe do wykonania na świeżym powietrzu. W ubiegłym roku speszyłabym się obecnością tylu ludzi wokół mnie, jednak obecnie nie zawahałam się, wyłącznie wzmacniałam uścisk splecionych palców. Minęłyśmy zgrupowanie chłopaków w naszym wieku, zaledwie po ich zachowaniu wiedziałam, że nie obędzie się bez rzucenia paru obraźliwych komentarzy na nasz temat.

- Pierdolone lesby - wybełkotał najwyższy z nich. Ledwo go zrozumiałam, najprawdopodobniej zdążył wypić sporą dawkę alkoholu, podobnie jak jego znajomi.

Byłam mentalnie przygotowana na takie reakcje obcych mi ludzi. Myślałam, iż takie wyrażenia spłyną po mnie niczym woda po kaczce. Wyszło na to, że przyzwyczajenie się do tego zajmie mi jeszcze trochę czasu. Ugryzłam wewnętrzną stronę policzka, w celu powstrzymania się przed okazaniem jakiejkolwiek emocji, która tylko nakręciłaby chamskiego osobnika.

Nie rozpoznajesz mnie? | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz