XXII

955 116 106
                                    

Trzy dmuchnięcia w gwizdek postawiły mnie na nogi w mgnieniu oka. Słońce jeszcze nie wzeszło, a ktoś budzi mnie w tak paskudny sposób. Zdziwiłam się, kiedy Lilka przewróciła się na drugi bok.

— Nowych chcę widzieć przy fontannie za pięć minut! — rozległ się obcy mi głos, po czym usłyszałam jeszcze dwa gwizdki.

— Lepiej się pospiesz i ubierz w jakieś starsze ciuchy — poradziła mi sennie blondynka.

Coś mi mówiło, że powinnam jej posłuchać. Naciągnęłam na siebie pierwsze lepsze legginsy i założyłam luźną białą koszulkę. Przez okno zobaczyłam, że grupka już się zbiera, więc szybko związałam włosy i pobiegłam na dziedziniec.

Było zimniej niż myślałam. Chłodny powiew wiatru przyprawił mnie o gęsią skórkę.

Zegarek wskazywał dziesięć po piątej. Byłam niewyspana i niezadowolona z pobudki.

Stanęłam przy grupie nastolatków. Było nas na razie pięć. Zauważyłam jak dwie dziewczyny patrzą na mnie z dziwnymi uśmiechami na twarzach. Spojrzałam w dół, sprawdzając, czy w moim ubiorze nie brakuje niczego, ale wszystko było w porządku. Jasnowłosy chłopak sprawiał wrażenie, jakby miał wszystko w nosie i nic nie robił sobie z wczesnej pobudki.

Podeszła do mnie rudowłosa dziewczyna i przedstawiła się jako Daria.

— Jesteś z sekcji ujeżdżenia, tak? Widziałam twój przejazd i...

— Nie — przerwałam, zanim zdążyłam usłyszeć naciągany komplement. — Ja skaczę, ten turniej to przypadek.

Opowiedziałam po krótce o co chodziło, nie omijając wątku z pieniędzmi.

— Wow — usłyszałam za plecami głos chłopaka.

Był niewiele wyższy ode mnie, miał brązowe włosy i niebieskie oczy. Uśmiechnął się do mnie uprzejmie i wyciągnął rękę.

— Jestem Antek. Nie że podsłuchiwałem czy coś... — zaczął się tłumaczyć. — Ale przechodziłem obok i usłyszałem to i owo.

— Myślałam, że jesteś taka jak tamta dwójka — Daria wskazała kciukiem na dziewczyny.

— Serio tak źle wyglądam?

Moi nowi towarzysze zaśmiali się w odpowiedzi.

— Już cię lubię!

— Baczność! — męski krzyk sprawił, że podskoczyliśmy wystraszeni. — Ustawcie się w szeregu! Kolejno odlicz!

Teraz było nas siedem — pięć dziewczyn i dwóch chłopaków.

— Jako że jesteście nowi, należą wam się wyjaśnienia. Na nie jednak przyjdzie czas, jak skończymy. Za mną!

Poszliśmy za wysokim mężczyzną w kierunku lasu. Szliśmy kilka minut, a niebo przybrało pomarańczowy kolor — niedługo wzejdzie słońce. Zatrzymaliśmy się przy tabliczce z napisem START.

— Przeszkody są numerowane, kto wygra, dostanie śniadanie. Gotowi, start!

Wszyscy spojrzeliśmy na oddalającego się mężczyznę.

Pierwszy ruszył Antek, mówiąc, że jest głodny, za nim drugi chłopak. Daria pociągnęła mnie za rękę i zaczęłyśmy bieg po torze crossowym.

Omijaliśmy wszystkie przeszkody, jakie znalazły się na naszej drodze. Po prostu biegliśmy, nie rozumiejąc calu naszego zadania. Poza tym, każdy z nas był głodny.

Czarne WstążkiWhere stories live. Discover now