LXX

826 104 287
                                    


— Skup się, bo nie lubię się powtarzać.

Wzięłam głęboki oddech i rozejrzałam się po przestronnym pomieszczeniu, w którym znajdowały się różne sprzęty do ćwiczeń. Jeszcze tego samego dnia Olek kazał mi przyjść do siłowni, gdzie miał się odbywać nasz pierwszy wspólny trening. Miałam mieszane uczucia, mój zapał nieco osłabł, lecz chłopak wydawał się być nieugięty i to mnie trochę martwiło. Jego ćwiczenia na pewno dadzą mi w kość, ale nie mogłam się teraz wycofać, muszę zacisnąć zęby i jakoś to przetrwać.

Spojrzałam na mojego trenera, który stał bokiem do dużego naściennego lustra i pośpieszał mnie wzrokiem. Westchnęłam cicho, czując, że to będzie długi i męczący trening. Podeszłam do niego, czekając na polecenia, lecz chłopak ustawił mnie przed lustrem, a sam stanął za mną.

  — To będzie rozgrzewka do twojej drugiej lekcji...

 — Kiedy była pierwsza?— przerwałam mu, zapominając, że powinnam tego unikać.

  — Kilka dni temu. Mam nadzieję, że przestudiowałaś dokładnie mapę— kiwnęłam głową na te słowa, przypominając sobie tę sytuację. — A teraz spójrz na swoje odbicie.

Przeniosłam spojrzenie na lustro, jednak poza naszą dwójką w pomieszczeniu nie było nikogo, na kim mogłabym skupić uwagę. To znaczy była jedna, ale wolałam nie ryzykować.

  — Kogo widzisz? Skup się tylko na sobie, jakby mnie tu nie było.

 — Widzę siebie.

  — Podoba ci ta osoba?

Ugryzłam się w język, patrząc na moje odbicie w lustrze. Co mogłam na to odpowiedzieć? Żyłam z tą osobą prawie siedemnaście lat, jakoś nigdy nie zastanawiałam się nad tym, czy mi się to podoba, czy nie. Nagle w moich myślach pojawiły się inne dziewczyny, o wiele ładniejsze i szczuplejsze. Nie miałam w zwyczaju porównywać się do kogokolwiek, ale ta sytuacja sama mnie do tego zmusiła. Znów spojrzałam w lustro.

Moja bezosobowa postać niczym się nie wyróżniała spośród tłumu, zwykła, lekko garbiąca się nastolatka, dziewczyna goniąca marzenia, kochająca córka, siostra, przyjaciółka. I to wszystko. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z mojego istnienia, a to tylko dlatego, że byłam sobą. W pewnym momencie byłam gotowa porównać siebie do powietrza.

Nigdy szczególnie nie dbałam o swój wygląd. Nie malowałam paznokci, nie kręciłam włosów, rzadko używałam fluidu i szminki oraz nie lubiłam chodzić na szpilkach. Wolałam obejrzeć film, ubrana w podziurawione dresy, niż wskoczyć w jakąś kusą kieckę i iść na imprezę. Od zawsze sądziłam, że to tylko dobrze o mnie świadczy, ale teraz...

 — A popatrz na to.

Olek położył dłonie na moich ramionach i pociągnął je lekko do tyłu, jednocześnie prostując moją postawę, a potem uniósł mój podbródek do góry. Zdziwiłam się, patrząc na zupełnie inną osobę w lustrze, którą przecież byłam.

  — Przede wszystkim musisz pokazać już na starcie, że jesteś dobrym zawodnikiem i nie ma na ciebie sposobu. Najważniejsze jest jednak to, żeby nie przesadzić i ciągle pozostać tym samym człowiekiem. Złoty środek. Rozumiesz?

 — Chyba tak. Myślisz, że mi się uda? — odwróciłam się do niego.

 — Oczywiście, nikt inny nie jest w stanie tego zrobić.

Patrzył na mnie łagodnie, jakby nie chciał mnie przestraszyć, ale ciągle biła od niego przytłaczająca aura dominacji. Mogę ćwiczyć i ćwiczyć, jednak nigdy nie osiągnę takiego poziomu jak Brzeziński. To było wręcz nieludzkie, jak on w mgnieniu oka może owinąć sobie każdego wokół palca, a strach jest jego bronią, którą wykorzystuje bez wahania.

Czarne WstążkiWhere stories live. Discover now