LXXIII

792 101 291
                                    


— Mam kiepską wiadomość, chociaż to są tylko moje przeczucia.

Uwielbiam zaczynać dzień od pozytywnych informacji. A szczególnie, kiedy ma mi je przekazać sam mistrz optymizmu i sarkazmu. Jak znam życie i przerażającą intuicję Brzezińskiego, to co się stanie będzie prawdą i wcale to nie powinno mnie zdziwić. Przechyliłam lekko głowę na bok, zagryzając dolną wargę i wytężyłam uwagę.

— Zakręciłem się trochę w PZJ, chcąc wybadać teren i tym samym podsunąć ciebie, jako najlepszego zawodnika pod słońcem — ostatnie wyrazy powiedział z lekką ironią, ale puściłam to mimo uszu i słuchałam dalej. — Ale ekipa jest już prawie pewna i raczej nie zajdą żadne zmiany, tym bardziej, że nie spełniamy warunków pod żadnym względem.

— To raczej zrozumiane, wcale mnie to nie dziwi — odparłam, nieprzejęta tą informacją.

— I mam nadzieję, że nie dziwi cię również fakt, że jesteś w tym klubie nie bez powodu, więc jeśli chcesz tutaj zostać, radzę ci się wziąć do roboty. Twoje istnienie tutaj nie raz wisiało na włosku przez brak osiągnięć, a wręcz przez regres. Radzę ci iść do Fabiana i coś ustalić, bo nie mogę wiecznie ratować ci dupy.

— Kiedykolwiek uratowałeś mi dupę? — zapytałam, lekko unosząc brwi.

— Zapomnij o tym. Musisz zacząć intensywne treningi sportowe, brać udział w konkursach i zdobywać doświadczenie, nic nie przyjdzie ot tak.

Olek milczał chwilę, jakby musiał uspokoić nerwy. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nigdy nie słyszałam, żeby na kogoś krzyczał, nawet jeśli był an granicy wybuchu. Irytował się i dawał o tym znać spojrzeniem, tym srebrnym ostrzem swoich tęczówek.

— W tym roku twoim celem jest pobicie życiówki, czyli ilu?

— Stu trzydziestu centymetrów.

— Trzeba przecież kiedyś wyrosnąć z przedszkola.

Przyzwyczaiłam się do obecności szarookiego do tego stopnia, że już przestałam reagować na takie komentarze. Czasami trochę mnie irytują, ale przynajmniej mam pewność, że Brzeziński jest w formie i nic złego się z nim nie dzieje.

— Nie oszukujmy się. Ten konkurs we Francji był dużo poniżej twoich umiejętności, a i tak wyszło jak wyszło.

— Doskonale o tym wiem. Od początku gdzieś z tyłu głowy siedziało przeczucie, że mi się nie uda. Miałam problem z emocjami, nie potrafiłam sobie tego wyobrazić. 

Chłopak wysłuchał mojej wypowiedzi ze szczerym zainteresowaniem i chwilę się zastanowił, zanim odparł:

— Według mnie to nie umiesz zapanować nad pewnością siebie. Albo nie ma jej wcale, albo prowadzi cię w przepaść.

— No, tak pół na pół.

— Pół na pół to się tylko dupa dzieli! — warknął na mnie, a ja postanowiłam zapisać te słowa w magicznym olkowym notatniczku mądrości.

Po ostatnim incydencie ze szmatą Brzeziński stał się bardziej nerwowy, jakby coś nie szło po jego myśli. Na pewno chłopak nie był do tego przyzwyczajony, skoro jego idealny umysł potrafił wszystko tak idealnie rozplanować. Powinien stawić czoła takiemu wyzwaniu i z łatwością mu sprostać, przecież to sam ogromny Aleksander Brzeziński.

Szarooki utkwił spojrzenie w oknie, za którym intensywnie padał śnieg. Po ostatnich roztopach przyszedł mróz, a zima ponownie dała o sobie znać, chociaż mam nadzieję, że to już ostatni raz. Nie mogę się doczekać pierwszego wiosennego wyjazdu w teren i tego cudownego zapachu lasu i mokrej ziemi.

Czarne WstążkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz