LXXXIV

697 71 290
                                    

— Słyszałem, że świeciłaś tyłkiem przed Erykiem ostatnim razem — Lilka nawet nie próbowała ukryć rozbawienia i odkąd pierwszy raz zobaczyła mnie w stajni robi sobie ze mnie żarty.

— To był wypadek — mruknęłam, czując, że nie mam ochoty wdawać się w zbędne konwersacje.

Ostatnie dni nie były dla mnie szczęśliwe, więc nic dziwnego, że nie chciałam o nich rozmawiać. Tym bardziej wspomnienie spotkania Wiktora ciążyło mi nad głową i nie mogłam się pozbyć tego uczucia, mimo licznych prób zajęcia swoich myśli. Nawet wizja kolejnego spotkania z Olkiem przy szarlotce i kawie nie przyniosło zamierzonego efektu, a tylko pogorszyło sprawę.

— Przeżyć taki wypadek to faktycznie sztuka. Szczególnie z męskiego punktu widzenia, jeszcze z tej perspektywy — blondynka nie miała zamiaru odpuścić. — Na pewno poprawiłaś mu tym humor.

— Skaczę pod sufit z radości, wiesz?

— Oj, daj spokój. Tylko żartowałam. Dobrze, że to nie byłam ja, no nie?

Rzuciłam jej długie spojrzenie, próbując przekazać, że nie jestem w nastroju na takie zabawy. Zlustrowała mnie wzrokiem i w jej oczach zobaczyłam dziwny błysk zrozumienia, chociaż nie byłam pewna, czy do końca wie, co jest grane.

— Już nie będę, serio. Zupełna powaga. O co chodzi?

— Spotkałam ostatnio Wiktora. Męczy mnie ta sprawa, nie wiem, co o tym myśleć — powiedziałam, po chwili wahania. — Odwiózł mnie do domu, ale wszystko jest tak jak dawniej, wszystko sobie przypomniałam.

Lilka zamilkła na kilka długich chwil, jakby chciała odtworzyć w głowie przebieg naszego spotkania. Usiadła obok mnie na ławce w szatni i objęła mnie ramieniem, jak matka, która martwi się o swoje dziecko.

— Wcale ci się nie dziwię. Spotkanie z tym dupkiem to ostatnia rzecz, jaką bym sobie wyobraziła. Nie możesz się jednak dawać manipulować, poznałaś jego drugą twarz. Teraz to jest dla ciebie obcy człowiek, któremu niestety kiedyś ufałaś. 

— Bardzo żałuję tamtego wieczoru...

— Gdyby się nie wydarzył, nie wiedziałabyś z kim masz do czynienia. Teraz powinnaś się skupić na sobie, bo nie masz czasu na takich jak on. To skończony epizod w twoim życiu.

— Nie umiem się z tym pogodzić.

— I co? Chcesz mu wybaczyć? Chyba żartujesz!

— Wcale tak nie...

— Anastazja! Chyba nie mam ci tłumaczyć, co on ci zrobił? Nie powinnaś nawet myśleć o nim w żaden najgorszy sposób! Kogo nie zapytasz, tak ci powie.

— Tak myślisz? — zapytałam, chcąc trochę osłabić jej gniew.

— Oczywiście — uśmiechnęła się do mnie lekko. — O ile Janek jest taką ciotką-cnotką całego klubu, a Brzeziński jest jego zupełnym przeciwieństwem, to obaj powiedzieliby ci to samo co ja ci teraz mówię. Weź się w garść, bo nie potrzebujemy tutaj cipci, ogarniasz?

Kiwnęłam głową, a Lilka klepnęła mnie mocno po łopatkach i wyszła z szatni, najwidoczniej bardzo zadowolona ze swojej motywacyjnej mowy. Ja jednak nie byłam w równym stopniu wyciągnięta z dołka, ale nie miałam czasu na zgłębianie tematu, chociaż podświadomie czułam, że dziewczyna ma rację.

Z westchnieniem podniosłam się z ławki i wzięłam z szafki kask i rękawiczki, bo zbliżała się godzina mojego treningu.

****

Czarne WstążkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz