IX

985 123 60
                                    

^media zawierają lokowanie produktu^


Na rozprężalni wkrótce byłam tylko ja. Rozgrzewkę mieliśmy już za sobą, ale postanowiłam dać Just'owi kilka minut luźnej wodzy na porządne rozciągnięcie mięśni szyi. Sama pogrążyłam się w myślach.

Nagle do moich uszu dobiegł niski głos:

— Czemu się jej boisz?

Przeszły mnie dreszcze, na co Just Do It zareagował skokiem w bok, jakby chciał znaleźć się jak najdalej od bandy, za którą stał zakapturzony szarooki. Spojrzałam na chłopaka z wyrzutem, próbując uspokoić konia.

— Nie boję się — odparłam, zanim zdążyłam pomyśleć.

— Owszem, boisz się. Dlaczego?

Nie mogąc utrzymać z nim kontaktu wzrokowego, spojrzałam w drugą stronę, niby szacując ile czasu zostało mi do startu.

— Nie wiem o czym mówisz.

Ruszyłam Just'em, mając nadzieję na zakończenie rozmowy. Jednak ciągle czułam zimne spojrzenie bezimiennego na swoich plecach.

— Nie wygrasz tych zawodów.

Gwałtownie wciągnęłam powietrze. Przez moją głowę przeszło tysiąc myśli. Za kogo on się uważa?! Rzuciłam mu najgroźniejsze spojrzenie na jakie było mnie stać, ale on nawet nie drgnął, chociaż czułam, że patrzy mi prosto w oczy.

Po sekundzie jednak wbiłam wzrok w szyję konia.

Miał takie twarde i zimne spojrzenie, że nie mogłam wytrzymać dłużej. Wpędzał mnie tym w zakłopotanie i wstyd.

Co jest z nim nie tak?!

— Żebyś się nie zdziwił. Just jest naprawdę utalentowanym koniem i damy radę.

— Oczywiście, jest utalentowany, ale ty nie wydobędziesz z niego wszystkiego.

— Nie znasz mnie! Nie masz prawa mnie oceniać! Kim ty jesteś, żeby tak mówić?!

Byłam na granicy furii. Ten chłopak doprowadził mnie do tego kilkoma zdaniami.

Zdolny jest. Dupek.

On, jak gdyby nigdy nic, odwrócił się i zaczął odchodzić.

— Gdzie leziesz?! — Krzyknęłam za nim, i popędziłam Just'a do ogrodzenia. — Za... Zaczekaj!

Jako pierwszy mnie rozgryzł i wyczuł, że nie czuję się pewnie. Przez tę chwilę rozmowy wydobył na wierzch wszystkie obawy, które we mnie tkwiły. Wyprowadził mnie z równowagi, ale jednocześnie poczułam się taka bezsilna, że zobaczyłam w nim ostoję, w której będę się czuła bezpiecznie. Mimo tego, że przerażała mnie łatwość, z jaką on mnie przejrzał. Nawet moja mama tego nie zauważyła.

To nie może być zwykły człowiek.

Odwrócił głowę z moją stronę, widziałam tylko kawałek jego nosa.

— Skąd wiedziałeś? — zapytałam, siląc się na pewny ton głosu.

— Po prostu było to widać. Ale widać też, że ci zależy. Chcę ci pomóc — odparł.

— To po to mnie tak zbeształeś? I zdenerwowałeś? Żeby mi pomóc? Jak ty chciałeś to zrobić?!

Uśmiechnął się delikatnie, jakby czerpał z moich słów satysfakcję.

Czarne WstążkiOù les histoires vivent. Découvrez maintenant