Rozdział 18

1.5K 149 37
                                    

Zaniosłam dodatkowe poduszki oraz koc do salonu. Początkowo myślałam, aby nocowanie zorganizować w moim pokoju. Jednak, kiedy zaczęłam wszystko szykować uznałam, że tak małe pomieszczenie nie sprosta wymiarowo temperamentom dwóch brunetek. Rozejrzałam się dla upewnienia wokół własnej osi.

Gotowe... no oprócz pożywienia. Pomimo moich dobrych intencji, poczęstunek się nie udał. Przez moje kuchenne eksperymenty, musiałam poświęcić więcej czasu na sprzątanie. Mogłam poprosić Dolores o pomoc, lecz wbrew poleceniom Titusa dałam starszej kobiecie wolne, aż do jego powrotu. Uznałam, iż ona również powinna odpocząć od tego zrzędy. Co prawda, nie miała z nim styczności od ponad dwóch tygodni, lecz z własnego doświadczenia wiem, że przy tym wszystkim ile zrobiła dla tego domu to i tak za mało.

Mając absolutną pewność o gotowości czterech ścian na przyjęcie gości, udałam się na taras i odpaliłam papierosa. Rozluźniłam się, gdy nikotyna wypełniła moje płuca. Leniwie śledziłam wzrokiem, znikający w powietrzu dym. Obserwowanie tego zjawiska pozwoliło ukoić moje rozszarpane nerwy.

Byłam nad wyraz spięta przez zdarzenie, które miało się rozpocząć za moment. Nie miałam do końca pewności, czy bardziej denerwuje się nocowaniem, czy kolejną wizytą w moich "skromnych progach" blondynki. Została również kwestia reakcji dwóch ciemnowłosych. One jeszcze nie miały przyjemności ujrzeć warunków, w jakich przyszło mi egzystować na co dzień.

Kotłujące się w mojej głowie myśli, przerwała nagła wibracja telefonu. Wyjęłam urządzenie oraz zamaszyście sprawdziłam. Widząc imię nadawcy wiadomości, moje wargi automatycznie uformowały się w dyskretny uśmiech.

Clarke: Będziemy za 30 sekund ;)

Zdecydowanym ruchem zgasiłam niedokończoną fajkę i skierowałam się w stronę głównych drzwi. Raptownie przystanęłam przed lustrem, fertycznym ruchem dłoni poprawiłam włosy oraz ubrania. Z mojej strony był to niespodziewany impuls. Przechodząc przez przedsionek nałożyłam na siebie czarny, rozciągnięty sweter. Według mnie, pogoda na dworze była wręcz idealna – nie za ciepło, nie za zimno, ale niestety rozpętała się intensywna wichura.

Ujrzawszy czekający przed bramą samochód, nacisnęłam pilota od bramy. Masywnej postury auto wjechało na podjazd. Za kierownicą siedziała Reyes, obok niej druga brunetka, natomiast Clarke zajęła miejsce z tyłu. Miałam nadzieję, że wspólny przyjazd da im czas na szczerą rozmowę i przy okazji pogodzenie się. Jednak obraz malujący się przed moimi oczami, dał mi do zrozumienia, iż przeliczyłam się odrobinę z oczekiwaniami.

Jako pierwsza z samochodu wysiadła Griffin. W ręku trzymała reklamówkę, nie była przezroczysta, dlatego zawartość siatki była mi jeszcze nieznana. Dziewczyna ubrana była w czarne rurki, a niebiesko–czarna skórzana kurtka, którą zazwyczaj nosiła była nałożona na pospolitą, szarą bluzkę. Niby nic specjalnego; konwencjonalna odzież oraz delikatny, naturalny makijaż, lecz moim zdaniem wyglądała fenomenalnie. Nie zapominajmy jednak, iż moja opinia na temat niebieskookiej jest przesiąknięta subiektywizmem.

Chyżo podeszła do mnie oraz przywitała ciepłym uściskiem, który w okamgnieniu odwzajemniłam. Poczułam nieobce moim nozdrzom perfumy, jednakże ta cudowna woń mieszała się z odpychającym odorem wody kolońskiej. Moja ręka automatycznie zacisnęła się na skórzanej kurtce. Sekundę później rozluźniłam uścisk, przypominając sobie, że dziewczyny na końcu pojechały po Octavie i tam musiały się natknąć na starszego brata Blake. A ten chłopak rzecz jasna wykorzystał sytuację, aby móc bezpretensjonalnie przykleić się do blondynki.

- Wyglądasz rewelacyjnie. – odsunęła się z uśmiechem na ustach. Miałam odpowiedzieć równie życzliwym komplementem, ale nie zdążyłam, ponieważ ponownie się odezwała. – Po drodze zajechałyśmy do chińskiej knajpy. Proszę, to dla gospodyni. – zaśmiała się, wręczając mi wypełnioną reklamówkę.

Nie rozpoznajesz mnie? | ClexaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz