XXXIX

896 116 139
                                    

— ...kiedy juz dostarczyłam to badanie lekarskie, trener tylko się śmiał, a dla Lilki to była sprawa życia i śmierci.

— Powinnaś to dostarczyć już na początku sierpnia, a Lilka, jako zawodniczka twojej drużyny, miała prawo się denerwować. Bez tego papierka nikt nie mógłby cię wystawić do konkursu.

—Wiem, przyjmuję całą winę na siebie. 

Siedzieliśmy z Wiktorem w cukierni w centrum miasta. Wzięłam do ust kawałek szarlotki i rozkoszowalam się wyrazistym smakiem cynamonu.

— Powiedz mi, to prawda, że Brzeziński wraca do jazdy sportowej?

Wiktor, jako zawodnik ujezdzeniowy, miał prawo sie tym interesować. Fakt, że jestem w jednym klubie z jego największym rywalem trochę wytrącał go z równowagi, ale dzielnie to znosi. 

— Tak mi się wydaję. 

— To nie wiesz na pewno? 

— No, nie rozmawiamy ze sobą tak często... 

— Denerwuje cię? — Zapytał takim tonem, jakby wyczytał mi to z duszy. — To straszny snob, egoista, szowinista, hipokryta...

— Nie mów tak... On ma tylko specyficzny charakter...

Wiktor zrobił taką minę, jakby ktoś powiedział mu, że dwa plus dwa równa się dziesięć. Przełknął łyk soku pomarańczowego i powiedział:

— Nastiuniu, znam go dłużej niż ty i wiem, jaki jest. 

 — Znacie sie tylko przez pryzmat rywalizacji, to oczywiste, że nie będziecie najlepszymi przyjaciółmi. 

— O, moja droga, pierwsza zasada wojenna, szanuj wroga. Ja tak właśnie robię, ale Aleks nie zasługuje na nic. Jest zbyt słaby. Żałosny.

— Nie mów tak...

— Zbajerował cię jakimiś swoimi tekstami? Nie bądź głupia. Facet taki jak on chce tylko jednego...Przeleci cię i zostawi...

— Przestań. On nie jest taki, za jakiego go uważasz. Wygra zawody w Paryżu i zdobędzie mistrzostwo. Druga zasada wojenna, nie lekceważ wroga.

—Jak możesz wierzyć w kogoś, kogo tak naprawdę nie znasz? — widziałam, że Wiktor się zdenerwował. 

 —Po prostu go nie oceniam. 

—Przed chwilą sama mówiłaś, że jego uwagi są nie do zniesienia. Czepia się wszystkiego czego się dotkniesz. Nie pamiętasz już, jak bardzo byłaś zła? 

—Ma rację...

—Nie, nie, nie... Nie mów mi, że się zakochałaś w tym dupku... Ktoś kto ma rodzinę z odzysku nie może być normalny. 

 Nie mogąc więcej słuchać jego głosu, wstałam i nie płacąc za sok i szarlotkę, wyszłam, lekko trzaskając drzwiami. 

 Wiktor był moim przyjacielem, ale nie wierzyłam jego słowom. Może nie chciałam. Może nie umiałam. Nie potrafiłam jednoznacznie stwierdzić... Została mi tylko nadzieja, że wreszcie będę mieć rację. 

Nadzieja matką głupich.

****

 Miałam wyjątkowo podły nastrój. 

Kłótnia z Wiktorem zapoczątkowała ten cały ambaras. Treningi idą mi coraz gorzej, mam problemy z pokonaniem nawet sześćdziesięciu centymetrów. Drągi lecą jeden za drugim, i nie wiem, co z tym zrobić.

W nowej klasie zostałam obiektem kpin pewnej grupy miastowej młodzieży, którzy nie potrafią zrozumieć mojej miłości do koni. Amelia wspiera mnie jak może, ale staram się ją odsunąć od tego sporu, by jeszcze ona nie byla poszkodowana. 

Czarne WstążkiWhere stories live. Discover now