XXIX

908 119 52
                                    

Obudziłam się równo z pierwszymi promieniami słońca. Lilka jeszcze smacznie spała, podobnie jak cały budynek. Stajnia natomiast tętniła życiem - mogłam to stwierdzić nawet przez szybę okna. 

Ubrałam się w pierwsze lepsze rzeczy, jakie miałam pod ręką, czyli czarne dżinsy i różową koszulkę. Opuściłam cicho pokój i wyszłam na dziedziniec, powoli tonący w blasku wschodzącego słońca. 

Dobiegło mnie parskanie koni, świergot ptaków i wiele, wiele innych odgłosów, które wywołały uśmiech na mojej twarzy. Weszłam do stajni dla ogierów i przywitałam się z pracownikami, którzy o czwartej rano zaczęli pracę.

Ponownie zatrzymałam się pod boksem Decantera i podziwiałam jego mięśnie. Patrząc na ogiera, miałam w głowie obraz Aleksandra, kiedy leżeliśmy obok siebie w jego łóżku. Potem wyobraziłam sobie moment, w którym naprawiał kosiarkę. To wspomnienie wywołało u mnie dreszcz i beznadziejne poczucie słabości. 

Wtedy z zamyślenia wyrwały mnie zęby ogiera, który kłapnęły tuż przed moim nosem. Pstryknęłam go w chrapy, karcąc głosem, na co Trailer wysoko zadarł łeb i zarżał przeraźliwie. 

- Uspokój się! - Krzyknęłam, a potem dodałam ciszej. - Jesteś jeszcze gorszy niż Brzeziński... 

- Ktoś tu dostał za swoje - dobiegł mnie rozbawiony głos.

Odwróciłam się za siebie i zauważyłam wysokiego chłopaka o piwnych oczach. Poznałam w nim jednego z tych chłopaków, którzy obgadywali mnie w męskiej toalecie na samym początku mojego pobytu tutaj. 

- Jeszcze żadna dziewczyna nie odważyła się skarcić Decantera. - Powiedział, a ja spojrzałam na niego nieufnie. - Racja, jestem Karol.

Przyjęłam jego wyciągniętą dłoń i również się przedstawiłam.

- Miałem go właśnie wyczyścić, nie spodziewałem się tutaj żadnej żywej duszy. Chciałabyś mi pomóc?

- A Olek nie będzie zły? - zapytałam, maskując niepokój.

- On nie ma nic przeciwko, a mój trener chce, żebym pracował z takimi końmi jak Trailer... - Westchnął. - Za każdym razem mam co najmniej trzy zawały. 

- No, niech będzie, spróbuję pomóc, a jak coś to zadzwonię po karetkę - uśmiechnęłam się do chłopaka, na co on zaśmiał się dźwięcznie.

****

Nie musiałam wzywać służb ratunkowych. Skończyło się na zwykłej pomocy, chociaż w pewnym momencie sądziłam, że karetka tu już nic nie pomoże, a ja powinnam zadzwonić od razu po karawan. Jednak oboje wyszliśmy z tego cało. 

Po kilkudziesięciu minutach Trailer był czysty i zirytowany, jednak już nie próbował straszyć zębami.

- Muszę powiedzieć Aleksowi, żeby go wylonżował - powiedział do siebie Karol, po czym zwrócił się do mnie z podziękowaniami.

- Nie ma sprawy, jeśli jeszcze będziesz potrzebować pomocy, możesz na mnie polegać - zapewniłam, zapominając o sytuacji sprzed kilku tygodni. 

Na prośbę trenera Tomczyka po śniadaniu zaczęłam zamiatać dziedziniec. Nie widać, że jest brudny, dopóki nie zacznie się sprzątać. Wkrótce dołączył do mnie Antek i małymi kroczkami zbliżaliśmy się do końca. 

Wykonując tę czynność miałam wrażenie, że czas zwolnił. 

Widziałam jak Zuza z toczkiem na głowie biegnie do stajni i w pośpiechu zakłada rękawiczki. To znowu Lilka prowadziła Hot Plum żeby ją wylonżować w ujeżdżalni; trener Kamil rozmawia z stajennymi, a dyrektor w głębokim skupieniu przegląda jakieś papiery. W końcu zobaczyłam Olka prowadzącego Decantera. Razem z Antkiem skinęliśmy głowami w ich kierunku, a on odpowiedział tym samym. Trailer położył uszy, ale krótkie szarpnięcie za kantar jakby pozbawiło go złej energii.

Czarne WstążkiWhere stories live. Discover now