— A pan Radziu zawsze powtarzał — Janek spojrzał na Olka, wystawiając palec. — Nie psuj kawy cukrem, a miłości — małżeństwem!
— Moja kawa jest tak samo zepsuta jak ja.
— Do twojego poziomu brakuje jej jeszcze jakieś dziesięć kilo cukru.
— W pewnym sensie jestem słodki — Olek wyszczerzył zęby w dziecięcym wręcz uśmiechu.
— No, jak cytryna — uciął Janek, spoglądając na zegarek.
Przysłuchując się tej wymianie zdań, męczyłam jedno z zadań matematycznych, które musiałam zrobić jako pracę domową. Siedząc w skąpo wyposażonym pokoju instruktorów, w którym było zimniej niż na zewnątrz, czekaliśmy aż woda w elektrycznym grzejniku zacznie wrzeć.
— Przestań chodzić wszędzie z tym zeszytem, bo ci tak zostanie — Janek zwrócił mi uwagę.
— Muszę to zrobić, inaczej wiedźma od matmy mnie zabije — mruknęłam i podałam mu zeszyt. — Jak podstawię pod to iks to będzie dobrze?
— Pytasz osoby, która w klasie maturalnej nie ogarnia tabliczki mnożenia — rzucił Olek.
— A od czego jest kalkulator? — blondyn udał obrażonego i z miną filozofa spojrzał na mój zeszyt.
W tym momencie do pomieszczenia wszedł pan Mirosław. Roztarł zziębnięte dłonie, a Brzeziński podał mu swój kubek z kawą.
Zauważyłam to u niego już dawno. Ma bardzo duży szacunek do starszych osób, albo do tych, którzy w jakiś sposób mu imponują. Okazuje to bardzo różnie, przeważnie w drobnych, skromnych gestach. Szczególnie mogłam to obserwować w jego relacjach z panem Radosławem, który jest idolem szarookiego i kimś w rodzaju życiowego mentora. A może nawet zastępuje mu ojca?
Zagryzłam wargę, dochodząc do tej myśli, a wtedy spojrzenie Olka skrzyżowało się z moim. Uśmiechnęłam się, nie wiedząc jak inaczej mogłabym zareagować, a on na mrugnął do mnie lewym okiem.
Jasne, nawet jeśli jest w tym jakaś krztyna prawdy, w zwykłej luźnej rozmowie nigdy się o tym nie przekonam. Zbyt wiele razy mogłam się przekonać na własnej skórze, że ten temat jest dla Olka bardzo delikatny i nie mogłam roztrząsać go w nieskończoność.
— Chłopaki, mam z wami do pogadania — powiedział mężczyzna, upił łyk kawy i spojrzał na mnie.
— Okej, zrozumiałam, trenerze — z ulgą rzuciłam zeszyt na stolik i w pośpiechu opuściłam pomieszczenie.
Wyszłam na rześkie wiosenne powietrze i spojrzałam w niebo. Słońce zaczęło się przebijać przez gęste, szare chmury, a powietrze pachniało wilgotną ziemią i lasem sosnowym. Uśmiechnęłam się do siebie, korzystając z chwili wytchnienia.
Zaczęłam wspominać sytuacje z ostatnich dni. Zaskakujące spotkanie z Wiktorem, potem rozmowa z Olkiem... Miałam dziwną myśl, że zamienili się tokiem rozumowania. Zamienili? Może dorośli?
Myśl o przyszłości chłopaków przelała się przez moje myśli, lekko psując mi humor. Jak im pójdzie matura? Dobrze? Czy ich praca się opłaci? A co potem? Studia? Jakie i gdzie? Ale najważniejszym pytaniem było — czy będą kontynuowali przygodę z jeździectwem?
— ...nie podoba mi się ta sytuacja. Myślę, że jesteście w stanie to zrozumieć, ale nie będę wskazywał winnego. Nie jestem w stanie przewidzieć, czy to jest właściwe, ale chciałbym, żebyście...
— Dzień dobry, piękna pogoda się zapowiada — nie zauważyłam, kiedy dyrektor pojawił się obok mnie.
— To prawda, miałam już dość tej zimowej szarości — odpowiedziałam zgodnie z prawdą. — Potrzebuję zmiany.
YOU ARE READING
Czarne Wstążki
AdventureAmbitna, utalentowana nastolatka z marzeniami wraca do Polski po roku spędzonym w Australii. Mieszkała u wuja Johna, który prowadzi swój dobrze prosperujący klub jeździecki. Anastazja pomagała mu w stajni i uczyła się jazdy konnej pod okiem najlepsz...