Rozdział Czternasty 2/3

2 1 0
                                    

Pośród wielkiego pobojowiska, porozrzucanych w nieładzie broni i strzaskanych pancerzy, Leinteth dostrzega rozerwaną w drobne strzępy mithrilową kolczugę i dopalającą się zbroję z jaszczurzej skóry. Na samym środku placu zniszczeń stoi nienaruszona, dwu i pół metrowa zbroja z błyszczącymi w hełmie złotymi oczami. Ze szczelin ożywionego pancerza ulatuje błękitnozielona energia, wijąca się niczym targany wiatrem płomień. Hełm ze zgrzytem zwraca się w kierunku Leintetha, a świetliste oczy rozbłyskują jaśniejszym blaskiem. Zbroja rozkłada ręce na boki, przyciągając do swej prawej dłoni długą glewię, a do prawej wielki, ciężki młot.

- Mateo da się to wziąć jakoś wyłączyć? – pyta Leinteth, sięgając za plecy po miecze.

- Jak mam ci ja to niby teraz wyłączyć?! – pyta rozwścieczony Mateo.

Magiczna zbroja zbiera energię w nogach, przygotowując się do wyskoku. Wzbija się kilkanaście metrów w górę, po czym uderza w ziemię, niczym grom. Leinteth i Mateo odskakują od siebie. Smoczemu Zabójcy udaje się wylądować sprawnie na nogach, zaś Leinteth potyka się i przewraca na plecy.

- Przecież jakoś to włączyłeś! – woła Leinteth do Matea.

Zbroja unosi w górę młot i uderza. Leinteth przetacza się na bok, unikając miażdżącego ciosu.

- Umiem to włączyć, ale wyłączać nigdy nie było potrzeby! – odpowiada Mateo. – Samo to się wyłączy. Za jakieś dwie godziny.

- Niechby to wół jajcami trzepnął... Czemu to coś mnie w ogóle atakuje?! – pyta Leinteth, przewrotem w tył, podnosząc się na nogi, szczęśliwie unikając przy tym pchnięcia glewią.

- Ma za zadanie pilnować zbrojowni – mówi Mateo.

- Tyle, że tu już nie ma żadnej zbrojowni! – krzyczy Leinteth, uchylając się przed szerokim uderzeniem młota.

- I do mnie masz pretensje?! – woła oburzony Mateo. – Było lepiej pilnować swoich rzeczy!

- Pomógł byś mi z tym walczyć, nierobie jeden, a nie mnie tu teraz pouczasz! – Leinteth przyjmuje na obydwa miecze cięcie glewią, tak silne, że Leinteth z trudem daje radę ustać na nogach.

- Niech cię szlag – warczy pod nosem Mateo, wyciągając zza pleców miecz.

Smoczy Zabójca chwyta oburącz rękojeść i korzystając z tego, że ożywiona zbroja zajęta jest atakowaniem Leintetha, zachodzi ją od tyłu. Szybkim i celnym pchnięciem Mateo przebija zbroję na wysokości serca. Jego ostrze zatrzymuje się na czymś twardym wewnątrz zbroi, która nagle odwraca hełm o sto osiemdziesiąt stopni, kierując spojrzenie złocistych oczu na Matea.

Wielki, ciężki korpus obraca się dwukrotnie, wymachując glewią i młotem. Leinteth upada na ziemię, chyląc się przed obszernymi ciosami. Matea zaś ratuje to, że mocno ściska swój miecz wbity w zbroję, która zakręca Smoczym Zabójcą niczym karuzela. Przy trzecim obrocie zbroi Mateo zapiera się mocno nogami na ziemi, wyhamowując pęd magicznego pancerza. Wyszarpuje swój miecz z pancerza i wtedy uderza w niego potężna falą magicznej energii, która ciska Smoczego Zabójcę na pobliskie drzewo.

Leinteth wykorzystuje tę chwilę, aby wbić swoje ostrza w szczelinę zbroi przy kolanie. Z szybkim obrotem bohater uchyla się przed uderzeniem młota i odrywa od pancerza jego prawą nogę. Magiczna moc ulatuje gwałtownie ze szczeliny i zostaje szybko wchłonięta przez dragorytowe miecze. Leinteth odskakuje na bok, poza zasięg długiej glewii i wyciąga przepełnione magią miecze w stronę zbroi.

- Nażryj się tym! – mówi ze zwycięskim uśmiechem bohater, posyłając strumień niszczycielskiej energii prosto w szeroki napierśnik.

Pozbawiona nogi zbroja zostaje odrzucona na kilka metrów. Upada z trzaskiem na plecy, wypuszczając młot i glewię. Widać jednak, że na zbroi nie ma większego uszczerbku. Magiczny pancerz zamiast się zwyczajnie podnieść, rozkłada się na chwilę na pojedyncze części, ukazując w swoim środku ośmiościenny błekitnozielony kryształ, następnie składa się z powrotem w stojącą całość. Nawet odcięta przez Leintetha noga powraca do zbroi.

Iskry ZagładyWhere stories live. Discover now