LIV

857 122 100
                                    


Jedną z możliwości spędzania wolnego czasu, którego mieliśmy bardzo niewiele, było przewidywanie w podziemiach, czyli najniższym piętrze bazy.
Cały pokój wyglądał jak salon najzwylejszego domu. Nie było tam tyle miejsca, ile mogłoby być, wszystko przez dwie kanapy i stół bilardowy. Ściany były białe, podłoga wyłożona ciemnymi panelami, a w oknach wisiały krótkie bordowe zasłonki.
Na półkach stały liczne puchary i ramki ze zdjęciami. Wszystko wyglądało bardzo przytulnie, szczególnie kiedy z głośnika leciało "Na szcycie" Grubsona, niektórzy grali w bilarda, inni zajęci byli telefonami, reszta udawała raperów. Przyjemnie się na nich patrzyło, czułam się tak, jakby ktoś dał mi drugą wspaniałą rodzinę. Nawet kiedy patrzyłam na Brzezińskiego, który też do niej należał. Właśnie z Karolem grał w bilard. Obserwowałam jak przymierza się do kolejnego ruchu, skupiony i poważny. Jego srebrne oczy były wpatrzone w bialą bilę, która uderzyła w żółtą połówkę, a ta niespiesznie potoczyła się do środkowej kieszeni i zniknęła nam z oczu.
- Od kiedy ci tak dobrze idzie? Jeszcze moment i będę musiał czyścić twoje siodło... - usłyszałam głos Karola, który z niewyraźną miną opierał się o kij.
- Nie dzisiaj, mam jechać do Herca. Trzeba ustalić datę imprezy na koniec sezonu - odparł, odkładając kij na stół.
- Wolałem, kiedy to było organizowane u nich. Przynajmniej było mniej sprzątania.
- Teraz nasza kolej. Nie mam najmniejszej ochoty oglądać ich twarzy.
- Uważaj, żebyś nie przywiózł jakiegoś wirusa idiotyzmu.
- I tak już za późno - Janek poklepał Olka po plecach. - Jesteś skazany na głupotę do końca życia
- W końcu żyję z wami - uśmiechnął się lekko, a jego spojrzenie przebiegło po twarzach przyjaciół. Chciałam się uśmiechnąć, ale nie odważyłam się na ten gest. W obawie przed jego reakcją, odwróciłam głowę w stronę Lilki.
- Jesteś pewny, że dasz sobie radę sam? Potrzebujesz wsparcia?
-Nie jadę na wojnę, luźno.
Jeszcze raz spojrzałam w ich stronę, ale Olek już wyszedł, a jego miejsce przy stole bilardowym zajął Janek. Wbiłam wzrok w swoje czarne trampki i postanowiłam, że zamiast siedzieć bezczynnie, zajmę się Dragonem.
Wyszłam na padający deszcz w samej bluzie, a przy fontannie spojrzałam w szare i bezuczuciowe niebo, takie jak tęczówki Brzezińskiego.
To jest jego wybór. Tylko jego.

****

Następnego dnia zaraz po lekcjach przyjechałam do stajni. Dziekowałam Bogu za bezpośredne połączenie autobusowe, przez to miałam tylko  niecałe dziesięć minut spacerem do Ośrodka.
Z przyjemnością pokonałam ten krótki dystans, a kiedy poczułam znajomy zapach drewna i koni, przypomniały mi się wszystkie chwile spędzone w tym miejscu.
Szczególnie miło wspominałam tę burzliwą noc, spędzoną wspólnie z Olkiem, w jego pokoju, w jego łóżku, pod jedną kołdrą.
Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie zapachu jego perfum.
Wiem, że jestem głupia i to przeze mnie naszą przyjaźń została wystawiona na próbę, ale dziś postanowiłam przynajmniej spróbować z nim porozmawiać.
Miałam jeszcze dwie godziny do treningu, więc postanowiłam spędzić ten czas na spacerze z Dragonem. Wyczyściłam go dokładnie, pomasowałam szyję i poszłam do siodlarni, żeby zabrać kantar.
Wtedy na mojej drodze stanął Olek, trzymający na rękach swoje ujeżdżeniowe siodło.

Zwróciłam uwagę na jego twarz, zresztą jak zawsze, kiedy go widziałam.
Jednak w tamtym momencie, zamiast przejrzystego spojrzenia srebrnych oczu, ujrzałam zupełnie innego chłopaka.
Zobaczył mnie i odwrócił głowę, unikając mojego wzroku.
Na jego lewej kości policzkowej udało mi się dostrzec fioletowe zasinienie, a dolną wargę po tej samej stronie twarzy miał rozciętą niemal do połowy jej długości.
Wrzucił siodło na wieszak i chciał odejść, lecz zagrodziłam mu drogę. Spojrzenie, jakim mnie wtedy obdarzył, prawie wypchnęło mnie na korytarz. Zanim jeszcze otworzyłam usta, odezwał się:
- Nie mów nic.
- Kto ci to zrobił?
- Nie mam zamiaru ci się tłumaczyć.
Złapałam go za nadgarstek, chcąc go zatrzymać. Chłopak zamarł w półkroku i rzucił mi spojrzenie znad ramienia. Jego podkrążone oczy utwierdziły mnie w przekonaniu, że minione dni były dla niego równie  ciężkie jak dla mnie.
- Chyba miałaś coś zrobić - przypomniał mi, nie patrząc mu w oczy.
- Co się stało?
Miałam wrażenie, że Olek się zawahał i zastanowił, czy może udzielić odpowiedzi. Trwało to jednak kilka sekund, bo uwolnił rękę z mojego uścisku, mówiąc:
- Nie mam ci nic do powiedzenia.
Wyszłam za nim na korytarz, nie dając za wygraną.
- Martwię się o ciebie.
- Nie jestem godzien twojej litości- odpowiedział, a w jego głosie dało się słyszeć rozgoryczenie.
- Kto jest, jeśli nie ty? - zapytałam, idąc za nim w kierunku wyjścia ze stajni.
Odpowiedź nie padła od razu, jakby chłopak bił się z myślami.
- Może Wiktor?
- Olek!
- Przykro mi, ale nie mam ochoty na rozmowę.
Powiedział to, wychodząc ze stajni.
Patrzyłam za nim, jak idzie w kierunku bazy, lecz mija ją, kierując kroki w stronę domu Pana Radka.
Zaczęłam się martwić i myśleć o zaistniałej sytuacji. Niemal od razu w moim umyśle zawitała jedna myśl, która brutalnie ściągnęła mnie na ziemię. To było niemal tak oczywiste, że wcześniej nie pomyślałam o takiej możliwości.
Ciągle w myślach miałam obraz jego twarzy i tej zaschniętej krwi, która kontrastowała z jego bladą skórą.
Zaraz po tym przywołałam obraz jednego z moich najlepszych przyjaciół.

Wiktor, co ty zrobiłeś?









----------------------------------

TA-DAAM!Dziękuję Wam z całego serduszka za wsparcie i pomoc, za głosy i komentarze, bo naprawdę:SZACUNECZEK! ♡♡♡

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

TA-DAAM!
Dziękuję Wam z całego serduszka za wsparcie i pomoc, za głosy i komentarze, bo naprawdę:
SZACUNECZEK! ♡♡♡

Rozdział opóźniony, lecz możliwe, że w tym tygodniu pojawią się dwa, może być?
Co sądzicie o tej sytuacji? Wiktor miał prawo uderzyć Olka? Co jest przyczyną tego sporu? Da sie to jakoś zasięgnąć? Jak sądzicie?
Za wszystkie literówki przepraszam, ale ten rozdział jest wyjątkowo pisany na telefonie w środku nocy, w malowniczej miejscowości w naszych pięknych polskich górach.
Notatka została zakończona o godzinie 1:25.
To co teraz? Chyba już dzień dobry, bo na dobranoc już za późno.

Czarne WstążkiDonde viven las historias. Descúbrelo ahora