XXV

1K 114 49
                                    

- Chłopaki... już wystarczy, błagam - siekiera z głuchym odgłosem upadła na ziemię, a ja usiadłam na kawałku drzewa. 

Wtedy Olek - nie odrywając wzroku od telefonu - wstał i kiedy stał już obok mnie, przeniósł spojrzenie na to, co udało mi się zrobić. Byłam z siebie naprawdę dumna, bo porąbałam wystarczająco kawałków drzewa, by móc przetrwać lekką zimę. 

- Ślepy by to lepiej zrobił...

- Przecież już jest skończone!

- Nie liczy się ilość, tylko jakość - powiedział z wyciągniętym w moją stronę palcem, a wtedy Janek parsknął śmiechem.

- Jeśli chodzi o kobiety, to różnie to bywa. 

Niemal zemdlałam, kiedy usłyszałam śmiech Brzezińskiego - tak krótki i niespodziewany, że zastanawiałam się, czy to w ogóle miało miejsce.

- Już wolałbym uczyć WDŻ-tu, niż tego jak rąbać drewno.

- Może byś się nadał. W sumie do nauczania w szkole nie potrzebna ci jest lewa ręka.

- A kto mówił o szkole? 

- Czyli udzielasz korepetycji domowych? 

Dalej byłam oniemiała, więc nie zarejestrowałam sensu rozmowy chłopaków. Wróciłam na ziemię, kiedy Aleksander podniósł siekierę i zwrócił się w moją stronę. Instynktownie odsunęłam się o krok, a wtedy szarooki przewrócił oczami.

- Dziewczyno, jak będę chciał cię zabić, to zrobię to bez świadków, jasne? Skup się. Nie jesteś tutaj, żeby rąbać drewno, to twój trening.

- Jak mam trenować jeździectwo z siekierą?

- Myślałem, że to logiczne. - Odparł sarkastycznie. - Janek, mógłbyś podejść i zaprezentować tę trudną sztukę? 

- Oczywiście psze pana. Patrz księżniczko... - Spojrzałam na Jasia gniewnie, a on uśmiechnął się rozbrajająco. Nie można być na niego złym, szczególnie wtedy, kiedy się uśmiecha.

- Jako że nasz trener od rąbania jest kaleką, to ja go zastąpię... - Olek rzucił mu krókie spojrzenie spod przymrużonych powiek. - Rąbania drewna, oczywiście. Nie wiem o czym pomyślałeś, rozpustniku. 

Wtedy byłam pewna, że doprowadzić Olka do śmiechu może tylko Jaś i to tylko w jakieś specjalne okazje albo święta. 

- Głównym celem tego ćwiczenia jest wzmocnienie i stabilizacja rąk. Może to dla ciebie brzmieć paradoksalnie, ale naprawdę działa. I pan Radek będzie miał drewno na zimę. 

- Czyli mam trafiać w środek? 

Wtedy Aleksander zaczął ospale bić brawo. Chciałam spojrzeć na niego surowo, ale minęło się to z celem. Jego stalowe, nieruchome tęczówki patrzyły prosto w moje oczy, a moje ciało zamarzło.

Odwróciłam się do Jasia, który zademonstrował mi sposób uderzenia. Ostrze trafiło kilka centymetrów od środka. 

- Dawno tego nie robiłem, nie bierz ze mnie przykładu - wytłumaczył się Janek, pocierając dłonią kark.

Spojrzeliśmy na Olka, którego wzrok był utkwiony w głowni trzymanej przez blondyna siekiery.

- Chodźmy, zanim coś mu przyjdzie do głowy. Wartko, Ana. 

Pociągnął szarookiego za ramię i zaczął ciągnąć w kierunku Ośrodka. 

****

- Wakajce się kończą, a my zamiast korzystać z ostatnich promieni letniego słońca, malujemy ściany na różowo.

- To jest bajkowy róż - upomniałam Olka, poprawiając leżące na podłodze gazety. 

Czarne WstążkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz