Rozdział Piąty 5/5

17 2 16
                                    


Przewodniczący peleravskiej gwardii, kapitan Vultenko wstrzymuje czarnego jak noc konia. Rozkazuje peleravskim strażnikom otoczyć dzielnicę, uniemożliwiając jej opuszczenie. Do wykonania swej misji, Vultence udaje się zorganizować najlepszych jeźdźców, strzelców i tropicieli w Pelerav. Dzięki odpowiednim sugestiom udaje mu się również zachęcić mieszkańców do walki z zamieszkującym nawiedzoną dzielnicę wrogiem publicznym.

Pomimo wielkiego upokorzenia, które spotkało Vultenkę w ciągu dnia, kapitan jest w dobrym humorze. Nie tylko udaje mu się uniknąć konsekwencji, związanych ze zniszczeniem bramy, ale również sprzedany wcześniej przez niego chłopak, w ogóle nie wspomniał w swoich zeznaniach o tym, że Vultenko go sprzedał. Cały czas upierał się, że to niejaki Hektor jest winny złu całego świata. Dla Vultenki wynikają z tego same korzyści. Kapitan może wykazać swoją wartość, wspinając się na szczyt szacunku w peleravskiej hierarchii. Zyskuje również pretekst, aby zmieść z powierzchni Pelerav nawiedzoną dzielnicę, zaburzającej wymarzony przez Vultenkę porządek.

Największym problemem z jakim Vultenko się musi zmierzyć jest zabobonność peleravskich gwardzistów. Gdy docierają na skraj nawiedzonej dzielnicy, zatrzymują swój pochód.

- Panie kapitanie – przemawia jeden z żołnierzy w imieniu pozostałych miejskich gwardzistów. – Czy nie moglibyśmy tak poczekać z tą całą wyprawą do rana? Powiadają, że tutaj straszy, w opuszczonych domach żyją duchy i...

- I? – pyta Vultenko, gniewnie spoglądając na gwardzistę.

- I one straszą – odpowiada żołnierz. – Klątwę jakąś na nas rzucą, przeklną, przyczepią się, opętają. Licho wie, co te upiory potrafią jeszcze zrobić!

- Rozumiem twoje obawy, przyjacielu – oznajmia łagodnie kapitan Vultenko. – Nie możemy jednak zwlekać z naszym zadaniem do rana.

- Panie kapitanie, otoczyliśmy całą dzielnicę – tłumaczy prędko żołnierz. – Nikt się stąd nie wydostanie. O brzasku...

- Nie możemy czekać do brzasku – mówi Vultenko. – Przestępczość jest jak zaraza, która nieleczona szybko zaczyna się rozprzestrzeniać. Myślisz, że nasz wróg, zamieszkujący tę dzielnicę, boi się tutejszych duchów i upiorów?

- Nie wiem – odpowiada bez przekonania młody gwardzista.

- Nawet gdyby się bał, to czy my, jako elita peleravskiej gwardii możemy być zrównani z tymi łotrami? Czy może jednak wykażemy się odwagą godną peleravskich strażników sprawiedliwości?! Wiem, co czujecie. Znam dobrze opowieści o tej dzielnicy. Widziałem również na własne oczy do czego zdolny jest nasz wróg! Lecz staję tu dzisiaj bez lęku! Albowiem wiem, że walczę o słuszną sprawę! Walczę o porządek w naszym mieście! Walczę o to, by nikt już więcej nie musiał się bać! Dlatego stoję tu, przełamując swój własny strach i o to samo proszę was! Nie trwóżcie się, dzielni obrońcy Pelerav! Ta noc, będzie nocą naszego zwycięstwa! Tej nocy światłość zatryumfuje nad mrokiem!

W serca peleravskich gwardzistów wstępuje odwaga, zainspirowana przemową kapitana Vultenko. Żołnierze wydają radosny okrzyk na jego cześć. Kapitan spina swego ogiera, by ten stanął na tylnych kopytach, dodając Vultence jeszcze więcej majestatu. Na jego twarzy pojawia się zwycięski uśmiech. Kontynuując swoje dzieło, Vultenko zakreśla dłonią w powietrzu płomienisty okrąg, zaciskając pięść zbiera ten ogień i posyła go w postaci niszczycielskiej kuli w stronę najbliższego budynku. Kula potężnie eksploduje. Płomienie w przeciągu kilku sekund ogarniają całe stare, drewniane, podniszczone domostwo.

- I gdzież są te straszliwe duchy i upiory?! – woła szyderczo Vultenko. – Gdzie są te koszmary?! Powiadam wam jeszcze raz, dzielni obrońcy Pelerav, że nie macie się czego lękać!

Iskry ZagładyWhere stories live. Discover now