Rozdział Dwudziesty Drugi 2/3

3 1 0
                                    

Hałas wewnątrz jaskini nie pozwala Leintethowi na dłuższą drzemkę. Dziwny dźwięk od razu rozbudza bohatera, który odruchowo sięga za plecy po miecz i od razu zdaje sobie sprawę, że przypiął ostrza do pasa. Żeby bezsensownie nie marnować ruchu, chwyta się za kark i zaczyna go rozmasowywać. 

Tuż przed sobą zauważa szczupłą, wysoką postać, ubraną w czarną sukienkę, sięgającą do kolan i cienki, granatowy płaszczyk, osłaniający jej piersi i ramiona, spięty pod szyją srebrzystą klamrą. Prawą część oblicza kobiety przysłaniają czarne włosy. Lewe odsłonięte oko błyszczy w blasku tańczącego ogniska. 

- Pattella! - wykrzykuje zdumiony Leinteth. - Skąd ty... Jak ty... Co ty...

- To tylko sen, Leintethu - odpowiada łagodnie dziewczyna.

- Ach... Aha... - burczy Leinteth. - Jest bardzo realistyczny. Skoro to sen to... Może usiądziesz?

Na twarzy Pattelli pojawia się drobny uśmiech. Przyklękuje ona przy ognisku, na przeciwko Leintetha.

- To, że jest to sen, wcale nie znaczy, że nie jestem prawdziwa - mówi Pattella. - Już od dłuższego czasu wnikam i kreuję twoje sny, tak więc nie myśl sobie, że...

- Że? - pyta Leinteth.

- Nieważne - Pattella spuszcza zawstydzona wzrok, zdając sobie sprawę, że mogła źle odczytać intencje Leintetha. - Chciałam z tobą porozmawiać, jeszcze ten jeden, ostatni raz.

- Ostatni?

- Byłeś mi bliską osobą, Leintethu - oznajmia Pattella. - Nie chciałabym cię utracić. Chciałabym zapamiętać cię takiego jakim jesteś.

- Dlatego właśnie rozmawiamy po raz ostatni - mówi z nutą ironii Leinteth.

- Walczyłeś z Krekinosem i pokonałeś go. Wiem, że wyjawił ci całą prawdę. To przede mną zamierzał ocalić Artiję. To przeze mnie stał się taki okrutny. Jeśli to miałoby spotkać również ciebie, lepiej żebyśmy się więcej nie spotkali.

- Czemu uważasz, że jestem taki jak on? - pyta pretensjonalnie Leinteth. - Nie powinnaś się obwiniać za jego błędy. W ogóle, obwinianie się za cokolwiek, chyba nie prowadzi do niczego dobrego. 

- Naprawdę myślisz, że byłbyś w stanie przezwyciężyć to zło? - pyta z ponurym uśmiechem Pattella. - Krekinos zdradził ci sposób, żeby uratować świat. Wystarczyłoby, żebym zginęła. Potrafiłbyś tego dokonać? Zabiłbyś mnie? By ocalić niezliczoną ilość żyć, poświęciłbyś to jedno, wyjątkowe?

- Cóż... - mówi Leinteth z zawahaniem.

- Wiem, że stanąłbyś w mojej obronie - oznajmia Pattella. - Próbowałbyś mnie chronić, przed złem, które jest wewnątrz mnie i na zewnątrz. To by sprawiło, że prędzej czy później, również byś uległ. Współtworzyłbyś ze mną straszliwy los, który wkrótce dotknie Artiji. Nie chcę tego. Nie chcę już bardziej cię w to mieszać. 

- Czemu więc mnie w to na początku wmieszałaś?

- Bo... Jestem słaba Leintethu - oznajmia Pattella. - Słaba i naiwna. Liczyłam na to, że Krekinos znajdzie sposób, żeby zmienić moje przeznaczenie. Wiesz jednak, do czego to go doprowadziło. Miałam nadzieję, że chociaż ty zdołasz to zmienić, ale teraz już wiem, iż mój los jest nieunikniony. Widzę je coraz lepiej. Skażenie Artiji. Na każdym kroku widzę jak plugawa moc pochłania te ziemie. Mam nadzieję, że tego nie rozumiesz i nigdy nie zdołasz zrozumieć. Chcę tylko, żebyś nigdy się nie zmieniał. Chcę, żebyś pozostał sobą, takim jakim jesteś. Walecznym, odważnym i przede wszystkim nieugiętym.

- Jeśli chcesz, żebym takim pozostał, to musisz wiedzieć również, że kiedyś i tak cię odnajdę - odpowiada Leinteth. - I wtedy... Sam nie wiem. Zabiorę cię na osiemdziesiąty szósty kraniec świata, gdzie nie będą istnieć żadne problemy, którymi moglibyśmy się przejmować. Tam zapomnisz o całym złu, źle, temu niedobremu czemuś i...

Iskry ZagładyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz