LVIX

865 97 272
                                    

  — Zupełnie nie rozumiem, dlaczego tutaj przyszłaś — rzekł pan Radek, kiedy wysłuchał mojej chaotycznej plątaniny wyrazów.

  Podczas mojej wypowiedzi wylewałam wszystkie obawy jakie nosiłam w sercu, a mój słuchacz pił sobie najspokojniej w świecie herbatę z kubka z nadrukiem zielonych liści paproci. Kiedy skończyłam, zamlaskał dwa razy i wyszedł na chwilę, zostawiając mnie kompletnie zaskoczoną. Wrócił, wlał sobie do herbaty kilka kropel przezroczystego płynu, a potem odstawił malutką karafkę na kredens. Napis na naklejce mówił sam za siebie: spirytus

  — Tobie nie proponuję, przyjdź za dwa lata — rzucił, siadając w fotelu. 

Siedziałam na krześle z wytartym obiciem, starając się połapać o co chodzi. Wbiłam wzrok w pomarszczoną twarz mężczyzny i czekałam.

  — Widzę, że masz problem. Ale nie rozumiem, co on ma wspólnego z jeździectwem.

Uniosłam brwi jeszcze wyżej. Mężczyzna upił łyk herbaty i uśmiechnął się, jakby trochę spirytusu w herbacie było spełnieniem jego wszystkich marzeń. Już miałam zabrać swoja kurtkę i wyjść, lecz pan Radek postukał się palcem po skroni.

  — No, pomyśl i odpowiedz.

  — Chciałabym... — odparłam zachryple i odchrząknęłam. — Chciałabym wrócić do tej relacji, która była między nami trochę po tym jak się poznaliśmy, łatwiej byłoby nam trenować.

  — Ale to już niemożliwe, zdajesz sobie z tego sprawę?

 Wbiłam wzrok w podłogę, myśląc nad słowami mężczyzny.

  — Złamaną zapałkę się wyrzuca,rozbitego talerza się nie skleja, ani nie rozdrapuje się zasklepionych ran, rozumiesz? Pamiętaj o tym.

Kiwnęłam głową na znak zgody i uległości. Wstałam i podziękowałam za poświęcony czas. Pan Radek nawet nie raczył odprowadzić mnie do drzwi, tylko odstawił kubek i patrzył, jak zakładałam kurtkę. 

Wyszłam z domu mężczyzny, czując jak zimny wiatr otula moją rozpaloną twarz. Wcisnęłam głowę między ramiona i ze spuszczoną głową wróciłam do ośrodka.

Z Radosławem rozmawia się jeszcze trudniej niż z Brzezińskim. Życie nauczyło go pewnych zachowań, którymi zaczął dzielić się z Olkiem. Mimo wszystko pałam do nich obu ogromnym szacunkiem i wierzę, że człowieczeństwo jest w nich obu.

Skoro nie jestem w stanie zrozumieć chłopaka, pozostaje mi tylko poczekać, aż sytuacja się zmieni. Jednak czy zmieni się sama?

****

  — Jeśli ci na nim zależy, powinnaś walczyć do samego końca.

 — Ile razy mam ci mówić, że chcę tylko odbudować naszą relację? — westchnęłam, patrząc Julii prosto w oczy.

Siedziałyśmy u niej w pokoju, przy kwadratowym stoliku do kawy. Był sobotni wieczór, a my — jak to dziewczyny— lubiłyśmy sobie porozmawiać o przeróżnych rzeczach, zaczynając od paznokci, po chłopaków.

  — No dobrze, jeśli ci zależy na tej relacji...

  — A od kiedy to kobieta zabiega o faceta? — odezwała się Kamila, obgryzając z czekolady kawałek ptasiego mleczka.

  — Od kiedy spieprzyła całą sprawę!

 — Ja dalej uważam, że to facet powinien się starać. Jeszcze pisz do niego pierwsza, rób śniadania i niech on przyjmie twoje nazwisko!

Julia uśmiechnęła się do mnie, próbując rozluźnić atmosferę.

  — Z tego co mi wiadomo do ślubu jeszcze długa droga, szczególnie, że jaśnie pan nie chce znać naszej amazonki — odparła Amelia, siedząc po turecku na fotelu.

Czarne WstążkiWhere stories live. Discover now