XLII

1K 107 93
                                    

Powrotny lot samolotem minął mi dużo spokojniej, jednak martwiłam się reakcją dyrektora na porażkę naszego klubu. Po zliczeniu punktów uplasowaliśmy się na marnym siódmym miejscu, a najlepiej poradzili sobie Janek i Lilka, wspólnie zdobywając trzecie miejsce. Gdyby nie mój upadek, mielibyśmy szansę na podium...

Rozmowa z Olkiem wpłynęła na moje samopoczucie bardzo pozytywnie. Wiedziałam, że nie jest taki, jakim opisywał go Wiktor. Chociaż nie wiem, po której stronie leży racja, to wolę mieć własne zdanie. 

Wszyscy byli przybici nie tylko porażką, ale też moją decyzją o opuszczeniu klubu. Postanowiłam zrobić im niespodziankę i poinformuję ich, że zostanę, jednak dopiero w domu. Jeśli można to tak nazwać...

— Zapnij pasy, za chwilę lądujemy— dobiegł mnie głos Janka, który wcześniej wyciągnął mi słuchawkę z ucha. 

Wykonałam polecenie i czekałam. Ciągle czułam na sobie ciepło ciała Aleksandra i jego zapach. Wcześniej jego spojrzenia wywoływały we mnie niepokój i zakłopotanie, a po tej rozmowie jest zupełnie inaczej. Gdyby stało się to wcześniej, to podczas zawodów może udałoby mi się ukończyć przejazd? 

****

Dzień po powrocie do Polski dostałam informację, że organizowana jest impreza pocieszenia w sobotni wieczór. Przeczuwałam, że nie skończy się tylko na jednym drinku, ale wszystko dopiero przed nami.

Wyszłam z pokoju z kaskiem pod pachą i rękawiczkami do jazdy konnej. Zwróciłam uwagę na niewielki tłum w salonie, pochylający się nad stolikiem. Podeszłam kilka kroków i pod ramieniem Karola zobaczyłam, że takie zainteresowanie wzbudził artykuł w gazecie. 

Kiedy w końcu zorientowali się, że jestem tuż obok, na ich twarzy wstąpił grymas niepewności. Janek zagrodził mi drogę do stolika i uśmiechnął się przepraszająco. Domyślałam się, że artykuł jest relacją z zawodów Equestress.

— To same bzdury, szkoda sobie zawracać tym głowę. 

— Chcę to zobaczyć. Przepuść mnie. Janie! 

— Tylko nie to, błagam...— Jęknął, ale odsunął się na kroczek.

Podeszłam do gazety i wczytałam w jego treść. Wielkie, wytłuszczone litery tytułu głosiły:

Kolejna porażka polskiej reprezentacji!

Sama treść nie była najgorsza. Najwięcej bólu sprawił mi komentarz dyrektora tamtejszego ośrodka: Jej jazda jest jak piękna barokowa budowla. Szkoda, że zbudowana na ruchomych piaskach. 

Wtedy litery zasłoniły mi czyjeś dłonie. Podniosłam głowę i ujrzałam srebrne tęczówki, intensywnie wpatrujące się we mnie. Zabrał gazetę i znacząco zwinął ją w rulon. 

 — Muszę wam coś powiedzieć. — Zaczęłam słabo, bo w jednej chwili opuściła mnie energia.— Zrezygnowałam z opuszczenia klubu...

Nie skończyłam zdania, a Lilka rzuciła się na moją szyję, tak samo jak Daria, a po nich reszta. Odchyliłam głowę do tyłu, by zaczerpnąć powietrza. Zobaczyłam wtedy Olka, który mrugnął do mnie lewym okiem. Uśmiechnęłam się na ten gest i postanowiłam się wyswobodzić z objęć przyjaciół.

  — Jeszcze pokażemy temu wypacykowanemu elegancikowi architekturę wszech czasów!— powiedziała głośno Lilka, trzymając mnie za nadgarstki.

Przytaknęłam jej niepewnie, a Janek poklepał mnie przyjaźnie po plecach.

 — W sobotę o szóstej wieczorem, w sali konferencyjnej. Trzeba to przeca uczcić! 

Czarne WstążkiWhere stories live. Discover now