XLIII

967 126 86
                                    

  — I w piątek mamy pojechać do Warszawy, żeby dostać opiernicz?

  — Właśnie tak — westchnął Aleks, opierając się o umywalkę w stajennej toalecie. 

W ogóle nie wiem, dlaczego miejscem spotkań klubowiczów było akurat męska łazienka. Podobno od zawsze odbywały się tam ważne narady i rozmowy. Poziom komfortu nie był masakrycznie wysoki, ale trzeba przyznać, że prywatność była zapewniona. Nawet warunki sanitarne były zadowalające.

— Znowu sensacja na cały kraj...

Atmosfera w jednej chwili stała się ciężka. Nawet słoneczna pogoda na zewnątrz nie poprawiała humoru, tylko czyniła sytuację jeszcze bardziej przygnębiającą.

 — Jako bonus mamy konferencję— powiedział Aleks, pocierając dłonią brodę.— Razem z ludźmi ze Herca. 

Wszyscy wydali z siebie zbolały jęk niezadowolenia.

Herc — czyli Horse Riding Club— to mój były klub jeździecki, w którym trenowałam na Santisie, a moją instruktorką była Agata, podła i bezwzględna kobieta. Dopiero po czasie widzę, jak wielki był mój błąd i jak bardzo beznadziejna nazwa. Jednak to właśnie tam jeździ Wiktor, mój przyjaciel i wróg Aleksandra. Przyjdzie czas na konfrontację. 

 — Już wiadomo, że nie chcą pozostawić na nas suchej nitki— westchnęła Paulina.

 — Nie damy się sprowokować— powiedziałam, chcąc utrzymać morale zespołu ponad zerem.

 — My jak my, główny atak będzie kierowany w ciebie — odparł poważnie Janek.

 — A my, jako drużyna, musimy się wspierać— Lilka posłała mi kojący uśmiech, podobnie jak reszta.

Szczególnie zwróciłam uwagę na Olka. Spojrzał na mnie ciepło, a po kilku chwilach utrzymywania kontaktu wzrokowego przeniósł wzrok na coś znajdującego się na podłodze. Ja też uznałam, że będzie lepiej, kiedy zakończymy ten temat jak najszybciej.

  — Przepraszam, że przerywam tę scenę, ale od kilku dobrych tygodni nie widziałem tutaj Idy — odezwał się Eryk.

Wszyscy spojrzeliśmy na chłopaka, zastanawiając się nad tym, co powiedział. Ostatnie wydarzenia zupełnie skierowały moje myśli na inne tory, nie miałam czasu na rozmyślanie o Idzie, a raczej jej nieobecności.

— Aleks, nie wiesz?— zapytał Karol, siedzący na kolanach Lilki.

— A skąd? Co ja mam z tym wspólnego? Co mnie to obchodzi?

— Okej, okej, nie denerwuj się już.

Janek uśmiechnął się pobłażliwie na tę scenę, a mnie zachciało się śmać, widząc postawę szarookiego. Założył ręce na piersi i zabawnie zacisnął wargi, uporczywie wpatrując się w Karola.

— Wcale się nie zdenerwowałem...

****

Czekałam na mój trening obok fontanny. 

Miałam wiele obaw, bo Olek nie przedstawił mi żadnego wyobrażenia tej sesji. Starałam się nie obgryzać paznokci, kiedy ze stajni wyłonił się Brzeziński, prowadzący siwego konia. Wyszłam mu na powitanie, a wtedy zobaczyłam, że w drugiej ręce trzyma lonżę i długi bat.

— To jest Lotos. Jest wyjątkowo łagodny i miękko nosi, będzie idealny.

— Lonża? — zapytałam cicho, na co chłopak spojrzał na trzymane w lewej ręce przedmioty.

Czarne WstążkiWhere stories live. Discover now