Rozdział Dwudziesty Pierwszy 4/4

2 1 0
                                    

Krekinos skupiony na tworzeniu kolejnej plugawej kuli nie dostrzega rzuconego ostrza. Odczuwa jedynie drobne ukłucie w prawym policzku. To dla niego dziwne i zupełne nieznane uczucie. Ból. Prawdziwy, fizyczny ból. Krekinos dotyka dłonią policzka i zauważa spływającą po palcach kroplę krwi. 

Krew. Zwyczajna krew, zwyczajnego śmiertelnika. Nie wszechpotężna moc twórcza, nie złocista, chwalebna jasność, tylko szkarłatna, ciepła krew. 

Dotychczas Krekinos uważał siebie za istotę doskonałą, której umysł został skażony. Teraz dociera do niego, że tej doskonałości nigdy nie miał w sobie. Obwiniał za swoje cierpienie wszystko dookoła, lecz nigdy nie szukał jego źródła w wewnątrz siebie. To uświadamia go, że to nie światy przez które przechodził były odrażające, tylko on sam. Sam był odpowiedzialny za swoje własne skażenie. Sam siebie karmił koszmarami i sam zgromadził w sobie całą tę pochłaniającą go nienawiść. 

Chwilowy brak skupienia sprawia, że kula plugawej energii wydostaje się spod kontroli Krekinosa i rzuca się na najbliższą ofiarę, czyli na jej twórcę. Początkowo wpatrzony w spływającą po palcach krew Krekinos nie zdaje sobie sprawy z bólu, który rozszarpuje jego lewe ramię. Dopiero gdy dociera do piersi Krekinos zauważa, jak odrażający twór zaczyna go pochłaniać. Rozrywa go na kawałki i łączy je z powrotem, by zadać jak najwięcej bólu. Wdziera się głęboko w serce, przepycha się przez gardło, wyrywa się przez usta, nozdrza, oczy i uszy. 

Leinteth z politowaniem ogląda, jak straszliwa moc ogarnia Krekinosa, który nie jest w stanie nad nią zapanować, ani jej powstrzymać. Plugawy twór nie pozwala Krekinosowi szybko umrzeć. Niczym wstrętny pasożyt karmi się jego cierpieniem, znajdując w sobie coraz większą moc, aby zadawać jeszcze więcej wzmacniającego go bólu. Leinteth zbiera w sobie resztki sił, podnosi miecz i podchodzi do Krekinosa. Uderza w jego odrażający twór i pochłania jego energię. 

Początkowo kula próbuje przenieść się na Leintetha, lecz nie jest w stanie przedrzeć się przez jego myśli. Nie jest w stanie zadać mu takiego bólu, którego bohater nie byłby w stanie znieść i przezwyciężyć. W końcu plugawa moc mu ulega i znika. 

Zmasakrowane ciało Krekinosa upada żałośnie na bok w kałużę własnej krwi. Złocista skóra Krekinosa z tymi wszystkimi ranami wygląda tak bardzo ludzko. Z posągowych oczu spływają błyszczące łzy.

- To koniec - stwierdza Leinteth, bezsilnie upadając na kolana. 

- To się nigdy nie skończy - mówi cicho Krekinos, wypowiadając każde słowo z ogromnym trudem. - Walka będzie trwała, dopóki żyć będą ci, którzy są w stanie walczyć. Ten cykl będzie się powtarzać, aż po kres czasów.

- To już nas nie dotyczy - mówi Leinteth, uśmiechając się ponuro. - Świat może istnieć bez nas. Póki zaś istnieje, wszystko jeszcze może się w nim wydarzyć. Po prostu, my nie będziemy mieć w tym już żadnego udziału.

Krekinos milczy. Leinteth spogląda na niego ostatni raz. Nie zauważa w nim żadnych oznak życia. Zaczyna się zastanawiać, czy jego duch trafił w jakieś lepsze miejsce, czy może pogrążył się w bezkresnej pustce. Leinteth uśmiecha się na myśl, czy za tą cienką granicą życia i śmierci, będzie miał jeszcze szansę spotkać Krekinosa. Absurdalnym mu się wydaje to, że usiądą wtedy spokojnie i spoglądając z zaświatów na losy świata, będą się sprzeczać o to, kto z nich miał rację. Cały trud życia w takiej perspektywie wydaje się być naprawdę bezsensowny.

Leinteth unosi głowę do góry i zamyka oczy, próbując sobie wyobrazić piękną, zieloną polanę i jaśniejące nad nią błękitne niebo. Śmierć, to po prostu początek kolejnej, wspaniałej przygody. Tylko, czy bez żadnego zagrożenia, niebezpieczeństwa i niespodzianek, taka przygoda może mieć jakikolwiek sens? Może czarna pustka i milcząca otchłań bezświadomości byłaby czymś lepszym?

- Wracaj - cichy głos Krekinosa wyrywa Leintetha z rozmyślań.

Bohater otwiera oczy, lecz dostrzega jedynie błysk jaśniejącego światła. Czy to właśnie jest śmierć? Czy może Krekinos użył resztę mocy, by odesłać Leintetha z powrotem do jego świata? Czy może jednak... 


To wszystko to tylko były grzyby?

Iskry ZagładyWhere stories live. Discover now