LVIII

804 93 159
                                    

Bum bum

Nie otwierałam oczu, tylko wtuliłam głowę w niewygodną poduszkę i zaciągnęłam się zapachem.

Bum bum

To było nietypowe połączenie skóry, drzewa sandałowego i róży, a między tymi nutami gdzieś miał miejsce zapach papierosów. Takie połączenie rozbudziło mnie szybko, jednak w dalszym nie miałam ochoty otwierać oczu.

Bum bum

Przypomniał mi się cały wczorajszy wieczór, od początku imprezy, aż do jej końca, przynajmniej dla mnie. Zacisnęłam pięść na pościeli, kiedy moja podświadomość przywołała obraz pijanego Wiktora.

Bum bum

Nie mogłam uwierzyć, że dałam się tak wyrobić. Już nie muszę powtarzać, że jestem naiwną idiotką, ale chyba nawet mi należy się... Chociażby szczerość z drugiej strony, nie oczekuję niczego więcej. Nie chcę pieniędzy, sławy, nic z tych rzeczy. 

Bum bum

  Pragnę tylko, żeby wreszcie ktoś był wobec mnie jak przyjaciel, którego znam od dziecka. By ktoś, oprócz mojej mamy, zrobił mi kakao, kiedy będzie mi źle. Chciałabym jakiekolwiek relacje budować na zaufaniu i przyjaźni, nie na szaleńczej miłości, która prędzej czy później wygaśnie.

Bum bum

Chwila... Bum bum? Co to?

Otworzyłam oczy i wszystko się wyjaśniło. Leżałam tuż obok Olka, a moja głowa spoczywała na jego klatce piersiowej. Słyszałam bicie jego serca, które swoją drogą musiało być bardzo silne.

Podniosłam powoli głowę i spojrzałam na twarz Brzezińskiego. Na szczęście spał. Patrzyłam na jego delikatnie rozchylone usta i wspominałam, jak wczoraj na moich oczach wypił kieliszek wódki. Wciąż miał na sobie koszulę, zdjął tylko muchę i rozpiął dwa guziki, żeby było mu wygodniej. 

Podniosłam się na kolana, z zamiarem wstania z łóżka szarookiego, a wtedy mój wzrok padł na jego lewą dłoń, leżącą wierzchem do góry. Nie myśląc wiele, rozprostowałam jego palce swoimi, które były o cały paliczek krótsze niż jego. Trwałam w tej chwili, czerpiąc z niej satysfakcję i ciepło z jego skóry. Zauważyłam, że na serdecznym palcu ma starą bliznę, długą na jakieś dwa centymetry. Oprócz tego, jego dłoń była idealna.

Otrząsnęłam się z zamyślenia i zeszłam z łóżka, starając się nie przydepnąć sobie materiału kobaltowej sukienki. Musiałam zasnąć, zanim zdążyłam się przebrać. Przykryłam chłopaka kołdrą, zabrałam swoje czarne szpilki i cicho wyszłam z pomieszczenia, zostawiając po sobie tylko ślady makijażu na koszuli Olka i zapach perfum na pościeli.

Zabrałam wszystkie potrzebne do ogarnięcia wyglądu rzeczy z mojego pokoju i zamknęłam się w łazience. Kiedy spojrzałam w lustro, niemal nie krzyknęłam z przerażenia.

Na policzkach miałam ślady tuszu do rzęs, szminka roztarła mi się na brodzie, a misternie ułożony kok wyglądał jak po trzydniowej imprezie. Zgubiłam gdzieś kolczyk, a materiał sukienki był tak pognieciony, jakbym rozłożyła smoka z origami. Zabrałam się do zmywania makijażu, zastanawiając się, co myślał Olek, widzący mnie w tym stanie. Wczoraj pewnie wyglądałam jeszcze gorzej, do kompletu z moim okropnym samopoczuciem. Nawet nie mam słów, by to opisać. Po prostu szkoda na to czasu.

Czarne WstążkiOnde histórias criam vida. Descubra agora