X

991 117 23
                                    


— Pierwsze miejsce zajmuje...

Z każdym słowem wypowiedzianym przez sędziego, moje serce pękało coraz bardziej.

Właśnie stałam na najniższym podeście, oznaczonym numerem 3. Na szyi miałam zawieszony medal, w rękach trzymałam mały bukiecik. Just Do It został odznaczony wstegą, jednak on też nie był zadowolony z wyników.

— ...uzyskując czas siedemdziesiąt cztery sekundy i trzydzieści cztery setne...

Mój czas wynosił nieco ponad siedemdziesiąt sześć sekund. Jeździec, który zajął drugie miejsce był o niecałą sekundę lepszy ode mnie...

— Sandra Urbańska na klaczy Santisa!

Słysząc to, moje serce już zupełnie pękło na pół.

Gdyby nie osiem punktów karnych, to teraz ja bym się cieszyła ze spełnionej obietnicy, którą złożyłam pani Asi...

Dwadzieścia pięć tysięcy przeszło mi koło nosa. Zamiast tego musiałam zadowolić się pięcioma.

To nawet nie starczy na remont na zewnątrz stajni...

Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, w swoim pokoju. W tamtej chwili to był mój jedyny cel.

****

Wróciłam do domu wcześniej od rodziców.

Całą sumę pieniędzy oddałam pani Asi. To zaledwie kropla w morzu potrzeb, ale zawsze odciąży jej budżet. Nawet nie chciałam słyszeć słów sprzeciwu.

Czekałam, siedząc na schodach, gdyż nie przewidziałam takiego rozwoju sprawy i nie wzięłam ze sobą klucza. Nawet mój pies mnie unikał. Po kilkunastu minutach na podjazd wjechał czarny volkswagen.

Od razu poszłam do swojego pokoju. Tata o nic nie pytał, a mama zrobiła mi kakao.

Nie miałam ochoty kompletnie na nic, ale zrobiłam wyjątek specjalnie dla kakao mojej kochanej mamy. Ona robi najlepsze kakao na całym świecie.

****

Tydzień później moje morale wzrosło na tyle, bym mogła wyjść z pokoju i porozmawiać z rodzicami. Opowiedziałam im przebieg zawodów, jak spotkałam Agatę i Sandrę. Chciałam ominąć wątek z Jankiem i nieznajomym, ale gdy tylko o tym pomyślałam, obudził się we mnie gniew, który musiałam wygadać.

— Ciekawa osobowość... Naprawdę... — skomentowała moja mama.

Rodzice ciągle powtarzali, że są ze mnie dumni i że świetnie sobie poradziłam na konkursie. Nawet zaczęłam im wierzyć.

Przez cały lipiec wpadałam do pani Asi, nawet kilka razy dziennie. Pomagałam przy koniach, czasem starałam się gotować obiad, jednak zazwyczaj przywoziłam gotowe jedzenie z domu. Raz kobieta poprosiła mnie o zaniesienie do szafy wyprasowanych ubrań.

Odkładałam wszystko na miejsce, gdy zimowa kurtka zsunęła się z wieszaka i spadła na dno szafy. Kiedy ją podniosłam, zauważyłam pudełko z brązowego kartonu. Nigdy bym na niego nie zwróciła uwagi, gdyby nie zbieg okoliczności.

Ciekawość nie pozwoliła mi przejść obok tego obojętnie. Otworzyłam pudełko, wpuszczając promienie słońca do środka. Moi oczom ukazała się pokaźna kolekcja medali, teczka z dyplomami z zawodów jeździeckich. Trzy albumy, srebrne ostrogi, podniszczoną podkowę, a nawet złamany palcat. Wśród tych skarbów znalazłam jedno oprawione zdjęcie. Szkło było pęknięte, lecz można było dostrzec dwoje młodych ludzi, kobietę i mężczyznę. Uśmiechali się do zdjęcia, a między nimi stał koń. Poznałam w nim Just Do It.

Czarne WstążkiWhere stories live. Discover now