LXIII

700 95 145
                                    

  — Anastazja!  

Właśnie czekałam na moją mamę, kiedy usłyszałam znajomy głos.

Odwróciłam się do Janka, który biegł w moim kierunku. Tuż przede mną chciał się zatrzymać, ale lód pod stopami skutecznie mu to uniemożliwił. Zamachał rękami, próbując utrzymać równowagę, ale był za bardzo rozpędzony, by utrzymać się na nogach. Ślizgiem pokonał ostatni metr nas dzielący, a ja nie zdążyłam zejść mu z drogi. Blondyn wpadł na mnie i oboje upadliśmy w zaspę śnieżną.

  — Kruca fuks... — zaśmiał się Janek, podnosząc głowę z mojego ramienia. — Nie przewidziałem tego, przepraszam.

  — Nic się nie stało — chłopak pomógł mi wstać i otrzepać ze śniegu.— Coś się stało?

  — W sumie nic takiego, ale w sobotę jest organizowana Wigilia w bazie, rozumiesz. Prawie jak w szkole, ale dużo fajniej. Chciałem się upewnić, że będziesz.

 — Nie mogłabym nie być! Dziękuję— uśmiechnęłam się.

Chłopak odpowiedział mi tym samym i pożegnał się krótko. Niczym łyżwiarz oddalił się w kierunku stajni, o mały włos nie przewracając się znowu, tuż pod samymi wrotami budynku.

Pokręciłam głową, zastanawiając się nad mentalnym wiekiem Janka. O ile fizycznie miał prawie dziewiętnaście lat, to psychicznie musiał nie przekroczyć ośmiu. Wbrew pozorom najbardziej brakuje mi na tym świecie właśnie takich ludzi jak on. Zamiast beztrosko uśmiechniętych, radosnych ludzi, widzę goniących za pieniędzmi i sławą gburów, którzy zdają się nie wiedzieć, że idą święta. W miastach to zupełna tragedia, co dzieje się z kierowcami, którzy nie mogą znaleźć miejska parkingowego, albo z klientami czekającymi w bardzo długiej kolejce.

Janek bez wątpienia przywraca wiarę w ludzkość każdemu, kto tylko spojrzy na jego uśmiech. Jakim potworem musiała być ta Weronika, żeby go zdradzić?

Kiedy rozmyślałam o tym, zobaczyłam moja ukochana mamę wjeżdżającą na teren ośrodka. Uśmiechnęła się do mnie szeroko i zanim jeszcze wsiadłam do samochodu zaczęła mi opowiadać o przygodzie wujka Johna, który omal nie spalił kuchni próbując zrobić sernik.

Zawsze zdarzają się błędy i wypadki, ale jakim trzeba być człowiekiem, żeby nie wybaczyć drugiej osobie? Przecież idą święta Bożego Narodzenia...

****

  — Ale ja ci na samym początku mówiłam, że to snob. A ty tylko "to mój idol, Aleksander, mistrz kuli ziemskiej i całego kosmosu, Bóg koniarzy i końskiego łajna" — Kamila założyła nogę na nogę, siedząc wygodnie na fotelu.

  — Nie przesadzaj, nie było tak...

 — Nie, wcale. Na okrągło tylko mistrz, zdobywca, czempion, lider, mistrz mistrzów i tak dalej...

  — Odpuść. Nic nie jest jasne, może on tylko udaje— Julia uśmiechnęła się do mnie przepraszająco, jakby chciała mi wynagrodzić zachowanie Kamili.

  — Udaje, że jest snobem? Świetny pomysł, brawo za aktorstwo— dziewczyna zaczęła wolno klaskać w dłonie.

Bezpośredniość Kamili była jej najgorszą cechą charakteru, mimo że nie raz podnosiła mnie tym na duchu. Jednak zdarzały się sytuacje, gdzie nie wiadomo było gdzie się schować po jej komentarzu. Taki już był jej urok, niestety.

W przeddzień klubowej Wigilii wieczór spędzałyśmy w domu Amelii.Profil biologiczno-chemiczny zdecydowanie nie jest profilem dla każdego, ale Amelia bardzo ciężko pracuje, by spełnić swoje marzenie i zostać chirurgiem. Chciała nam jakoś wynagrodzić jej wieczny brak czasu i zorganizowała babski wieczór, dzięki czemu mogłyśmy podreperować przyjacielskie więzy. 

Czarne WstążkiWhere stories live. Discover now